Anna Kossabucka: Mecz z Polską wam wyraźnie nie wyszedł. Zadecydowała odczuwalna przez was presja?
Gustavo Scholtis: To ekipa dość młoda, więc zapewne tak było po części. Nie udało nam się utrzymać naszego normalnego poziomu. Za bardzo czuliśmy medal. Ale jeszcze dużo dobrego przed tą ekipą, więc liczę, że to było dobre doświadczenie zdobyte przez tych młodych chłopaków.
Ale mecz półfinałowy dostarczył bardzo dużo emocji. Set do 40 to niespotykany rezultat.
- Tak, wszystkie sety był zacięte, wyrównane. Zadecydowały końcówki – trochę zabrakło szczęścia, a także Brazylijczycy umieli kontrolować przebieg gry w tych końcówkach. Jeszcze tego nam czasem brakuje.
Trzecie miejsce to byłby na pewno duży sukces ekipy argentyńskiej. A jak jest odbierane czwarte miejsce?
- Ten mecz z Polską był zupełnie inny. Zapomnieliśmy co prawda o meczu z Brazylią, skupiliśmy się na spotkaniu o brąz. Atmosfera meczu była doskonała, wspaniale się gra przy takich trybunach. Ale nie daliśmy rady. I tak czwarte miejsce to na pewno sukces. Nie byliśmy tak wysoko już dawno, więc to na pewno krok do przodu dla tej ekipy. Dalej będziemy pracowali nad tym, by umieć grać na tak wysokim poziomie przez kilka meczów.
W ogóle cała Liga Światowa była w waszym wykonaniu wyjątkowo dobra. Wszyscy zachwycali się waszą grą. Wy spodziewaliście się tak dobrych występów?
- Chcieliśmy zagrać dobry turniej. Wiedzieliśmy, że stać nas na dużo, powiedzieliśmy sobie, że możemy zajść daleko. Dotarliśmy do finału, co jest wielkim osiągnięciem. Podnieśliśmy nasze umiejętności taktyczne, techniczne, byliśmy dobrze przygotowani fizycznie. Tak samo pomogło nam "team spirit", które w przypadku naszej gry jest czymś kluczowym.
Na razie gracie bez presji, ale kiedy to się zmieni, kiedy zacznie się od was wymagać medali...
- Nie sądzę, aby to nastąpiło szybko. To ekipy takie jak Brazylia, Rosja, które są zbudowane i od których wymaga się wiele, są pod presją. My gramy swoją siatkówkę. Jesteśmy młodą ekipą, która cieszy się siatkówką i nie myśli o tym, czego od nas oczekują.
Teraz pan najczęściej ogląda mecze z kwadratu rezerwowych. Jak zmieniła się rola Gustavo Scholtisa w drużynie?
- Taka jest ideologia budowania zespołu. Ja teraz po prostu wspieram innych, próbuję pomóc, gdy tylko dostaję szansę. Zagrałem w meczu grupowym z Polską, by dać odpocząć Federico Perreyrze. Wspieram jak tylko mogę. Budujemy wszyscy razem ekipę od wewnątrz i każdy pełni ważną rolę. Ja do swojej się zaadaptowałem.
Podoba się panu wizja budowania zespołu Javiera Webera?
- Jak najbardziej. Javier zrobił wiele dobrego dla ekipy argentyńskiej odkąd został trenerem. Wprowadza coraz to młodszych zawodników, by przygotować drużynę do gry o najwyższe cele. Znamy się od wielu lat, więc rozumiemy się na boisku bardzo dobrze, a to ważne. Wierzę więc, że ta wspólna praca przyniesie rezultaty.
Takie jak kwalifikacja do igrzysk w Londynie i zajęcie tam dobrego miejsca?
- Jak najbardziej. To jest nasz cel numer jeden na ten czas. Będziemy grać w mistrzostwach Ameryki Południowej we wrześniu, by zakwalifikować się na Puchar Świata i walczyć o igrzyska. Nie wiem czy ja będę jeszcze za rok w tej ekipie, ale marzy mi się zagrać w Londynie. Gra na olimpiadzie to niezwykłe przeżycie.
A jak mógłby pan porównać ekipę obecną z tą, w której grali tacy zawodnicy jak Meana, Milinković, Chavez, Spajić?
- To była wielka ekipa, ale musiała kiedyś odejść. Teraz mamy inny zespół, który także chce osiągnąć wiele, trudno porównywać mi oba zespoły. Gramy teraz nieco inaczej, ale na pewno gramy po to, by Argentyna w końcu zdobywała medale na ważnych imprezach.