Przede wszystkim drużyna z Rumi przystępuje do drugiego meczu z nowym szkoleniowcem, Piotrem Sobolewskim, dotychczasowym drugim szkoleniowcem. Wiele mówiło się o konfliktach jakie mogły targać ekipą beniaminka. Do prasy przedostały się informacje jakoby trener Skrobecki miał źle traktować zawodniczki a dodatkowo klub miał się borykać z kłopotami finansowymi. Była nawet mowa o zerwaniu kontraktów przez zawodniczki, jednakże do tego drastycznego kroku w ostateczności nie doszło. Taka atmosfera jednakże na pewno nie pomaga rumiankom przygotować się do tak ważnego meczu jakim jest baraż o utrzymanie w lidze.
Do tego spotkania zespół Sandeco nie przystępuje w roli faworyta. W Białymstoku rumianki prezentowały się gorzej w każdym elemencie gry i niewiele mogły zrobić grając przeciwko dobrze dysponowanej drużynie AZS-u. Zawodniczki Wiesława Czai podchodzą jednakże do spotkania w Rumi bardzo skoncentrowane. Już od wtorku drużyna trenuje nad morzem na małym minizgrupowaniu, by dobrze przygotować się do piątkowego spotkania. Cały sztab marzy o zakończeniu rywalizacji w czterech meczach. - Oczywiście chcielibyśmy, aby zmagania zakończyć na czterech pojedynkach, ale nie możemy już teraz dopisywać sobie kolejnych zwycięstw, bo przecież rywalki nie wyjdą na parkiet i nie oddadzą nam za darmo meczu - przestrzega trener AZS-u.
Szkoleniowiec doskonale wie, że ten mecz może być spotkaniem ostatniej szansy dla przeciwnika i nie wiadomo jak zareaguje, zwłaszcza po zmianach, jakie dokonały się w ostatnim czasie. - Trudno teraz wyrokować, jak ta zmiana wpłynie na nasze rywalki, ale często jest tak, że zmiana trenera daje pewien nowy impuls zespołowi. Z drugiej jednak strony nie wydaje mi się, żeby nowy trener potrafił dokonać jakiegoś cudu - twierdzi Czaja.
Do Rumi AZS przyjechał w 13 osobowym składzie, w którym znalazły się także Małgorzata Cieśla i Joanna Szeszko, jednakże udział w piątkowym meczu tej drugiej jest bardzo wątpliwy. - Dojadę do dziewczyn w środę bądź czwartek, ale grać na pewno nie będę, bo na to jest za wcześnie. Na razie tylko trochę odbijam piłkę, nie ma mowy o żadnym skakaniu. Chcę być jednak z zespołem, bo mecze barażowe są bardzo trudne. Zarówno pod względem fizycznym, bo już prawie cały sezon jest za drużyną, jak też psychicznym, bo są nerwy związane z grą o utrzymanie - mówi kontuzjowana Joanna Szeszko.
AZS będzie robił wszystko, by rywalizację do 4 zwycięstw zakończyć u siebie, jako że dwa kolejne spotkania odbędą się w Białymstoku. Czy tak się stanie, okaże się w piątek. Początek spotkania o godzinie 18.