- Ten moment kiedyś musiał nadejść. Zdecydowały przede wszystkim sprawy rodzinne. Moja żona ma zbyt dobrą pracę, żeby z niej zrezygnować i jeździć za mną po świecie, a dzieci potrzebują stabilizacji, zwłaszcza w kontekście szkolnym. Ostatni sezon spędziłem w Jastrzębiu sam i było mi niezwykle trudno wytrwać bez najbliższych. Poza tym, jestem coraz starszy, coraz trudniej przychodzi mi grać na wysokim poziomie, a nie chcę grać byle jak, nie potrafiłbym. Być może zasilę jakiś zespół na część sezonu, taka opcja też się pojawiła. Ale na dziś najbliżej mi do definitywnego zakończenia kariery - powiedział w rozmowie z portalem plusliga.pl Ben Hardy.
Zawodnik chciałby dołączyć do sztabu reprezentacji Australii, gdzie bardzo dużą szansę na zostanie pierwszym szkoleniowcem ma Roberto Santilli. - Z tego co wiem, to bardzo prawdopodobne. Jest także kilku innych kandydatów do objęcia posady i są to również interesujące propozycje. Proszę jednak nie pytać o nazwiska, bo skoro federacja nie ujawniła tej informacji, znaczy że chce zachować szczegóły w tajemnicy. Ja czekam z niecierpliwością na ostateczne decyzje, bo nie ukrywam, że od nich zależy moja przyszłość.
Przyjmujący wypowiedział się także na temat zmian jakie powinny nastąpić w drużynie Jastrzębskiego Węgla przed kolejnym sezonem. - Cóż, najistotniejsze, żeby zatrzymać bazowych zawodników, którzy pozytywnie rokują na przyszłość i wokół nich budować drużynę. Ale obawiam się, że w przyszłym sezonie zespół zmieni się dość znacznie. Najważniejszą kwestią będzie zakontraktowanie kilku klasowych polskich graczy. Bez nich nie da się zbudować silnego teamu. Taka jest zasada, że najlepsze drużyny gromadzą najlepszych krajowych zawodników. Chociażby po to, by nie zasilili szeregów konkurencji. Dobitnym przykładem jest Bełchatów, który zatrudnił większość polskich kadrowiczów i nawet jeśli tylko grzeją ławę, to przynajmniej nie pomagają zwyciężać rywalom - dodał Australijczyk.
Źródło: plusliga.pl