Giovanni Giudetti (trener Telekomu Stambuł): Bardzo martwiłem się o ten mecz. Muszyna to świetna drużyna - byłem i jestem o tym przekonany. To przecież reprezentantki Polski i dwie najlepsze - według mnie - siatkarki holenderskie. Mój zespół miał przed tym meczem dosłownie cztery treningi, bo graliśmy trochę meczów, np. SuperCup. Myślę, że po czterech treningach zagraliśmy aż za dobrze. Głównym powodem naszej nierównej gry było przyjęcie. Jeśli było dobre to prowadziliśmy. Kiedy się pogarszało przegrywaliśmy. Jestem wściekły na swoje zawodniczki z powodu drugiego seta. Powinniśmy go łatwo wygrać, a zespół popełniał same błędy. Ta partia składała się wyłącznie z naszych błędów. Oddaliśmy zwycięstwo Muszynie i sprawy zaczęły się komplikować, zamiast jasnego stanu 2:0 dla nas. W czwartym secie byliśmy wyraźnie lepsi w bloku i obronie. Pewnie, że Muszyna mogła wygrać czwartego seta, bo wysoko prowadziła, ale to przecież sport i takie rzeczy się zdarzają.
Bogdan Serwiński (trener Banku BPS Muszyna): Sytuacja nie jest dobra, bo po dwóch meczach moglibyśmy mieć przynajmniej cztery punkty, a mamy jeden. To nie jest stwierdzenie oparte na bajkach, ale na faktach. Trzeciego seta z Zarieczem przegraliśmy prowadząc czterema punktami, dziś znów to samo w czwartej partii. Zamiast przynajmniej jednego punktu wyjeżdżamy z Turcji z niczym. W zespole brakuje stabilności i wiary we własne siły i to jest główny powód naszej słabszej gry. Niepewność oznacza błędy, a tych dzisiaj popełniliśmy trzydzieści. To nie do przyjęcia. Sytuacja jest zła, bo nie mamy kiedy trenować. Przydałyby się dwa tygodnie na zgranie i wyeliminowanie wszystkich problemów, a tymczasem po powrocie mamy jeden dzień i gramy w lidze z Mielcem, potem znów jeden dzień i lecimy do Belgradu. - Powiem szczerze, że nie poznaję sposobu gry niektórych moich zawodniczek. Weźmy choćby niedokładności w grze Marioli Zenik, albo błędne decyzje na siatce u środkowych. Widać też brak zgrania na linii rozegranie - atak.