Poznański AZS AWF od dawna miał kłopoty finansowe i istniał tylko dzięki środkom pozyskanym z miasta. Gdy nie udało się pozyskać sponsorów, klub postanowił sprzedać miejsce w ekstraklasie Bydgoszczy, która właśnie została z niej zdegradowana. Zarząd AZS AWF Poznań podkreśla, że decyzja o zamianie praw podjęta została po głębokiej analizie sytuacji finansowej klubu.
Marek Bykowski, który do niedawna był szefem sekcji w AZS AWF Poznań, a dziś jest prezesem Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej, twierdzi iż krok ten był konieczny, ponieważ klubu nie było stać na grę. Występy w wyższej lidze nie są dziś celem nadrzędnym działaczy - jest nim spłata zadłużenia wobec zawodniczek. Nie wiadomo jednak, czy sumy, uzyskane od Bydgoszczy wystarczą na pokrycie wszystkich zaległości...
A długi sekcji poznańskich siatkarek były ogromne (około 500 tys. zł) i groziły niewypłacalnością w kolejnym sezonie. Marek Bykowski, członek zarządu AZS AWF, podkreśla, że porozumienie z bydgoskim Pałacem nie prowadzi do unicestwienia drużyny, co znacząco odróżnia sytuację AZS AWF od tego, co się zdarzyło w KS Poznań. Poznanianki zajmą miejsce Bydgoszczy w I lidze, gdzie koszty gry są zdecydowanie niższe i wynoszą ok. 300 tys. zł.
Działacze z Poznania wybrali Bydgoszcz, bo z tym klubem są zaprzyjaźnieni. Uznali także, że to zespół, który najbardziej zasługuje na powrót do siatkarskiej elity i na pewno nie zmarnuje tego miejsca.
Marek Bykowski mówi z goryczą, iż hasło „Poznań stawia na sport” dalekie jest od rzeczywistości. Działacz nie ma tu na myśli działań miasta, które czyni wszelkie starania, aby dofinansować poznańską siatkówkę. Bykowski myśli głównie o poznańskim biznesie, któremu całkowicie obojętny jest los miejscowych siatkarek i siatkarzy.
AZS AWF Poznań wystawi zapewne do rozgrywek w I lidze zespół juniorek. Obecne zawodniczki poznańskiego klubu dostały wolną rękę w szukaniu sobie nowych pracodawców i zapewne wszystkie odejdą. Jedna z nich - Joanna Frąckowiak - już trafiła do Piły.