Przemysław Michalczyk: Nie wybaczę im horroru, który mi zgotowali

Siatkarze pierwszoligowego BBTS Bielsko-Biała odnieśli trzecie zwycięstwo z rzędu w lidze pokonując przed własną publicznością Joker Piła. Bielski team był bliski wygranej 3:1, jednak w końcówce czwartej partii oddał pole rywalom. Trener Przemysław Michalczyk z uśmiechem podkreślił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl, że nie wybaczy swoim podopiecznym prawdziwego horroru, jaki mu sprawili w tej odsłonie.

Po wygranej z Treflem Gdańsk i Avią Świdnik siatkarze BBTS Bielsko-Biała gościli czwartą drużynę tabeli Joker Rodło Piła. Miejscowi mieli dużą szansę na wywalczenie pełnej puli w sobotnim spotkaniu. Co zadecydowało zdaniem trenera Przemysława Michalczyka o wygranej BBTS, lecz dopiero w tie-breaku? - Trochę brakuje nam cierpliwości w graniu. Nawet przy dużej przewadze chcemy kończyć wszystkie piłki w pierwszym ataku. A niestety Joker dysponuje bardzo dobrą zagrywką, i tego najbardziej obawialiśmy się w tym meczu. Oni nie pokazali jednak wszystkiego tego, co potrafią. Grają przez całe spotkanie na pełnym ryzyku. W wielu meczach im to wychodzi, co widać po tabeli. Potrafią zdemolować przeciwnika zagrywką. Cały czas stwarzali nam presję tej zagrywki. I w czwartym secie zrobili to najlepiej, odrzucili nas od siatki, stąd mieliśmy cały czas utrudniony atak na podwójnym bloku. Nie umiem nauczyć jak na razie tego zawodników, że przy przewadze pięciu punktów można nie ryzykować, lecz zagrać o blok, spróbować czegoś innego. Nie wszystko trzeba kończyć pierwszym atakiem - stwierdził szkoleniowiec bielskich siatkarzy.

Kluczowym elementem w grze bielszczan okazał się blok. To właśnie w nim brylowali Sławomir Szczygieł i Maciej Kusaj. - Na pewno w tym spotkaniu bloku był na plus w naszym wykonaniu. Trzeba pochwalić chłopaków, że zrealizowali to, co sobie przed meczem założyliśmy. Tych plusów na pewno było dużo więcej. Wejście Johna Dekkera, który bardzo dobrze zmienił Kamila Gutkowskiego i praktycznie sam pociągnął dwa sety. Kończył wszystko, dobrze przyjmował i zagrywał. Ja myślę, że dzisiaj się sytuacja trochę odwróciła i to my bardzo dobrze zagrywaliśmy. Maciej Kusaj otworzył dla nas trzeciego seta. Za jego sprawą wygraliśmy kluczowy moment w tej partii - zapewnił opiekun BBTS.

Po niechlubnej passie pięciu porażek z rzędu zespół trenera Michalczyka znowu wygrywa, co bardzo ucieszyło młodego szkoleniowca. - Ja myślę, że zespół odżył trochę, złapał nowy powiew. Chłopaki nabrali większego spokoju, większej pewności w grze. Nie gramy nic lepiej, po prostu jesteśmy przekonani o tym, że potrafimy grać. I to widać u chłopaków. Chociaż horror, który mi zgotowali w tie-breaku, nie wybaczę im (śmiech) - mówił Michalczyk.

Zdaniem byłego reprezentanta Polski siatkarzy wygrane 3:2 spotkanie z Jokerem jest dobrym materiałem dla szkoleniowca do analizy i poprawienia ewentualnych błędów w grze. - Po takim meczu na pewno jest bardzo dużo plusów dla szkoleniowca. Widzi się minusy i plusy w grze zespołu. Na pewno tym drugim jest wygranie tie-breaka. Tego nam brakowało trochę. Jednak znowu mieliśmy horror. To jest któryś już taki tie-break, w którym wysoko prowadzimy i nadajemy ton, a potrafiliśmy takie piąte sety przegrywać, i to u siebie. W tym meczu ponownie było blisko, aby ponieść porażkę. Cieszy mnie to, że wyszliśmy z takiego trudnego momentu, gdzie przy dużej przewadze zrobił się remis i musieliśmy stanąć w ostatecznym rachunku z piłkami meczowymi - analizował trener dla portalu SportoweFakty.pl.

Według trenera drużyna musi jeszcze poprawić wiele elementów w grze, i nad tym będzie nieustannie pracował z podopiecznymi. - Największym minusem jest brak konsekwencji. A najgorsze są takie super sety, w których nie ma gry tak naprawdę i ci zawodnicy nie grają. Joker popełnił dużo własnych, niewymuszonych błędów. Były momenty, w których nie przebijał się przez siatkę. De facto takie sety gdzieś rozluźniają, a trzeba stanąć dalej do gry. Joker jest taką drużyną, która nie spuszcza głowy ani na moment, oni są przekonani i idą na pełne ryzyko. Grają ile mogą. To jest zespół, którego naprawdę trudno dobić. Tak samo było w Pile. Mieliśmy pod kontrolą dwa sety i mogliśmy wywieźć trzy punkty, a wywieźliśmy jeden. Tymczasem pilanie tak wściekli się w tie-breaku, że nie było na nich mocnych - zakończył Michalczyk.

Komentarze (0)