Wielu ludzi w nas nie wierzyło - rozmowa z Michałem-Mieszko Gogolem, drugim trenerem Tytanu AZS Częstochowa

Siatkarze Tytanu AZS Częstochowa mogą odetchnąć z ulgą. Sobotnim zwycięstwem nad Delectą Bydgoszcz podopieczni Marka Kardosa oficjalnie przypieczętowali awans do półfinałów siatkarskiej PlusLigi. O ostatnich spotkaniach i problemach z jakim boryka się obecnie zespół opowiedział nam drugi trener częstochowskiej ekipy, Michał-Mieszko Gogol.

W tym artykule dowiesz się o:

Adrian Heluszka: Bardzo ważne trzy punkty trafiły w sobotę na wasze konto. Po ostatnich pechowych porażkach, zwłaszcza tej w Warszawie zwycięstwo nad Delectą okazało się bezcenne…

Michał-Mieszko Gogol: Dokładnie tak. Było trochę emocji w tym spotkaniu, zwłaszcza w końcówkach. Ostatnio końcówki nie wychodziły nam, tak jakbyśmy sobie tego życzyli, bo przegrywaliśmy. W tym meczu byliśmy bardziej spokojniejszą drużyną. Były takie momenty, że trzeba było oddać piłkę przeciwnikowi i pograć z nim trochę na siatce i to się nam udało. W drugim secie zepsuliśmy osiem zagrywek i przez to było trochę nerwowo i końcówka była zacięta. Wykazaliśmy się jednak większą dojrzałością. Nie uniknęliśmy oczywiście kilku błędów, których mogło nie być, ale najważniejszy dla nas jest efekt końcowy, czyli wygrana. W końcu możemy odetchnąć i presja z nas zeszła po tym spotkaniu. Myślę, że czwórka jest już bardzo blisko.

Pierwszy set przebiegał pod wasze zdecydowane dyktando. Kolejne dwie partie były już bardziej zacięte, choć trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na własne życzenie zgotowaliście sobie ten los. W przekroju całego meczu byliście bowiem lepszym zespołem.

- Generalnie kontrolowaliśmy przebieg całego meczu. Może trochę zbyt ofensywnie chcieliśmy zaatakować Delectę. Naszym atutem była na pewno gra na siatce. Dużo blokowaliśmy i broniliśmy. Może troszeczkę za dużo niewymuszonych błędów popełniliśmy i to sprawiło, że końcówki były nerwowe. Myślę, że teraz możemy trochę odpocząć i myśleć już o meczach z Bełchatowem i Rzeszowem.

W środowym meczu z zespołem z Kędzierzyna kontuzji nabawił się Jakub Oczko. Czy jego brak był w tym spotkaniu odczuwalny w waszych szeregach?

- Na pewno odczuwamy brak Kuby. Zawsze dawał dobre zmiany. Potrafił uspokoić grę i wejść na zagrywkę, czy podwójną zmianę z Miłoszem Hebdą. Teraz nie mamy tego pola manewru. Myślę, że Fabianowi Drzyzdze powinno się zadać to pytanie, jak on odczuwa brak zmiennika. Muszę jednak powiedzieć, że cała drużyna zmobilizowała się przez brak Kuby. Staramy się robić wszystko, by było dobrze i kompensować jego brak poprzez dobrą atmosferę i bycie razem w zespole. Z niecierpliwością czekamy na jego powrót, ale nie nastąpi to zbyt szybko.

Częstochowianie mają się z czego cieszyć

Dokładnie tak - jego rozbrat z siatkówką ma potrwać trzy tygodnie. To z pewnością dla was spory problem przed meczami ze Skrą i Resovią…

- Zdajemy sobie z tego sprawę. Tak naprawdę wielu ludzi skazuję nas na porażkę w tych meczach. Nie mamy już takiego ciśnienia i presji, aby te dwa mecze koniecznie wygrać. Gramy z dwoma lepszymi zespołami od siebie, ale na pewno będziemy grać na luzie. Chciałbym byśmy zaprezentowali radosną siatkówkę, bez zbędnych obciążeń i być może na pewnej dozie ryzyka. Może przetestujemy pewne warianty gry przed play-offami i o to będzie głównie chodziło. Będziemy chcieli stworzyć dobre widowiska, bo nasi rywale z pewnością zaprezentują znakomity poziom, a my będziemy starali się im dorównać.

Radosna i kreatywna siatkówka - to zatem recepta na mistrzów Polski?

- Wiadomo, że nie możemy wyjść na ten mecz zupełnie nieprzygotowani i grać spontanicznie. W naszej grze musi być widoczny element polotu i fantazji i świeżości. Biorąc pod uwagę grę Bełchatowa, będziemy musieli ostrzej przygotować pewne schematy taktyczne. Nie ulega wątpliwości, że nie da się nawiązać walki ze Skrą bez takiego przygotowania. Natomiast, wiele będzie zależeć od naszej gry. Jeśli przyjmiemy sobie fajnie zagrywkę, to myślę, że może być ciekawie.

Walka o jak najdogodniejsze rozstawienie przed play-offami trwa w najlepsze. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki, to wygląda na to, że walka trwać będzie do ostatniej piłki…

- Walka trwa, ale my chcemy być w czwórce. Nie liczy się, czy będzie to trzecia, czy czwarta lokata przed play-offami. Dla nas miejsce w czwórce, to połowiczny sukces i zrealizowanie przedsezonowych planów. Chcieliśmy najpierw być w szóstce, a następnie nasze ambicje sięgnęły czwórki. Wielu ludzi nie wierzyło w nas i stawiało na nas krzyżyk już przed sezonem. Potem sytuacja się zmieniła i ludzie wręcz wymagali od nas trzeciej, albo i wyższej pozycji. Swoją dobrą gra rozbudziliśmy apetyty. Prawda tak naprawdę leży po środku. Chcielibyśmy oczywiście być na wyższych lokatach. Biorąc pod uwagę naszą często nierówną formę i wiele tych meczy przeplatanych dobrą i złą grą, to myślę, że to miejsce odzwierciedla w jakiś sposób nasz poziom. Czy to będzie miejsce trzecie, czy czwarte, to musimy z niego atakować lepsze zespoły. Gramy swoje i chcielibyśmy, aby kibice i działacze byli z nas zadowoleni. Na pewno będziemy walczyć już bez zbędnej presji.

Coraz głośniej mówi się o tym, że znajdziesz się w sztabie szkoleniowym reprezentacji Polski pod wodzą Andrei Anastasiego. Włoch w środę gościł w Częstochowie. Możemy już oficjalnie powiedzieć, że będziesz członkiem sztabu szkoleniowego nowej reprezentacji?

- Nie miałem przyjemności rozmawiać z Andreą Anastasim. Rozmawiałem natomiast z Włodzimierzem Sadalskim. W poniedziałek będzie podany oficjalnie sztab trenerski nowej kadry. Wiem, że jeszcze miał zbierać się cały zarząd związku. Warto poczekać na te oficjalne wiadomości, ale wiele wskazuje na to, że będę miał niebywałą przyjemność pracy z reprezentacją na której czele stanie Andrea Anastasi.

Komentarze (0)