GKS Kazimierz-Płomień Sosnowiec powstał w 1992 roku w wyniku połączenia się dwóch klubów: Płomienia Milowice i Górnika Kazimierz. Ten pierwszy team był prawdziwą legendą polskiej siatkówki. Od roku założenia, czyli 1929 przez skład tego zespołu przewinęło się wiele siatkarskich znakomitości z mistrzami olimpijskimi: Ryszardem Boskiem, Wojciechem Gawłowskim, Włodzimierzem Sadalskim i Zbigniewem Zarzyckim na czele. Zawodnicy Płomienia Milowice wpisali się w piękne karty polskiej i europejskiej siatkówki. Gracze tego klubu dwukrotnie stawali na najwyższym stopniu podium w mistrzostwach Polski. Dwa razy też na szyjach siatkarzy z zagłębia zawisły srebrne medale i jeden brązowy. Największy triumf w historii polskiej klubowej siatkówki również przypadł w udziale teamowi z Sosnowca. Siatkarze dowodzeni przez Aleksandra Skibę w 1978 zdobyli Puchar Europy. Do tej pory nie udało się żadnemu polskiemu zespołowi poprawić tego osiągnięcia. Teraz spadkobierca tych tradycji - Płomień Sosnowiec przeżywa trudne chwile. Coraz bardziej realny wydaje się być scenariusz, że w następnym sezonie w PlusLidze zabraknie drużyny z Sosnowca. - Jest to bardzo ciężkie pytanie. Wiemy jak jest już na rynku transferowym. Dajemy sobie jeszcze kilka dni na znalezienie jakiś pieniążków, które umożliwiłyby nam start. Czy nam się uda? Nie wiem. Mam nadzieję, że do końca lipca wszystko ostatecznie się wyjaśni. Drużyna nadal jest zgłoszona do rozgrywek - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl prezes Płomienia Sosnowiec Paweł Kaczmarczyk.
Zniknięcie Płomienia Sosnowiec z siatkarskiej mapy na pewno wyrządziłoby ogromną szkodę polskiej siatkówce. Sytuacja w jakiej znalazł się zespół z Zagłębia Dąbrowskiego jest tragiczna. Włodarze od kilku miesięcy bezskutecznie negocjują ze sponsorem. Jednak te wydarzenia, których jesteśmy właśnie świadkami są konsekwencją tego, co stało się w sezonie 2003/2004. Płomień dysponował wtedy bardzo silnym zespołem. W drużynie występowali m.in. reprezentanci Polski: Marcin Nowak, Grzegorz Wagner, Damian Dacewicz i Słowak Peter Diviš. Była to bardzo silna ekipa jak na tamte czasy, ale jej potencjał nie został w pełni wykorzystany. Sosnowiczanie zajęli dopiero piąte miejsce. Niejako na pocieszenie zdobyli Puchar Polski, który zapoczątkował ich problemy, bo dawał przepustkę do Ligi Mistrzów. Przed sezonem 2004/2005 klub podpadł w kłopoty finansowe. Występy na europejskich parkietach wiązały się z częstymi podróżami, a to generowało dodatkowe koszty. W trakcie rozgrywek, aby ratować budżet włodarze zdecydowali się wypożyczyć Łukasza Żygadło do Panathinaikosu Ateny. Później było już coraz gorzej: w 2006 roku drużyna Płomienia spadła do pierwszej ligi. Tam zespół pod wodzą Mirosława Zawieracza spisywał się doskonale i po roku przerwy powrócił do Polskiej Ligi Siatkówki. Wydawało się, że był to krok w stronę normalności. Sternicy ekipy z Zagłębia Dąbrowskiego mieli nadzieję, że sukces naszej reprezentacji w Japonii spowoduje większe zainteresowanie siatkówką w Sosnowcu. Jednak tak się nie stało. Płomień miał najmniejszy budżet w całej stawce, a do tego nie oszczędzał ich los. Trener musiał sobie poradzić z plagą kontuzji, która nawiedziła jego team. Mimo wszystkich przeciwności sosnowiczanie zdołali utrzymać się w Polskiej Lidze Siatkówki, ale nie jest pewne czy w tej lidze wystąpią. - Najbardziej pesymistyczny wariant zakłada, że nie gramy w PlusLidze i nie zamieniamy się z nikim na miejsce. Rozważamy taką opcję również. Wtedy zostaniemy zdegradowani do rozgrywek wojewódzkich. Jesteśmy świadomi, że tak to może się skończyć - dodał.
Na domiar złego z zespołem pożegnali się dotychczasowi podstawowi gracze między innymi: atakujący Marcin Grygiel, rozgrywający Michal Masný, libero Adrian Stańczak, którzy stanowili o sile sosnowieckiej ekipy. Trener Mirosław Zawieracz również znalazł sobie nowego pracodawcę. Na rynku transferowym nie ma już praktycznie wolnych zawodników, którzy byliby w stanie godnie reprezentować to miasto. Większość ekip z PlusLigi lada dzień rozpocznie przygotowania do następnego sezonu, a Płomień nie wie nawet czy w niej wystartuje. - Nie rozmawiamy teraz z żadnymi zawodnikami. Ci, z którymi kontaktowaliśmy się, to z tego co wiem po podpisywali już umowy. Nie dziwie im się. Każdy chce mieć prace i za coś żyć- mówił prezes.
Jest jeszcze cień szansy na uratowanie, ale już nawet powoli sam Kaczmarczyk zaczyna tracić wiarę w powodzenie misji ratowania sosnowieckiej siatkówki. - Prowadzimy rozmowy ze sponsorem, ale to się nadal ciągnie. Jeszcze teraz nam przeszkadza ten sezon urlopowy. Przyznam szczerze, że ciężko to widzę. Szanse jakieś są, ale na dzisiaj jest to mniej niż pół na pół- zakończył Paweł Kaczmarczyk. Sytuacja jest katastrofalna i niestety wydaje się być tylko kwestią czasu to, kiedy sternicy Płomienia ogłoszą wycofanie się z rozgrywek PlusLigi. Najbliższe dni i godziny okażą się decydujące. Kibicom wypada do samego końca mieć nadzieję na to, że jednak ostatni sezon nie był ostatnim w wykonaniu siatkarzy tego zasłużonego klubu.