Mariusz Wiktorowicz: Nie jest to dla mnie łatwa sytuacja

Mariusz Wiktorowicz powiedział portalowi SportoweFakty.pl, że nie będzie pełnił funkcji wyłącznie "strażaka", ale chce w tym sezonie zmienić oblicze gry zespołu, a w przyszłym zbudować go na nowo. Dla Wiktorowicza - jak sam zapewnia - nie jest to łatwa sytuacja przejąć drużynę w trakcie sezonu (już po raz drugi), ale wierzy, że dzięki swoim metodom pracy wydobędzie na światło dzienne potencjał drużyny.

Paweł Sala
Paweł Sala

Po raz drugi Mariusz Wiktorowicz znalazł się w niełatwej sytuacji, w związku z przejęciem posady pierwszego szkoleniowca BKS Aluprof w trakcie sezonu zasadniczego. W ubiegłym roku trenerowi i drużynie wyszło to na dobre, bowiem sięgnął z bielszczankami po mistrzostwo Polski. Wiktorowicz przekonuje jednak, że każdy sezon jest inny. - Nie jest to dla mnie nowa sytuacja, ale i nie jest łatwa. Mamy kłopoty kadrowe i gdzieś to pole manewru jest tutaj w pewien sposób ograniczone. Dzisiaj liczyliśmy na to, że jest szansa na zdobycz punktową. Pochwaliłem dziewczyny, bo determinacja, chęć zagrania na dobrym poziomie była. Decydowały elementy czysto siatkarskie: zagrywka i przyjęcie. Traciliśmy punkty seriami po złych przyjęciach. Nikt tutaj jednak nie będzie się załamywał, jest trudny okres. Ale po to jest trening, zmiany, aby końcówka sezonu była już w naszym wykonaniu lepsza, tak jak to było w ubiegłym sezonie - zapewnia Wiktorowicz.

- Ja ze swojej strony będę ambitnie do tego podchodził i dawał maksimum zaangażowania z siebie, przekonywał, że warto, bo zespół indywidualnie nie jest słabszy niż w zeszłym roku. Problemy zdrowotne są po części efektem także tych przegranych spotkań. Zdecydowanie lepsza atmosfera jest jak są zwycięstwa, więc wygrana jest nam teraz bardzo potrzebna. Nie będzie to łatwe, bo mamy trudne mecze przed sobą. Patrzę jednak z optymizmem na to wszystko - dodaje.

Czy więc będzie powtórka z poprzedniego sezonu i bielszczanki ponownie w trudnych okolicznościach sięgną po najwyższe trofeum w lidze? - Dlaczego nie, to jest tylko sport. Mamy trzon drużyny ten sam. To, że inne ekipy się powzmacniały, to taka jest kolej rzeczy - tłumaczy szkoleniowiec.

- Każdy sezon jest inny, nie można się nastawiać, że - przykładowo - w poprzednim sezonie było mistrzostwo i teraz musi być tak samo. Jeżeli dalej będziemy pracować i dziewczyny dojdą do zdrowia, to będziemy wygrywać. Nie jest wcale powiedziane, że nie można obronić tytułu - przekonuje były asystent Grzegorza Wagnera a wcześniej Igora Prielożnego.

Nowy-stary trener BKS-u Aluprof będzie musiał już od początku swojej pracy zmierzyć się z licznymi problemami kadrowymi. Wciąż nie w pełni dyspozycji jest Anna Podolec, która tylko lekko truchta podczas rozgrzewek przed i w trakcie meczu. Natomiast Anna Werblińska nie jest jeszcze gotowa, aby grać na pełnych obrotach po kontuzji kolana. - Gołym okiem było widać, że może ona wyjść co najwyżej na trzy ustawienia z tyłu, na zagrywkę i przyjęcie. Kilka dni miała jeszcze takich, że nie mogła skakać. Co było w meczu, to było widać. Jest Asia Frąckowiak i Iwona Waligóra, ale jak te dwa ogniwa nie odpalą, to jest koniec zmian na tej pozycji. Dziewczyny muszą czuć ciężar odpowiedzialności na sobie, radzić sobie z presją, która zawsze była w każdym klubie. Sportowiec i trener żyją z presją i muszą sobie z nią radzić - zaznacza Wiktorowicz.

Anna Werblińska, najlepsza zawodniczka ubiegłego sezonu w żeńskiej siatkówce w naszym kraju, która przed meczem z Centrostalem otrzymała statuetkę za to wyróżnienie, już w ubiegłym sezonie miała poddać się stosownej operacji kontuzjowanego biodra. Do niej jednak ostatecznie nie doszło, a teraz siatkarce przydarzył się kolejny uraz. - Operacja nie była widocznie aż tak potrzebna. Miała to być operacja biodra. Teraz Ania ma kontuzjowane kolano. Przerwa jest już trochę dłuższa, ale od połowy marca jest zalecane dla niej już skakanie, intensywniejsze poruszanie się. Brakuje 11-12 zawodniczki, szczególnie na newralgicznych pozycjach, takich jak przyjęcie - informuje trener BKS Aluprof Bielsko-Biała.

Trener zapewnia, że ma sposób na poprawę gry bielszczanek. - One naprawdę potrafią grać, a ja mam swoje metody, które wprowadzam. Na razie były tylko dwa dni i myślę, że czas pokaże, iż ten zespół będzie grał dobrą siatkówkę i wygrywał. Ja myślę, że przez urazy nakładają się dwie kwestie: i psychika, i problemy fizyczne - wyjaśnia.

Mariusz Wiktorowicz decyzją zarządu klubu BKS Aluprof ma poprowadzić bielskie siatkarki także w przyszłym sezonie. Działacze klubu z Bielska chcą tym razem dać więcej czasu na pracę z zespołem szkoleniowcowi. - Cieszę się, że będzie szansa budowania zespołu od początku. Wtedy można rozliczać trenera, gdy drużyna jest budowana, przygotowywana od początku przez jednego szkoleniowca. Ja się nie boję takiej sytuacji. Jestem takim człowiekiem, który, gdy zespół gra słabo a ja go budowałem, mogę z ręką na sercu powiedzieć: do widzenia. Teraz mamy inną sytuację, tak jak było to w ubiegłym roku. Jestem przekonany, że efekty będą już w tym sezonie, ale większe pole manewru będę miał jako szkoleniowiec od początku prowadzący drużynę - przekonuje.

Szkoleniowiec poinformował, że nie będzie poszukiwał w tym sezonie asystenta (w ubiegłym roku pracował z Dariuszem Luksem - przyp. red.), lecz dokończy rozgrywki z tym sztabem szkoleniowym jaki aktualnie jest. - Na razie nie będzie żadnych zmian. Arek Jasek pomaga nam w treningach, jest Kuba Krebok. Trudno też tak kogoś z zewnątrz brać, bowiem każdy ma gdzieś już jakieś plany porobione. Nie mamy w tej chwili na to czasu. Będziemy pracować w swoim znanym teamie - wyjaśnia portalowi SportoweFakty.pl Wiktorowicz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×