Czwarty grudnia to według naszego kalendarza dzień św. Barbary i święto górników - i choć w oficjalnej uroczystości rozpoczęcia sezonu siatkarskiego w Dąbrowie Górniczej zabrakło nawiązań do tradycji tego dnia, los przewrotnie zadbał o to, by żaden z kibiców nie zapomniał o sobotnim święcie. Jak? Mecz z Gwardią Wrocław okazał się dla miejscowej drużyny wysiłkiem nie mniejszym niż pełen etat na kopalnianym przodku. Nie był to jednak wysiłek na marne, gdyż dąbrowiankom w końcu udało się pokonać niewygodne przeciwniczki z województwa dolnośląskiego.
Pierwszy punkt sezonu 2010/11 na Hali Centrum zdobyła z lewego skrzydła Anna Witczak, jednak następne akcje należały już do dąbrowianek; po skutecznym bloku Matei Ikić i ataku ze środka Ivany Plchotovej było 4:2, a po kolejnych dobrych zagraniach zagranicznych zawodniczek MKS-u i błędzie sędziego spotkania (nieuznany as serwisowy Joanny Wołosz) wynik wynosił 6:5. Zarówno tuż przed przerwą techniczną, jak i po niej oba zespoły dorównywały sobie w ilości niedokładnych przyjąć i nieskończonych ataków; bo błędzie Ikić w odbiorze piłki sposobem górnym było już 8:7, jednak Joanna Szczurek zadbała o to, by wrocławianki nie zbliżyły się punktowo do jej zespołu. Niepewnie grający Tauron MKS mogła skarcić swoją zagrywką Maja Tokarska, jednak ostatecznie to podopieczne Waldemara Kawki przejęły inicjatywę i od stanu 16:11 na ich korzyść utrzymywały bezpieczną przewagę. Pojedyncze dobre akcje Tokarskiej i Katarzyny Jaszewskiej nie wytraciły z rytmu gospodyń, które dzięki obronom Ikić i skutecznym atakom Małgorzaty Lis zakończyły zwycięsko pierwszego seta, pozwalając dobyć oponentkom tylko 17 punktów.
Rzesza dąbrowskich kibiców przystępowała do następnego seta optymistycznie i radośnie w rytm przeboju Shakiry "Waka Waka". Jednak jakby im na złość, dźwięki piosenki nastroiły do walki o ligowe punkty drużynę z Wrocławia - ta zaczęła od prowadzenia 0:2 i mimo doprowadzenia przez punktowe bloki dąbrowskich środkowych do remisu 5:5 spokojnie czekały na swoją szansę. Zarówno Witczak, jak i Szczurek próbowały wypracować dla swoich zespołów kilku punktową przewagę, jednak wynik oscylował do stanu 12:12 wokół remisu. Nie pomagały przerwy na żądanie Rafała Błaszczyka, wrocławianki gubiły się w rozegraniu akcji i przez to Tauron MKS wygrywał na pierwszej przerwie technicznej 16:12. Niesione głośnym dopingiem dąbrowianki kontynuowały destrukcję przeciwniczek (17:13)i wydawało się, że posiadający w swoich szeregach doskonale dysponowaną Joannę Szczurek zespół z Dąbrowy zwycięży w kolejnej partii. Jednak wtedy zaczął się "przestój" MKS-u i odrodzenie Gwardii: po wspaniałych obronach libero Aleksandry Krzos i atakach Jaszewskiej było już tylko 21:19 dla gospodyń. Trener Waldemar Kawka nie zmienił nieskutecznej Agaty Pury i zmęczonej ciągłymi atakami Szczurek, w czym należy upatrywać przyczynę zmarnowania przez Tauron MKS dwóch piłek meczowych i wygranej na przewagi gwardzistek (25:27)
Rozochocone wygraną w poprzedniej partii wrocławianki od początku trzeciej partii próbują wykorzystać moment słabości rywalek, jednak solidnie grają w ataku Plchotova i Lis (3:3, 5:3). Szybkie wystawy Marty Haładyn nie gubiły bloku przyjezdnych, jednak wystarczyły one do uzyskania dwupunktowej przewagi (8:6). Po pierwszej przerwie technicznej rozpoczyna się dramat dąbrowianek, które nie umieją znaleźć sposobu na zorganizowaną grę obronna rywalek i same nie potrafią ustrzec się błędów własnych (nieporozumienie Haładyn i Plchotovej, aut Pury z ataku z szóstej strefy). Kawka stawia wszystko na jedną kartę i wprowadza cztery nowe zawodniczki - Lucie Muhlsteinovą, Izabelę Żebrowską, Elżbietę Skowrońską i Aleksandrę Liniarską, nie daje to jednak spodziewanych rezultatów. Gwardia zdobywa osiem punktów z rzędu (8:13) i nie była to zasługa dobrej gry tego zespołu, a raczej fatalnej postawy w przyjęciu MKS-u. Od tego momentu zaczyna się zacięta walka dąbrowianek o seta, w której prym wiedzie Żebrowska. Choć wrocławianki wydają się pewniejsze w zdobywaniu punktów atakiem, to właśnie była zawodniczka zespołu z Muszyny doprowadza do stanu 19:21. Muhlsteinova opiera grę zespołu na Chorwatce Ikić i nie zawodzi się na niej (21:22). Sędzia przy stanie 22:23 dla przyjezdnych zmienia słusznie swoją decyzję na korzyść drużyny z Dąbrowy, a ta wykorzystuje szansę: Liniarska blokuje Monikę Czypiruk i Tauron MKS wygrywa przegranego seta!
Dość licznie zgromadzeni w Dąbrowie fani gwardzistek liczyli na słodką zemstę swoich ulubienic, ale na początku czwartego seta obserwowali tylko festiwal błędów w wykonaniu obu zespołów (5:5). W dodatku negatywnym bohaterem partii okazała się sędzina Barbara Krzywda, która paroma decyzjami wyrządziła - nomen omen - krzywdę sportowemu widowisku. Zarówno Gwardia, jak i MKS do stanu 11:11 grają na podobnym poziomie i podobnie często mylą się w zagrywce. Gdy po ataku Żebrowskiej na tablicy wyników widnieje 13:11, gwardzistki niemal podają na tacy swoimi gafami w obronie sytuacyjnych piłek kolejne punkty oponentkom. Spisująca się dobrze do czwartego seta Krzos myli się w odbiorze, a jej koleżanki Czypiruk i Jaszewska raz za razem atakują w aut (24:20). Co prawda podopieczne Błaszczyka mężnie bronią trzy piłki meczowe, ale czwarta - zakończona punktem Żebrowskiej - kończy spotkanie. Dąbrowa wygrywa z drużyną z Wrocławia 3:1 i inkasuje trzy punkty, lecz nie bez trudu.
Tauron MKS Dąbrowa Górnicza – IMPEL Gwardia Wrocław 3:1 (25:17, 25:27, 25:23, 25:20)
Tauron MKS: Agata Pura, Marta Haładyn, Joanna Szczurek, Małgorzata Lis, Matea Ikić, Ivana Plchotova, Krystyna Strasz (libero) oraz Lucie Muhlsteinova, Elżbieta Skowrońska, Aleksandra Liniarska
Gwardia: Maja Tokarska, Anna Witczak, Monika Czypiruk, Katarzyna Jaszewska, Joanna Wołosz, Zuzanna Efimienko, Aleksandra Krzos (libero) oraz Ewa Matyjaszek, Marta Sobolska.
MVP: Matea Ikić
Widzów: 2944