Puchar CEV: Piękna porażka - relacja ze spotkania Asseco Resovia - Sisley Treviso

Ciekawe i stojące na wysokim poziomie spotkanie mogli oglądać w środowy wieczór kibice zgromadzeni w hali na Podpromiu. W pierwszym półfinale Pucharu CEV, po pięciosetowej potyczce, tryumfował Sisley, który okazał się minimalnie lepszy w końcówkach setów. Zamiast pięknej porażki, wszyscy kibice siatkówki w Polsce woleliby jednak chyba brzydką wygraną.

Ag Sta
Ag Sta
Bez respektu dla utytułowanego włoskiego rywala rozpoczęli środowe spotkanie siatkarze Asseco Resovii. Gospodarze pierwszego półfinału Pucharu CEV już na początku odskoczyli na 6:2 i bardzo szybko o przerwę na żądanie zmuszony był prosić trener Sisleya, Roberto Piazza. Resoviacy, zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami, ryzykowali na zagrywce, a gdy dołożyli do tego zdecydowane ataki i udane bloki, spokojnie kontrolowali przebieg seta i utrzymywali dystans do rywala. Dobrze spisywał się zwłaszcza Gyorgy Grozer (75 proc. skuteczności w ataku), a jak wiadomo, jest on siłą napędową rzeszowskiego zespołu. Marazm włoskiej ekipy trwał do końca seta. Siatkarze Sisleya, niedostatecznie skoncentrowani, a może oszołomieni panującą w hali atmosferą (to właśnie po to, by ją poczuć, przyjechał do Rzeszowa nowy trener kadry, Andrea Anastasi) nie potrafili podjąć w inauguracyjnej odsłonie spotkania wyrównanej walki z gospodarzami. Po jednostronnym widowisku przegrali 19:25. W drugim secie gra się wyrównała, bo ekipa z Treviso znacznie poprawiła zagrywkę. Resovia problemy na przyjęciu nadrabiała w ataku, ale schodząc na pierwszą przerwę techniczną traciła do rywala jeden punkt. Rzeszowianom zdobywanie punktów przychodziło znacznie trudniej niż w pierwszym secie. Przy serwisie Novicy Bielicy Sisley zdobył nawet cztery oczka z rzędu, ale kiedy drużyny schodziły na drugą przerwę techniczną na tablicy widniał wynik 16:15. Autowy atak Grozera dał włoskiej drużynie arcyważny punkt w końcówce i prowadzenie 20:18 i miejscowi musieli się sporo natrudzić, by dogonić rywala. Wyrównali na 22:22 po zbiciu niemieckiego atakującego, ale z przyznaniem Resovii punktu nie mogli pogodzić się siatkarze Sisleya, którzy, jak na przedstawicieli włoskiego klubu przystało, bardzo ekspresyjnie wyrażali swoje niezadowolenie. Pomimo tych kontrowersji, w drugiej partii niespodziewanie górą okazali się goście. Najpierw linię ataku przekroczył Olieg Achrem, a w kolejnej akcji Gabriele Maruotti zatrzymał pojedynczym blokiem Mateja Ćernica i było po secie.
Gyorgy Grozer radził sobie w środę znakomicie
Przykra porażka pozostała chyba w głowach rzeszowskich siatkarzy, bo po kilku minutach seta trzeciego przegrywali oni już 0:3. Podobnie jak końcówce seta numer dwa, również i w tej odsłonie spotkania miejscowi mieli duże problemy ze skutecznością ataku. - Gramy dobrze, musimy tylko wyeliminować proste błędy - mobilizował swoich siatkarzy Ljubomir Travica na pierwszej przerwie technicznej, przy stanie 4:8. Poskutkowało. Rzeszowianie momentalnie odrobili straty i zbliżyli się do rywala na 8:9. Sisley szybko odkuł się i odskoczył na 11:8, ale kiedy o mocnej zagrywce przypomniał sobie Grozer, Resovia zdobyła cztery oczka z rzędu i wyszła na pierwsze w tym secie prowadzenie, 12:11. Po drugiej przerwie technicznej zaczęła się prawdziwa walka, z mocnymi zagrywkami i efektownymi blokami po obu stronach siatki. Resovia prowadziła już 23:20, ale postanowiła dostarczyć nieco emocji swoim kibicom i po nerwowej końcówce zwyciężyła 25:23. Sisley walczył ambitnie, ale w odniesieniu zwycięstwa nie pomogło mu nawet pojawienie się na boisku włoskiej legendy, Samuela Papi. Czwarty set był najbardziej wyrównany. Od początku walka toczyła się punkt za punkt i żadna z drużyn nie mogła uzyskać przewagi większej niż 1-2 punkty, a prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Ciekawe zdobyło się dopiero po drugiej przerwie technicznej, kiedy Aleksandro Fei zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki i Sisley wyszedł na prowadzenie 20:18. Kiedy ekipa z Treviso wybroniła atak Ćernica, a Maurotti skończył kontrę na lewym skrzydle, odskoczyła już na 23:20. Tej przewagi miejscowi nie byli już w stanie zniwelować i chwilę później przegrali 22:25.
Alessandro Fei w 2008 r. przegrał 3. miejsce w LM z PGE Skrą. Dzięki wygranej nad Resovią Sisley jest o krok finału CEV Cup
Tie-break toczył się pod dyktando Sisleya, a Resovii przypadła w piątym secie rola pościgowa. Kilka razy drużyna z Treviso odskakiwała na dwa punkty, ale rzeszowianie za każdym razem doprowadzali do remisu. Naprawdę nerwowo zrobiło się, kiedy przy stanie 10:12 piłkę w górze miał Papi, ale na szczęście rzeszowski trójblok skutecznie uniemożliwił mu skończenie ataku. Chwilę później nerwy rzeszowskich kibiców postanowił sprawdzić Ćernic, przyjmując zagrywkę na drugą stronę siatki, ale duet Ignaczak-Grozer zdobył punkt a ataku. W kolejnej akcji rzeszowianie nie mieli już tyle szczęścia, a autowy atak niemieckiego atakującego dał Sisleyowi niezwykle cenną wygraną. Aby marzyć o awansie do finału Pucharu CEV, Resovia musi wygrać na trudnym włoskim terenie, a później tryumfować w złotym secie. Asseco Resovia Rzeszów - Sisley Treviso 2:3 (25:19, 23:25, 25:23, 22:25, 12:15) Resovia: Millar, Achrem, Ćernić, Baranowicz, Kosok, Grozer, Ignaczak (libero) oraz Perłowski, Buszek, Mika Sisley: Fei, Kovar, Boninfante, Bontje, Maruotti, Bjelica, Farina (libero) oraz Horstink, Marcelinho, Szabo, De Togni
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×