Starcie Asseco Resovii z PGE Skrą Bełchatów zapowiadało się na najciekawszą potyczkę 3. kolejki PlusLigi. Mistrzowie Polski, podrażnieni wysoką porażką z ZAKSĄ przed kilkoma dniami, bardzo chcieli w środę udowodnić, że wciąż są głównym faworytem do złotego medalu. Dla rzeszowian z kolei miało to być pierwsze poważne starcie w PlusLidze, po łatwych zwycięstwach z niżej notowanymi drużynami z Kielc i Olsztyna.
Chociaż to dopiero trzecia kolejka, Resovia przystępowała do meczu zdziesiątkowana. Z pierwszej szóstki wypadli bowiem Grzegorz Kosok i Olieg Achrem, a do ostatniej chwili ważył się występ podstawowego atakującego gospodarzy - Gyorgy Grozera. Ku radości kompletu widzów zgromadzonych w hali Podpromie, pomimo takiego osłabienia, pierwszy set od początku układał się po myśli miejscowych. Resovia, która stosowała taktykę ZAKSY i uprzykrzała Skrze życie trudną zagrywką, szybko wyszła bowiem na prowadzenie 6:3. Do przerwy technicznej goście odrobili oczko straty, ale miejscowi rozkręcali się z minuty na minutę. Po dwóch z rzędu udanych blokach odskoczyli na 13:9 i na ostrą reprymendę swoich siatkarzy przywołał Jacek Nawrocki.
Nic to jednak nie dało, bo w kolejnej akcji linię trzeciego metra przekroczył Mariusz Wlazły, który momentalnie, żegnany ostrymi gwizdami, opuścił boisko. Atakujący Skry w wielu halach nie cieszy się sympatią, a ostatnie wypowiedzi na temat gry w kadrze z pewnością nie przysporzyły mu fanów. Resovia prowadziła już 19:14, ale Skra nie zamierzała składać broni i po asie serwisowym Michała Winiarskiego, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku, zbliżyła się do gospodarzy na dwa oczka. Rzeszowianie nie stracili jednak zimnej głowy i nie pozwolili rywalom doprowadzić do remisu. Chociaż w końcówce trochę krwi swoją zagrywką popsuł im eks-Resoviak, Paweł Woicki, ostatecznie zwyciężyli 25:22.
Skra przystąpiła do drugiego seta z Winiarskim oraz Wlazłym i prezentowała się znacznie lepiej niż w inauguracyjnej odsłonie spotkania. Od początku prowadziła i w miarę spokojnie kontrolowała przebieg partii. - Super jest chłopaki, tak dalej - mobilizował swój zespół trener Nawrocki na pierwszej przerwie technicznej, na którą przyjezdni schodzili z dwoma oczkami przewagi. A jego podopieczni, którzy szczególnie dobrze spisywali się w obronie i na kontrze, długo utrzymywali 2-3 punktową przewagę nad rywalem, by tuż przed drugą przerwą techniczną odskoczyć na 15:11.
Już do końca partii miejscowi nie byli w stanie podjąć wyrównanej walki z rywalem. Chociaż wychodziły im pojedyncze akcje, zbyt często ich ataki były podbijane lub blokowane przez rywala i mogli tylko marzyć o doprowadzeniu do remisu. W końcówce Resovia grała już głębokimi rezerwami, ale nie zdołała wytrącić z rytmu przyjezdnych, którzy wygrali wysoko, do 19.
Chociaż trzecią partię od mocnego akcentu w postaci asa serwisowego zaczął Grozer, później wróciły bolączki rzeszowian z drugiego seta. Źle rozgrywał Lukas Tichacek, jego koledzy nie radzili sobie w przyjęciu i bardzo szybko, przy stanie 4:1 dla Skry, o czas prosił Andrzej Kowal. Poskutkowało, a trzy z rzędu udane bloki rzeszowian momentalnie odwróciły wynik na 5:4. Kiedy za złe wystawy asem serwisowym zrehabilitował się Tichacek było już 8:6. - Wróciliśmy do gry z pierwszego seta. To nie jest gra ze Słowacją! - wrzeszczał na swoich siatkarzy trener Nawrocki na pierwszej przerwie, apelując o rozważną, a nie siłową grę.
Ale Skra zwarła szyki dopiero tuż przed drugą przerwą techniczną, kiedy zbliżyła się do rywala na jedno oczko. Wcześniej na fali była Resovia, która, po kolejnym w tej partii asie Grozera, w pewnym momencie prowadziła już nawet 13:9. Końcówka, podobnie jak w secie pierwszym, była bardzo zacięta. Rzeszowianie długo prowadzili 2-3 oczkami, ale kiedy kontrę skończył Wlazły, Skra zbliżyła się do nich na 23:22. Gdyby miejscowi przegrali tego seta, z pewnością długo pluliby sobie w brodę, bo wcześniej trzech piłek w górze nie mógł skończyć Paul Lotman. Na szczęście dla nich, w końcówce niezawodny był jednak Grozer, na aut zaatakował za to Kurek i było 2:1.
Czwarty set był najbardziej wyrównany ze wszystkich partii. Resovia jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną zbudowała trzypunktową przewagę, ale Skra szybko wyrównała i gra bardzo długo toczyła się punkt za punkt. Kiedy przyjezdni wreszcie wyszli na dwa oczka przewagi (17:15), momentalnie do remisu doprowadzili rzeszowianie i było jasne, że losy tej partii, a co za tym idzie, całego meczu rozstrzygać się będą w końcówce. As Grozera dał Resovii prowadzenie 21:19, ale kiedy w siatkę zaatakował nieomylny do tej pory Piotr Nowakowski, zrobiło się 22:22. Miejscowi mieli już piłkę meczową, ale ostatecznie w tym secie tryumfowali mistrzowie Polski, którzy doprowadzili tym samym do tie-breaka.
Wyrównana gra trwała również w secie piątym, a szala zwycięstwa przechylała się to na jedną to na drugą stronę. Resovia prowadziła jednym punktem przy zmianie stron i później już 12:10, ale dwa nieudane ataki Lotmana pozwoliły Skrze odwrócić wynik na 12:13. Mistrzowie Polski mieli dwa meczbole, ale nieomylny w końcówce Grozer pozwolił Resovii tryumfować w tym spotkaniu.
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:2 (25:22, 19:25, 25:22, 24:26, 20:18)
Resovia: Lotman, Nowakowski, Tichacek, Perłowski, Mika, Grozer, Ignaczak (libero) oraz Grzyb, Dobrowolski, Bojić
Skra: Pliński, Wlazły, Kurek, Cupković, Falasca, Możdżonek, Zatorski (libero) oraz Atanasijević, Winiarski, Woicki, Milczarek, Kłos
MVP: Piotr Nowakowski