TOP 10 najbardziej kontrowersyjnych ludzi PlusLigi

Historia PlusLigi zna wiele ciekawych przypadków. Przez lata grali w niej różni zawodnicy, a po za boiskiem rządzili specyficzni działacze. Stereotypem jest chociażby pogląd, że siatkarze to grzeczni ludzie. Nic bardziej mylnego! Jednak wbrew pozorom, to nic złego, w myśl zasady, że dobry sportowiec potrafi się bawić. Przedstawiamy państwu kolejny subiektywny ranking. Tym razem najbardziej kontrowersyjnych ludzi PlusLigi, w którym znaleźli się nie tylko siatkarze...

1. Piotr Gabrych

W reprezentacji Polski zadebiutował późno, bo w wieku 32 lat. Prezentował się na tyle dobrze, że znalazł się w kadrze na Igrzyska Olimpijskie w Atenach. Tam dał się poznać z wybuchowego temperamentu i kłótni, które ponoć podzieliły polską drużynę, a nie było to pierwsze nieporozumienie, które spowodował w siatkarskiej karierze. Konflikty wzbudzał właściwie wszędzie, gdzie się pojawiał. I w zespole Czarnych Radom i drużynie w Energii Sosnowiec i w ekpipie Jastrzębskiego Węgla. Ponoć przestawał ćwiczyć na treningach, gdy został kilkukrotnie zablokowany. Po IO trafił do wielkiej Iskry Odincowo, gdzie zapewne zarobił mnóstwo pieniędzy, ale za to często był rezerwowym. Potem grał natomiast w ... lidze brazylijskiej, reprezentując barwy S.C. Ulbra. Następnie zakotwiczył w rumuńskim Tomisie Constanta. Kontrowersyjny do potęgi, niemniej był siatkarzem o sporych możliwościach.

Piotr Gabrych (z prawej) w koszulce Resovii Rzeszów.

2. Płamen Konstantinow

Pierwszy siatkarz w PlusLidze, który otrzymał czerwoną kartkę i został wyrzucony z boiska. Zawodnik o fantastycznych umiejętnościach, przez wiele lat grający w najlepszych greckich i rosyjskich klubach. Jeden z najwybitniejszych graczy w historii bułgarskiej siatkówki, człowiek-legenda tamtejszego volleya. Gdy trafił do Jastrzębskiego Węgla, jego sprowadzenie uznano za pierwszy wielki transfer w historii polskiego klubu. Był liderem śląskiego zespołu, jednak po sezonie odszedł do ligi rosyjskiej, gdzie, jak szczerze przyznawał, otrzymał zdecydowanie wyższą pensję.

3. Łukasz Kadziewicz

- Dostaliśmy w ryj, czujemy się jak śmieszni zawodnicy - powiedział na ME po niespodziewanej porażce w meczu z Belgią. Oryginał, ekscentryk, prawdziwek, znany ze szczerych, kontrowersyjnych wypowiedzi. Kiedyś zapowiedział, że napisze autobiografię, która pikantnością znacznie przebije książkę napisaną przez Wojciech Kowalczyka, będącą swego czasu hitem w piłkarskim środowisku. A opisać miałby w niej wszystkie imprezy, w których uczestniczył z siatkarzami. Wspominać jest co, bo niektórzy byli zawodnicy Trefla Gdańsk (ostatni polski klub Łukasza) do dzisiaj chętnie opisują wypady zespołu do sopockiego klubu Mandarynka. - Czasami coś ukłuje człowieka, ale generalnie ja, jako Łukasz Kadziewicz, mam to w dupie. Na pewno plotkarze nie wpłyną na mnie, nie zmienię się pod ich wpływem. Mam jedno życie i chcę przez nie przejść na swój sposób - stwierdził kiedyś siatkarz w rozmowie z Magazynem Siatkarskim. Trzeba mu natomiast oddać, że nadal jest jednym z najlepszych środkowych świata, a sportowców z charakterem uwielbiają dziennikarze i kochają kibice. Jednak nowych Kadziewiczów w polskiej siatkówce nie widać.

Łukasz Kadziewicz (w zielonej koszulce), enfant terrible polskiej siatkówki.

4. Richard Lambourne

Kibice Delecty Bydgoszcz do dzisiaj pamiętają gest, jaki wykonał w kierunku trenera Waldemara Wspaniałego (można obejrzeć na filmiku poniżej). Pokazanie środkowego palca spowodowało, że bez żalu zrezygnowano z niego, a miejsce Amerykanina zajął Michał Dębiec. - Na pewno Rich popełnił zachował się niestosownie. Każdy w życiu popełnia jednak błędy. Przychodząc do Farta z pewnością wiedział, że wszyscy będą o to pytać. Jednak Amerykanin jest profesjonalistą, przede wszystkim chce grać w siatkówkę tak, aby zapamiętano go z dobrej gry, a nie tego typu gafy. Miał pecha, że pokazał gest przed kamerami - powiedział niedawno o doświadczonym libero obecny trener Amerykanina, Dariusz Daszkiewicz. Nie ma co ukrywać, że wniósł wiele pozytywnego do gry kieleckiego Farta i na razie, również po za boiskiem, spisuje się bez zarzutu.

5. Kazimierz Pietrzyk

Były polityk SLD, poseł na sejm IV kadencji. "Czarna owca" wśród prezesów plusligowych klubów, o czym zresztą sam wspomniał w jednym z wielu wywiadów udzielonych portalowi SportoweFakty.pl. Często ma swoje zdanie, wyraźnie różniące się od opinii środowiska siatkarskiego. Z reguły nie zgadza się z resztą ekstraklasowych decydentów. Trzeba mu jednak oddać, iż rządzi ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle twardą ręką od wielu, wielu lat, i to z niemałymi sukcesami. W trakcie spotkań zdarza się, że nie siedzi jak wszyscy prezesi na trybunie honorowej, tylko zajmuje miejsce wspólnie z dziennikarzami. Po przegranym meczu ZAKSY w Warszawie z miejscowym AZS-em potrafił przyjść na konferencję prasową i zbesztać pismaków za spekulacje dotyczące zwolnienia przez niego trenera Krzysztofa Stelmacha.

6. Krzysztof Ignaczak

Wielki charakternik, wojownik i walczak. Na mistrzostwa Europy w 2005 roku nie pojechał ze względu na imprezę, jaką urządził wspólnie z innymi późniejszymi banitami: Andrzejem Stelmachem i Łukaszem Kadziewiczem. Potrafił przed kamerami Polsatu zbesztać młodego Dawida Gunię za błędy, jakie popełniał na boisku niedoświadczony zawodnik. Zawsze motywuje, krzyczy, nigdy nie odpuszcza. Chyba najlepszy polski libero ostatniej dekady. Często miał jednak pecha, ominęło go wywalczenie wicemistrzostwa świata w 2006 roku, ponieważ przegrał rywalizację z Piotrem Gackiem. Podobnie było z z triumfem w europejskim czempionacie trzy lata później (był tylko rezerwowym i ani na chwilę nie pojawił się na boisku w trakcie całego turnieju).

Krzysztof Ignaczak nigdy nie odpuszcza.

7. Konrad Piechocki

W Bełchatowie uwielbiany, po za nim nienawidzony. Prezes Skry, najskuteczniejszy działacz w siatkarskim środowisku. Dzięki pomocy głównego sponsora - PGE stworzył prawdziwy dream-team, który od sześciu lat nie ma sobie równych w kraju, a i w obecnym sezonie nikt nie wyobraża sobie, że bełchatowianie mogą nie wygrać ligi. Po za tym dwukrotnie udało mu się zorganizować w Łodzi turniej finałowy Ligi Mistrzów. I jakby nie patrzeć miejsca na podium w turnieju osiągnięte przez Skrę są w znacznej mierze zasługą prezesa Piechockiego, bowiem siatkarze w sportowej rywalizacji jeszcze nie potrafili awansować do Final Four.

8. Peter Divis

Trzeci przedstawiciel Polskiej Energii Sosnowiec w zestawieniu, po Gabrychu oraz Ignaczaku. W PlusLidze zadebiutował jednak w Ivett Jastrzębiu Boryna, gdzie przed sezonem 2002/2003 trafił wspólnie z rodakiem Pavelem Chudikiem. W Sosnowcu punktem kulminacyjnym jego kariery był Puchar Polski. Energia wygrała, a Divis został MVP turnieju. Wielu do dzisiaj jednak wspomina sytuację, gdy w Częstochowie po meczu z AZS-em uciekał przez okno przed kontrolą dopingową. Do zawieszenia nie doszło ze względu na błędy proceduralne. Potem zniknął na dwa miesiąca i odnalazł się... we Włoszech. W Italii grał przez kilka sezonów, z przerwą na występy w rosyjskim Jarosławiczu Jarosław.

9. Mariusz Wlazły

- Co pomaga, gdy się złoszczę? Na przykład używam słów niecenzuralnych. Jak sobie krzyknę, od razu mi lepiej - powiedział kiedyś szczerze atakujący, znany pod przydomkiem "Szampon", w rozmowie z jednym z dziennikarzy. Najlepszy polski atakujący w XXI wieku do najgrzeczniejszych osób z pewnością nie należy. Często mówi, co myśli i nie należy do bojaźliwych. Tak jak wtedy, gdy przed mundialem we Włoszech poskarżył się dziennikarzowi Przeglądu Sportowego na warunki hotelowe. Po kilku dniach powstała tak zwana "Afera skarpetkowa". Niemniej Wlazły jest symbolem sukcesów bełchatowskiej Skry, więc po za Bełchatowem należy do najbardziej nielubianych siatkarzy.

Paweł Papke powiedział kiedyś, że kto ma Wlazłego, ten wygrywa ligę.

10. Dariusz Marszałek

Po objęciu Pamapolu Wielton Wieluń zapowiadał, że jego zespół powalczy o występy w europejskich pucharów, a może nawet o medale. Jaka była prawdziwa wartość drużyny? Przekonaliśmy się po kilku kolejkach. Marszałek zatrudnił w Siatkarzu swojego syna - Igora i co gorsza, pozwolił mu zadebiutować w spotkaniu ze Skrą Bełchatów. Młody siatkarz nie wytrzymał presji i był jednym z najsłabszych na boisku, a start w PlusLidze wypadł tragicznie. Po kilku słabszych występach zespołu z Wielunia Marszałek senior został zwolniony jeszcze w pierwszej części sezonu, a jego miejsce zajął asystent z Japonii Shuichi Mizuno. Po zwolnieniu siatkarze nie ukrywali, że z Azjatą pracuje się znacznie lepiej.

Źródło artykułu: