Środowe spotkanie w hali "Centrum" zapowiadało się na zacięte, obie drużyny w ligowej tabeli przed rozegraniem siódmej kolejki dzieliły bowiem dwa miejsca przy jednakowych zdobyczach punktowych (10 punktów). Do Dąbrowy Górniczej pilanki przyjeżdżały w dobrych nastrojach, bo po ważnym zwycięstwie nad Stalą Mielec, ale nie stało przed nimi łatwe zadanie - Tauron MKS chciał pokazać, że przegrany pojedynek z BKS-em Bielsko-Biała był tylko wypadkiem przy pracy.
Początek spotkania był wyrównany, ale tylko w kilku akcjach, bo na pierwszą przerwę techniczną po błędach PTPS-u obie ekipy zeszły przy wyniku 8:4. Po powrocie na parkiet nie było lepiej, po ataku za antenką Veroniki Hudimy szkoleniowiec Mirosław Zawieracz wziął czas (11:7), gdyż jego podopieczne przestały grać, a tylko popełniały błędy. Taka sytuacja była bardzo dobra dla gospodyń, które dostawały niemal darmowe punkty, więc Zawieracz musiał dość szybko wziąć drugi czas, postawa jego zawodniczek wołała bowiem o pomstę do nieba.
Akcją na przełamanie mogła być pierwsza piłka po drugiej przerwie technicznej, gdy w natarciu były właśnie pilanki, a dąbrowianki broniły się zaciekle, a obronną ręką wyszły z niej przyjezdne (16:9). Jednak różnica punktowa była zbyt duża, by przy konsekwentnej grze Tauronu MKS mogły myśleć choćby o doprowadzeniu do remisu. Nerwowy moment nastąpił dopiero przy piłce setowej, gdy Charlotte Leys miała problemy z przyjęciem, które przełożyły się na punkty dla PTPS-u (24:16). Belgijka odkupiła pomyłki dobrym atakiem, kończącym premierową odsłonę.
Dobra postawa z końcówki poprzedniego seta okazała się tylko chwilowa. Po powrocie na parkiet pilanki powróciły do swojej "normalnej" postawy w tym meczu - a przy linii ze zdenerwowania szalał ich trener, który bardzo szybko, bo przy stanie 5:1, poprosił o czas, ale ta decyzja była jak najbardziej uzasadniona. Zagłębianki na pierwszej przerwie technicznej prowadziły 8:1. Przyjezdne nie radziły sobie z dobrą grą rywalek, która w miarę upływu czasu zaczynała je przytłaczać. Rady i wskazówki Mirosława Zawieracza, który próbował rotować składem, by poprawić grę PTPS-u nie przynosiły żadnych efektów. Poczynania pilanek momentami wyglądały fatalnie, czym najmniej martwiły się, oczywiście, gospodynie, które tym razem zwyciężyły aż do 13.
W siatkówce do wygrania najtrudniejszy jest trzeci set, gdy prowadzi się 2:0 niektóre drużyny dopada bowiem rozluźnienie. Trzecia partia rozpoczęła się od prowadzenia PTPS-u 2:0, lecz gospodynie szybko odzyskały przewagę, udowadniając, że nadal są zmobilizowane (4:3). Kolejne akcje potwierdziły, że w tym spotkaniu nie będzie już żadnego zaskoczenia oprócz niewiarygodnie wysokiej porażki pilanek. W ich grze żaden element siatkarskiego rzemiosła nie funkcjonował bowiem na takim poziomie, by móc myśleć o przedłużeniu meczu. Raz po raz w ataku myliła się Joanna Kuligowska, a koleżanki nie pomagały jej w zdobywaniu punktów. Nikt nie miał wątpliwości jakim wynikiem zakończy się ten pojedynek. Ostatni punkt zdobyła asem serwisowym Ivana Plchotova.
3:0 (25:16, 25:13, 25:10)
MKS: Frauke Dirickx, Izabela Żebrowska, Ivana Plchotova, Małgorzata Lis, Elżbieta Skowrońska, Charlotte Leys, Krystyna Strasz (libero) oraz Aleksandra Liniarska.
PTPS: Anna Kaczmar, Veronika Hudima, Lecia Brown, Monika Martałek, Joanna Kuligowska, Natalia Krawulska, Katarzyna Wysocka (libero) oraz Monika Naczk, Daria Paszek, Emilia Kajzer, Agnieszka Kosmatka, Martyna Tracz.
MVP: Frauke Dirickx (MKS Dąbrowa Górnicza)
Sędziowali: Andrzej Kobienia (pierwszy) oraz Waldemar Kobienia (drugi)
Widzów: 2000