Siatkarki z Białegostoku dostarczyły sobie i swoim kibicom ogromnych emocji. Zawodniczki AZS-u dopiero w tie-breaku pokonały bielszczanki 20:18. Co w decydujących momentach przeważyło na korzyść gospodyń spotkania? - Chęć zwycięstwa - śmiała się po meczu rozgrywająca białostockiego klubu, Ewa Cabajewska.
Białostoczanki w starciu z bielszczankami grały falami. Każdą partię rozpoczynały od wysokiego prowadzania, lecz później łatwo tę przewagę trwoniły, co o mało nie zakończyło się ich porażką. - Szkoda, że mamy tak duże przestoje w grze. W ostatnich setach na szczęście nie pozwoliłyśmy sobie na tracenie punktów seriami. To spotkanie mogłyśmy wygrać gładko. Podejrzewam, że gdybyśmy utrzymały wysoką przewagę w pierwszej partii, to ten mecz potoczyłby się szybko. Wygrałybyśmy go 3:0. Z całym szacunkiem dla BKS-u, tak by było fajniej, ale niestety zgotowałyśmy sobie nerwówkę. Pozwoliłyśmy im się rozegrać i one uwierzyły, że są w stanie wygrać - powiedział siatkarka AZS-u.
Ewa Cabajewska została cichą bohaterką. W czwartym secie zastąpiła Lucie Muhlsteinova i poprowadziła swoją drużynę do triumfu. - To za mocne słowa, że Lucie sobie nie radziła. Uważam, że grała dobrze. Ja po prostu weszłam i zagrałam trochę inaczej. Lucie też zaprezentowała się pozytywnie. Myślę, że trener chciał coś zmieć w naszej grze i cieszę się, że moja zmiana "zaskoczyła" - stwierdziła Cabajewska.
Teraz zawodniczki AZS-u czeka wyjazdowe starcie z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza. - Do każdego meczu podchodzimy zmobilizowane. Zespół z Dąbrowy Górniczej u siebie na pewno będzie szukał punktów. My cały czas walczymy, to jest początek ligi i nie możemy sobie pozwolić na porażki z teoretycznie silniejszymi zespołami. Jedziemy tam wygrać - zakończyła rozgrywająca białostockiej drużyny.