Każda z nas wierzy w awans do finału - rozmowa z Joanną Wołosz, rozgrywającą siatkarskiej reprezentacji Polski
Między rozgrywającymi w kadrze Alojzego Świderka trwa zacięta rywalizacja. W Bydgoszczy dobrze radziła sobie Joanna Wołosz, która dostała szansę gry od pierwszej akcji meczu z Włoszkami. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl nie kryła zadowolenia z tego faktu.
Miłosz Marek
Miłosz Marek: Spodziewała się pani występu od pierwszej piłki w meczu z Włochami?
Joanna Wołosz: Raczej nie, bo pierwszą rozgrywającą jest przecież Milena (Radecka - przyp. red.). Cieszę się, że udało mi się wyjść w pierwszym składzie, ale w tym momencie jest to sprawą drugorzędną, bo mecz ułożył się tak, a nie inaczej.
Jak ocenia pani to spotkanie? W końcu udało się znacząco niwelować ilość błędów, ale i tak nie wystarczyło to do zwycięstwa.
- Grałyśmy falami. Pierwszy set oddałyśmy bez walki. Może nie byłyśmy przestraszone, ale spięte. Uciekło kilka piłek w przyjęciu, a każda z nas popełniła jakieś błędy. W drugim grałyśmy już bardzo dobrze. Niewiele brakło też w trzecim, który grałyśmy na przewagi. Inaczej by to wyglądało, gdybyśmy go wygrały i prowadziły 2:1. Dalej zabrakło już trochę wiary, a szkoda. Mamy przed sobą jeszcze kilka spotkań w kolejnych turniejach i tam będziemy szukać wygranych. Mogę mieć tylko nadzieję, że momentami mogło się to wszystko podobać.
Trener zebrał was po meczu w kółko i trochę przytrzymał. O czym mówił?
- Pocieszał nas i mówił, żeby nie zwieszać głów. Po każdym meczu wspiera nas dobrym słowem.
Po meczu z Dominikaną trener mówił, że w decydujących momentach dawał pani wolną rękę. Czuła się pani z tym dobrze, czy lepiej byłoby uzyskać jakieś wytyczne czy radę?
- Kiedy wszystko idzie tak jak należy, to dobrze jest grać to co w tym momencie czuję. Jednak nie ukrywam, że w niektórych momentach spotykamy się spojrzeniami, kiedy jest jakiś nerwowy moment czy wynik jest na styku. Przynajmniej w tych dwóch spotkaniach, w których miałam więcej szans na granie czułam wsparcie z boku. Czułam się pewniej. Generalnie mamy grać szybko i tak starałam się rozdzielać te piłki.
Taki podział spotkań pomiędzy panią a Mileną Radecką był ustalony przed turniejem?
- Wydaje się, że wszystko wyszło w praniu. Na treningach gramy po równo w poszczególnych ustawieniach, więc nie było tak, że z marszu przystąpiłam do tych spotkań.