Łukasz Kadziewicz: Trzeba się będzie rozpychać łokciami, aby zostać zauważonym

Środkowy Trefla Gdańsk, Łukasz Kadziewicz wolne, które otrzymał od Raula Lozano wykorzystał, by w poniedziałek pojechać do Trójmiasta. Sam zawodnik przyznaje, jest profesjonalistą i presji się nie obawia. Postara się sprostać zadaniu, by kibice mogli oglądać jego dobrą grę.

Podpisanie w czerwcu kontaktu działaczy Trefla z wicemistrzem świata, określane jest jako hit transferowy PlusLigi. Podstawowy środkowy reprezentacji i jeden z jej filarów, powoduje iż kibice beniaminka wiążą spore oczekiwania wobec zespołu, ale 28-letni zawodnik ze spokojem ustosunkowuje się do tej sytuacji. - Jestem profesjonalistą, wiem, co to presja. Kibice chcą oglądać dobrą grę i pozytywne rezultaty. Postaram się sprostać wyzwaniu, ale dopiero po zakończeniu sezonu będzie można powiedzieć, czy zatrudnienie Kadziewicza było dobrą decyzją - mówi siatkarz dla Gazety Wyborczej.

Łukasz Kadziewicz przyznaje również, że pozycja środkowa jest niewdzięczna i w pojedynkę, ciężko jest odwrócić losy spotkania Dlatego cieszy się, że Trefl zatrudnił jeszcze Brazylijczyka Bruno Zanuto. Kadziewicz uważa, że transfery to "niekończąca się opowieść" i w tej chwili tylko Skra Bełchatów i Resovia Rzeszów mają dopięte składy. - Najważniejsze, aby zespół budować z głową - zaznacza.

Kadziewicz z klubem z Gdańska związał się na dwa lata i w całości i sumiennie zamierza wypełnić kontrakt. Swoją decyzję dlaczego zdecydował się wrócić z Włoch tłumaczy nowymi wyzwaniami. Środkowy reprezentacji Polski woli nie składać deklaracji o konkretnym miejscu w tabeli, choć liczy, że Trefl dużo namiesza, choćby w Pucharze Polski. Siatkarz ma również nadzieję, że ominą go kontuzje przez, które we Włoszech stracił prawie cały sezon. - Przed nami ciężki sezon, ale liczę, że wszystko będzie w porządku. Moje przeszłe kłopoty ze zdrowiem były dziwnymi zbiegami okoliczności - tłumaczy Gazecie Wyborczej

Siatkarz pozytywnie ocenia rozwój siatkówki w Trójmieście. Docenia obecność w najwyższej lidze zarówno klubu męskiego, jak i kobiecego, podkreśla, że niewiele miejscowości może się pochwalić dwoma klubami w najwyższej klasie. Zauważa jednocześnie popularność innych dyscyplin na Pomorzu i liczy, że wzrośnie także oglądalność siatkówki. - Koszykówka, rugby, piłka nożna... To tylko niektóre dyscypliny popularne w Trójmieście. Trzeba się będzie rozpychać łokciami, aby zostać zauważonym - śmieje się Kadziewicz. - W karierze miałem już wzloty i upadki. Zawsze zdarzają się zakręty i wyboje, ale gdański klub to dla mnie świetne wyzwanie.

Jeśli chodzi o reprezentację Polski i jej szanse na udany występ w Pekinie, to Kadziewicz podobnie jak w przypadku klubu jest wyważony i woli nie wyrokować konkretnych celów. Podkreśla jedynie, iż powtórka z Aten (ćwierćfinał) byłaby dobrym wynikiem, ale... "apetyt rośnie w miarę jedzenia".

Gdański klub zasilić mają dwaj reprezentacji Stanów Zjednoczonych, obecnie występujących w rozgrywkach Ligi Światowej. Pierwszym z nich jest rozgrywający Kevin Hansen drugim przyjmujący Scott Touzinsky. Jak informuje Gazeta Wyborcza, wszystkie szczegóły kontraktów są już ustalone i w ciągu kilkunastu godzin obaj zawodnicy powinni złożyć pod nimi podpisy.

* wypowiedzi Łukasza Kadziewicza pochodzą z artykułu Michała Czepity opublikowanego w Gazecie Wyborczej

Źródło artykułu: