Przedsmak rywalizacji w Final Six polscy siatkarze mieli już podczas podróży do Rio de Janeiro. Nasi grupowi rywale, siatkarze Serbii i Stanów Zjednoczonych, podróżowali bowiem tym samym samolotem. Wszyscy, zgodnie w klasie ekonomicznej, w której przeciętnego wzrostu człowiek, po dwóch godzinach lotu zaczyna się zastanawiać gdzie podziać własne kończyny. - Każda ekipa spędzała podróż w swoim gronie i wszyscy skupiali się przede wszystkim na tym, by jakoś przetrwać uciążliwy lot. Podobno podczas części przelotu do Chin będziemy podróżować w lepszych warunkach. Oby... - mówił z nadzieją Alojzy Świderek.
Dokładnie rok temu, podczas Final Six LŚ w Katowicach, trener Bernardo Rezende wystosował apel do wszystkich federacji krajowych, ażeby wzorem brazylijskiej, dofinansowały przeloty swoich siatkarzy i choć częściowo zniwelowały ich męki podczas przelotów. Na razie głucha nie pozostała wyłącznie Sborna. Cóż, miejmy nadzieję, że nasi wicemistrzowie świata, od których wymaga się bezwzględnego poświecenia i profesjonalizmu, wzorem swoich kolegów z Brazylii czy Rosji, doczekają się wreszcie godziwych warunków podróżowania, właściwych reprezentantom kraju.
Pierwsze dni w Rio de Janeiro upłynęły w miarę spokojnie, nie licząc małego incydentu z autokarem, który... się nie pojawił. - Pierwszego dnia spotkała nas niemiła niespodzianka. Autokar, który miał nas zawieźć na trening nie przyjechał i musieliśmy dojechać taksówkami. Niestety, nie udało nam się ustalić czy to organizatorzy zawalili, czy też, jak nas poinformowano, autokar miał awarię. Na szczęście dla naszych kadrowiczów, kierowcy, którzy wożą polskich siatkarzy na treningi, jeżdżą w miarę bezpiecznie i przede wszystkim, nie "po brazylijsku". - Starają się jak mogą - żartuje polski selekcjoner. - Do tego mamy obstawę policji. Niestety, podróż na halę trwa czterdzieści minut, a do sali treningowej około pół godziny.
Biało–czerwoni trenują dwa razy dziennie, tyle tylko, że w ciasnej hali przy Wojskowej Akademii Przygotowania Fizycznego, która gabarytowo nijak nie przypomina "Małej Maracany". - W środę o 16.00 odbyliśmy godzinny trening na właściwej hali. Przed każdym meczem przysługuje nam godzina treningu na obiekcie, w którym rozrywany jest turniej.
Atmosfera w zespole jest bardzo dobra. Gorzej natomiast z aklimatyzacją. Największe problemy są wieczorem. - Rano wstaje się łatwo, ale we wczesnych godzinach wieczornych wszyscy są już senni i musimy na siłę wydłużać chłopakom czas pracy. Pierwszego dnia pojechaliśmy na przejażdżkę po mieście i podziwialiśmy Rio de Janeiro z autobusu – wszystko po to, by nie zasnąć o siódmej wieczorem.
O zwiedzaniu jednego z najpiękniejszych miast na świecie nie ma mowy. - Górę Corcovado i słynną Głowę Cukru widzieliśmy tylko na pocztówkach - mówi z przekąsem trener Świderek. - Raczej się nie zanosi na jakąkolwiek wycieczkę po Rio, bo zamierzamy uczestniczyć w tym turnieju do końca i skupiać się wyłącznie na rywalizacji.
Sztab szkoleniowy polskiej kadry w komplecie stawił się w środę na "Małej Maracanie", by obejrzeć spotkanie grupowych rywali. - Amerykanie rozpoczęli bardzo dobrze i przez półtora seta trzymali poziom. Na ich nieszczęście Serbowie zagrali dziś bardzo dobrze, zwłaszcza blokiem, którym zdobyli 14 punktów, na zaledwie 4 Amerykanów - skomentował Alojzy Świderek, dodając, że przy tej klasie przeciwnika jest to bardzo duża różnica. Asystent Raula Lozano zauważył, że siatkarze zza Oceanu nie spodziewali się chyba tak dobrej gry rywali i po pierwszej partii w ich poczynania wkradły się nerwy, które już na dobre zdezorganizowały im grę. - Trzeci set to już była gra do jednej bramki. Myślę, że nawet samych Serbów zdziwiła własna, bardzo dobra gra, zwłaszcza najmłodszej gwardii siatkarzy, którzy rokują naprawdę dobrze.
W czwartek o 18:00 o polskiego czasu podopieczni Raula Lozano zmierzą się ze Stanami Zjednoczonymi. Jak zagrać z USA, by otworzyć sobie drogę do półfinału? - Na pewno nie będziemy się oglądać na Amerykanów. W meczu z Serbią zagrali znacznie poniżej swoich możliwości. Niezależnie od przyczyn tak słabej postawy, myślę że drugi raz już tak źle nie zagrają. Dla nas najważniejsze jest jednak, by zagrać dobry mecz.
Plan minimum na Final Six, to przede wszystkim, zdaniem trenera Świderka, praca nad jakością własnej gry. - Bardziej, niż miejsce na podium interesuje nas poziom prezentowany przez naszych graczy. Jeśli we wszystkich spotkaniach zagramy an swoim najlepszym pułapie, a nie staniemy na podium, nie będę rozczarowany. Nie ukrywam jednak, że gdzieś po cichu marzy mi się podium, które ciągle gdzieś nam ucieka. Niezależnie od wyniku, turniej finałowy w Rio traktujemy jako część przygotowań do Igrzysk Olimpijskich.
*Z Rio de Janeiro dla portalu SportoweFakty.pl Ilona Kobus
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)