Paweł Sala: Rzutem na taśmę: Jacek Nawrocki rozdaje karty

Władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej odwlekają o kolejne dni decyzję o wyborze nowego trenera reprezentacji Polski siatkarzy, licząc wciąż na porozumienie z Jackiem Nawrockim. Ten z kolei stawia warunki, na które włodarze Związku nie chcą przystać. Nie mając alternatywy mogą jedynie grać na zwłokę. To Nawrocki ma wszystkie karty przy sobie.

Po rozstaniu z kolejnym zagranicznym trenerem reprezentacji Polski, jakim był Daniel Castellani, głośno mówiło się w siatkarskim światku o tym, iż kadrę powinien od tej chwili przejąć Polak. Naturalnym kandydatem wydawał się w tej sytuacji opiekun PGE Skry Bełchatów Jacek Nawrocki, który współrowadził w ostatnich latach bełchatowian do sukcesów na arenie krajowej i międzynarodowej. Dzisiaj Skra jest jedną z najlepszych drużyn klubowych na świecie. Od początku kandydatura Nawrockiego tak naprawdę była rozważana w pierwszej kolejności.

Polski Związek Piłki Siatkowej miał ogłosić nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski podczas gali Siatkarskich Plusów 22 stycznia. Wówczas jasne było, iż to Nawrocki przejmie kadrę po Castellanim, i jednocześnie dalej będzie prowadził Skrę. Do takiego porozumienia miało dojść między trenerem a działaczami Związku. Jednak nie wszystkim spodobało się, iż Nawrocki miałby łączyć funkcje w klubie i reprezentacji. Głosy sprzeciwu podnieśli m.in. Wojciech Drzyzga i Ireneusz Mazur. Również Wydział Szkolenia PZPS, który pozytywnie zaopiniował kandydaturę opiekuna Skry, w kwestii łączenia posad w klubie i kadrze wypowiedział się negatywnie. Stąd też 22 stycznia nazwisko nowego szkoleniowca drużyny narodowej nadal nie było znane.

Po wielogodzinnych rozmowach Nawrockiego z władzami Związku w czwartek 27 stycznia, w piątek miano podjąć ostateczną decyzję, czy szkoleniowiec obejmie kadrę. W grę wchodził jeszcze poniedziałek 31 stycznia, gdyż jak zapewniał prezes PZPS Mirosław Przedpełski, na wtorkowe zebranie zarządu kandydatura miałaby zostać przedstawiona do zaopiniowania. Działacze Polskiego Związku Piłki Siatkowej twierdzą, iż przygotowali sobie opcję rezerwową na wypadek, gdyby nie doszło do ugody z Jackiem Nawrockim.

Alternatywą dla Polaka byłby włoski szkoleniowiec Ferdinando de Giorgi - niegdyś znakomity siatkarz, który z reprezentacją Włoch wywalczył mistrzostwo Europy i trzy razy mistrzostwo świata. Przez pięć ostatnich sezonów prowadził klub Lube Banca Marche Macerata. Jego nazwisko przewijało się pośród kandydatur na selekcjonera reprezentacji Polski już w październiku ubiegłego roku. Do konkretnych rozmów z de Giorgim PZPS jednak jeszcze się nie zabrał, bowiem działacze Związku zdają sobie sprawę, że jest to ostateczność. Na obecną chwilę liczy się tylko Nawrocki, a ewentualna alternatywa nie wchodzi w grę.

45-letni szkoleniowiec Skry twardo stoi przy swoim stanowisku, iż prowadzenie jednocześnie mistrzów Polski (z klubu, którego "rekrutuje" się wielu reprezentantów kraju) i kadry narodowej może z korzyścią służyć obu. Jednym z argumentów za tym stanowiskiem ma być większa kontrola trenera nad bełchatowskimi siatkarzami występującymi w reprezentacji Polski. Według Nawrockiego jest więcej plusów niż minusów w kwestii łączenia obu funkcji. Szkoleniowiec oświadczył, iż nie zmieni swojego stanowiska i nie zrezygnuje z prowadzenia PGE Skry. Z kolei prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski zapewnił, że Związek zostaje przy swoim poglądzie. Zdaniem działaczy trener Nawrocki musi wybrać między klubem a kadrą, bowiem jednoczesne prowadzenie obu wiąże się z nieustanną pracą, bez chwili odpoczynku, a także możliwymi naciskami i kontrowersjami wokół szkoleniowca.

Jak powiedział wiceprezes PZPS Artur Popko, o wyborze trenera reprezentacji siatkarzy ma zadecydować zarząd w jawnym głosowaniu w najbliższą środę 2 lutego. Kolejny raz Związek przesuwa ostateczną decyzję, a wszystko po to, aby nakłonić Jacka Nawrockiego do zmiany stanowiska. PZPS wyraźnie nie chce wypaść źle w oczach i opinii siatkarskiego światka, bowiem ta przedłużająca się zabawa "w kotka i myszkę" z trenerem Nawrockim - gdyby zakończyła się niepowodzeniem - może rzucić cień na władze polskiej siatkówki. Zarzuty o nieprofesjonalizm i bałagan organizacyjny w Związku nasuną się same. Poza tym działacze uparcie chcą, aby po sześciu latach niezbyt udanej współpracy z obcokrajowcami wreszcie móc przyglądać się polskiemu trenerowi.

W całej tej "grze" wokół funkcji pierwszego szkoleniowca reprezentacji Polski wszystkie karty są po stronie Jacka Nawrockiego, który wie, że może stawiać nawet wygórowane warunki w przetargach z działaczami PZPS. Wiedząc, jak bardzo włodarzom polskiej siatkówki zależy na zatrudnieniu go, może sobie pozwolić na przeciąganie decyzji i psychologiczne sterowanie działaczami. Piłka jest po jego stronie.

Paweł Sala

Komentarze (0)