Paweł Sala: Jakby pan ocenił występ swojej - niekompletnej - drużyny w ostatnim turnieju o Puchar Prezydenta Raciborza (w finale BKS Aluprof przegrał z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza - przyp. red.)?
Mariusz Wiktorowicz: Na tym etapie, co jesteśmy obecnie, granie jest dalekie od ideału, tym bardziej, że nie jesteśmy w komplecie. W drugim meczu turnieju graliśmy bez siedmiu zawodniczek. Też mamy drobne urazy niektórych siatkarek, które nabawiły się kontuzji w trakcie przygotowań. Pozostałych dziewczyn nie ma, bowiem zatrzymały ich obowiązki reprezentacyjne lub wracają do treningów po rehabilitacjach.
W tej sytuacji dołączył pan do drużyny juniorki, które od początku przygotowań uczą się siatkówki u boku starszych koleżanek.
- Dostały szansę pokazania się juniorki, które zagrały ze starszymi dziewczynami przeciwko drużynie z Dąbrowy Górniczej. Nigdy wcześniej nie miały styczności z siatkówką na takim poziomie. Z postawy młodszych dziewczyn można być zadowolonym.
Na tym etapie przygotowań nie można chyba wyciągać zbyt pochopnych wniosków po przegranej Aluprofu w finale z Tauronem MKS?
- Jest to spory materiał do analizy - to co sobie założyliśmy, a co wykonaliśmy. Wiemy, nad czym mamy teraz się skupić. Na pewno fajnie jest, jak się zawsze wygrywa, ale na tym etapie wynik nie jest tak strasznie ważny. Jest z kolei sporo informacji, gdzie są jeszcze rezerwy.
Na co w tej chwili zwraca pan szczególną uwagę w przygotowaniach zespołu do sezonu?
- Dziewczyny są teraz w ciężkim treningu, jednak granie już przynosi korzyści. Grać trzeba, nie wolno bać się takich spotkań. Mamy nowe zawodniczki, m.in. na rozegraniu, dwie na przyjęciu. Te siatkarki w połączeniu z tymi, które już w BKS-ie Aluprof grały muszą rozegrać odpowiednią ilość meczów, setów, spotkań kontrolnych po to, aby to zgranie było coraz lepsze. I tak do tego podchodzimy. Na to przede wszystkim zwracam uwagę, jak i na poprawę elementów techniki indywidualnej - wystawę sytuacyjną, przyjęcie piłki. Od tych elementów wszystko się zaczyna.
Turnieje towarzyskie i mecze kontrolne to ważny element przygotowań do nowego sezonu ligowego?
- Odbywamy wspólnie treningi z drużyną PLKS-u Pszczyna. Gramy w różnych ustawieniach, zakładamy sobie pewne rzeczy i później próbujemy to realizować. Tak będziemy pracować cały czas. Nie mamy wszystkich zawodniczek, a te, które są potrzebują sparingów. We wrześniu będziemy próbować różnych gier kontrolnych. Może nie turniejów, ale spotkań treningowych, bo to jest potrzebne i bardzo ważne.
Na obecną chwilę jest pan zadowolony z nowo pozyskanych zawodniczek? Liesbet Vindevoghel i Cassidy Lichtman prezentują się tak, jak pan tego oczekiwał?
- Ja jestem zadowolony z jednej i drugiej zawodniczki. Przede wszystkim grają one na dwóch różnych pozycjach. Dziewczyny bardzo dobrze wkomponowały się w zespół. Widać zwłaszcza bardzo duże doświadczenie w podejściu do treningów Belgijki Liesbet Vindevoghel. Mentalnie i Vindevoghel, i Lichtman wyglądają bardzo dobrze. Nie ma żadnych problemów z barierą językową, czy aklimatyzacją, bo już kilka tygodni są z nami. Bardzo dobrze wkomponowały się w drużynę i jestem jak najbardziej zadowolony z postawy jednej i drugiej siatkarki.
Podkreśla pan często, iż bardzo ważna w zespole jest wewnętrzna, sportowa rywalizacja.
- Jeśli teraz kilka zawodniczek ma jakieś tam dolegliwości i problemy zdrowotne, to jednak zakładając, że wszystkie dziewczyny będą zdrowe - a wierzę, że niedługo tak będzie - i będą gotowe na start sezonu, to będzie tak, że tą dwunastkę, czternastkę, a może nawet piętnastkę zawodniczek będę miał. Chcę, aby ten trzon zespołu był tak skonstruowany, żeby była rywalizacja na każdej pozycji. Oczywiście, prędzej czy później ta szóstka, czy siódemka zawodniczek się wyklaruje i będzie grała w większym wymiarze czasu. Jednak po to tworzyliśmy taki zespół, aby ta rywalizacja była. Aby wysoki poziom zawodniczek w konsekwencji przełożył się na wysoki poziom sportowy drużyny. Takie też były moje zamiary w doborze zawodniczek.
Zbudował pan zespół praktycznie od nowa. Będzie to mieszanka rutyny z młodością. Pozyskane siatkarki w większości to "młode wilczki".
- Oczywiście są to młode zawodniczki, ale już z dużym doświadczeniem ligowym i reprezentacyjnym. Skład budowaliśmy z myślą nie tylko o jednym sezonie, ale przyszłościowo. W tym roku było sporo dziewczyn wymienionych, lecz myślę że to jest dopiero pierwszy krok, aby BKS był klubem mocnym i z każdym sezonem walczył o koronę mistrza Polski. Dlatego trzeba spokojnie podejść do sezonu, a nie bazować na dużych emocjach już teraz, w tym momencie przygotowań.
Przyznał pan, iż może w tej chwili skorzystać tylko z połowy zawodniczek będących w kadrze. Część nieobecnych narzeka na urazy. Jak wygląda sytuacja zdrowotna siatkarek?
- Aga Sawicka miała problem z palcem, miała go w szynie. Też borykała się z dolegliwością barku. To też nie do końca umożliwia jej w tej chwili trenowanie na sto procent. Gabriela Wojtowicz jest po artroskopii kolana i tutaj też delikatnie uważamy na nią. Dochodzi pomału do tego, aby być na ligę gotowa. Natalia Bamber miała w czerwcu zabieg związany z kręgosłupem, przechodzi rehabilitację. W tym miesiącu będziemy wiedzieć, kiedy dołączy do nas i rozpocznie treningi. W tym tygodniu będziemy wiedzieć natomiast, kiedy możemy spodziewać się Alexis Crimes. Cały czas rozmawiamy w tym temacie. Mały uraz ma Joanna Frąckowiak, ale w przeciągu kilku dni wszystko powinno być już w porządku. Jakby dobrze policzyć, to nie ma siedmiu zawodniczek z podstawowego składu w tym momencie. Ale nie mamy na to wpływu i po prostu musimy dalej trenować. Dziewczyny przez różne zabiegi będą wracały powoli do pełni zdrowia.
Jak przebiegają przygotowania BKS-u Aluprof do sezonu 2011/2012?
- W ciągu dnia mamy czasami dziewięć czy dziesięć jednostek treningowych. W sierpniu mieliśmy wyjazdy, korzystaliśmy m.in. z ośrodka treningowego w Szczyrku. Teraz praktycznie jesteśmy wyłącznie na naszych obiektach i mamy zajęcia związane niemal wyłącznie z siatkówką.