Początek spotkania nie był pasjonujący. Drużyny "próbowały się" nawzajem, grając bardzo ostrożnie i nie pozwalając odskoczyć rywalowi na więcej niż dwa oczka. Ciekawie zrobiło się dopiero tuż przed drugą przerwą techniczną. Tytan AZS w trzech akcjach pod rząd powstrzymał skutecznym blokiem zawodników Resovii, w tym dwa razy zatrzymał Gyorgy Grozera, i wyszedł na prowadzenie 16:14. Później było jeszcze gorzej dla miejscowych, bo Akademicy kontynuowali świetną grę i w pewnym momencie prowadzili już 20:16.
Kiedy wydawało się, że dla rzeszowian wszystko już stracone, niespodziewanie przebudził się blok Resovii, który powstrzymał zarówno Bartosza Janeczka jak i Krzysztofa Gierczyńskiego i gospodarze zbliżyli się do rywala na 19:20. W końcówce lepsi byli jednak częstochowianie, którzy ku rozpaczy miejscowych kibiców, zwyciężyli 25:22. Resovia nie mogła jednak marzyć o zwycięstwie niemal przez cały set mając fatalne przyjęcie - tylko 18 proc. "w punkt" w porównaniu do 42% Tytana AZS.
Niespodziewana porażka w inauguracyjnej odsłonie spotkania podziałała na miejscowych jak przysłowiowy zimny prysznic. W drugim secie od początku przystąpili oni do zmasowanego ataku i grali bardzo uważnie, popełniając w całej partii tylko jeden błąd własny. Do pierwszej przerwy technicznej zbudowali już cztery oczka przewagi. Chociaż Akademicy odrobili dwa punkty straty, później na boisku karty rozdawała już tylko Resovia. Dobrze zagrywali zarówno Grozer jak i Mika i miejscowi powiększyli przewagę do sześciu punktów (15:9). W tej partii rzeszowianom już nic złego stać się nie mogło. Ich przewaga była na tyle wysoka, że pojedyncze udane akcje w wykonaniu przyjezdnych nie mogły w żaden sposób wpłynąć na wynik.
Porażka w drugim secie w żaden sposób nie wpłynęła negatywnie na częstochowian. W partii trzeciej wrócili oni do dobrej, spokojnej gry i od początku przeważali minimalnie, 1-2 punktami. Kiedy po drugiej przerwie technicznej miejscowi wciąż nie mogli dogonić rywala, na roszady w składzie zdecydował się Andrzej Kowal. Na boisku pojawili się Olieg Achrem i Adrian Gontariu, ale gra gospodarzy, zamiast się poprawić, zupełne się posypała. Nie pomogły dwa czasy na żądanie trenera rzeszowskiej drużyny. Zanim na boisku odnalazł się Gontariu, częstochowianie prowadzili już 21:15. Chociaż w końcówce Resovia ruszyła w szaleńczy pościg i przy zagrywce Lukasa Tichacka odrobiła trzy punkty, na dogonienie rywala było już za późno.
W partii czwartej od początku przeważała Resovia, dowodzona przez świetnie dysponowanego Gontariu, który na stałe już zmienił Grozera. W ataku udanie wspomagał go Mateusz Mika i miejscowi prowadzili 7:4, 10:7 i 14:10. Ich przewaga mogłaby być jeszcze wyższa, gdyby nie psuli zagrywki za zagrywką. Świetnie w polu serwisowym radzili sobie za to goście, dzięki czemu po długim pościgu wreszcie doprowadzili do remisu (16:16). Dla miejscowych zrobiło się jednak naprawdę nerwowo, kiedy Akademicy zablokowali na lewym skrzydle Paula Lotmana, a w kolejnej akcji kontrę skończył Krzysztof Gierczyński i było 21:23. Chwilę później sensacja stała się faktem, bo Tytan AZS wygrał w Rzeszowie 3:1.
Asseco Resovia Rzeszów - Tytan AZS Częstochowa 1:3 (22:25, 25:20, 22:25, 22:25)
Asseco Resovia: Lotman, Nowakowski, Tichacek, Grozer, Perłowski, Mika, Ignaczak (libero) oraz Grzyb, Achrem, Gontariu
Tytan AZS: Gierczyński, Murek, Drzyzga, Janeczek, Wiśniewski, Sobala, Stańczak (libero) oraz Oczko, Kamiński, Hebda
MVP: Krzysztof Gierczyński