Nie będzie "gwiazdorzenia" - rozmowa z Mirosławem Przedpełskim, prezesem PZPS

Kadra polskich siatkarzy zakończyła fazę grupową tegorocznej edycji Ligi Światowej. Bilans to 6 zwycięstw i 6 porażek. Dla prezesa PZPS najistotniejszy jest fakt, iż włoski szkoleniowiec, Andrea Anastasi potrafił w tym okresie stworzyć z powołanych siatkarzy wspierający się zespół.

Marek Knopik: Czy jako szef PZPS jest pan zadowolony z dotychczasowej pracy trenera Anastasiego?

Mirosław Przedpełski: Jestem bardzo zadowolony. Uważam, że zrobił już kawał dobrej roboty. Z zawodników, którzy może nie są najlepszymi w naszym kraju na swoich pozycjach, ale wyrazili chęć reprezentowania naszej ojczyzny na arenie międzynarodowej, potrafił stworzyć drużynę walczącą jak równy z równym z najlepszymi ekipami na świecie.

Jak można ocenić występy kadry w grupowej fazie Ligi Światowej?

- Nasi siatkarze zajęli trzecie miejsce w grupie, ale zupełnie inaczej wygląda rywalizacja, kiedy udział w finałowej rozgrywce ma się zapewniony. Może ten ostatni występ przeciwko Brazylii wyglądał słabo, ale ogólnie oceniłbym, że było dobrze. Zajmujemy w tej chwili 10. miejsce w rankingu FIVB i tak musimy na to spoglądać. Oczywiście dążymy do tego, by być wyżej, ale wszystko trzeba robić stopniowo.

Jest pan z czegoś szczególnie zadowolony, lub czymś szczególnie rozczarowany?

- Zawsze ogromną uwagę przykładałem do mentalnej siły drużyny. Obecni reprezentanci mają braki techniczne, popełniają czasem proste błędy, ale nikt nie jest doskonały. Dla mnie najważniejsze jest, że tworzą wspierający się zespół i nikt nie narzeka. Poddali się reżimowi treningowemu i chcą ciężko pracować. To dobrze rokuje na przyszłość i z tego jestem szczególnie zadowolony.

Na co mogą liczyć kibice podczas zbliżającego się turnieju finałowego Ligi Światowej?

- Jeszcze nigdy nie osiągnęliśmy miejsca medalowego w tych bardzo istotnych rozgrywkach. Mamy plan, by w końcu osiągnąć taki właśnie sukces. Chcielibyśmy, by kibice mogli podziwiać grę naszych siatkarzy podczas najważniejszych spotkań w sobotę i niedzielę, czyli walki o podium Ligi Światowej.

Zapewne często rozmawia pan z trenerem Anastasim. Czy po zakończeniu LŚ szkoleniowiec planuje powołanie do kadry zmęczonych lub kontuzjowanych po rozgrywkach ligowych siatkarzy?

- Bardzo często rozmawiam na ten temat z trenerem kadry. Jest to na pewno sprawa bardzo trudna, natomiast decyzję całkowicie pozostawiam Anastasiemu. Zarówno szkoleniowiec, jak i ja osobiście uważamy, że pchanie kogoś na siłę do reprezentacji mija się z celem. Trener sądzi, że siatkarz, który zdecyduje się na reprezentowanie kraju musi poddać się reżimowi treningowemu. Tutaj nie może być miejsca na jakiekolwiek narzekania. Andrea Anastasi uważa, że najważniejszą cechą drużyny jest mentalność, później praca. Oczywiście czekamy na tych, powiedzmy topowych zawodników, ale nikt ich nie będzie zmuszał. Oni sami muszą zdecydować, czy chcą i czy ich na to stać.

Czy ewentualne powołania dla gwiazd polskiej siatkówki nie zakłócą spokoju tej drużynie?

- Zupełnie zostawiam to w gestii trenera. Natomiast jeśli któryś z tych siatkarzy zdecyduje się pomóc reprezentacji Polski, to musi się całkowicie podporządkować. Na pewno nie będzie żadnego "gwiazdorzenia".

To może teraz coś przyjemniejszego. W Polsce powstają nowoczesne obiekty siatkarskie, ale to ciągle katowicki Spodek jest numerem 1, sławnym na cały świat.

- Atmosfera i to wszystko, co się dzieje w katowickim Spodku, to coś niesamowitego i niepowtarzalnego. Bardzo się cieszę, że finały MŚ w 2014 roku zostaną rozegrane w tej hali. To jest właśnie to, co powinniśmy pokazać całemu światu. Wygląd tej hali, tych wspaniałych kibiców, świadczy o nas i poprawia nasz wizerunek. Bardzo się cieszę, że to właśnie poprzez siatkówkę można pokazać nasze lepsze oblicze. Również niezmiernie mi miło z powodu porozumienia się z władzami Katowic w sprawie najważniejszej siatkarskiej imprezy 2014 roku.

Na Mistrzostwa Świata 2014 w Polsce mamy więc kosmiczny obiekt, fantastycznych kibiców, brakuje tylko galaktycznej drużyny. Będzie za trzy lata?

- Bardzo byśmy wszyscy chcieli, aby tak było. Myślę, że mamy w tej chwili podstawy tej ekipy. Uważam również, że przez te trzy lata znajdą się jeszcze z dwa-trzy talenty w naszej siatkówce na miarę Bartosza Kurka i wtedy będziemy mieli galaktyczną reprezentację Polski.

Komentarze (0)