Spotkanie rozgrywane w częstochowskiej hali Polonia miało dwa oblicza. Najpierw w roli katów wystąpili podopieczni Marka Kardoša, którym niewiele brakowało do zdobycia kompletu punktów. Jednakże role się odwróciły i w rolę egzekutorów wcielili się stołeczni Inżynierowie. - To prawda, uciekliśmy spod katowskiego topora - przyznał MVP spotkania, Paweł Mikołajczak. - Przez dwa pierwsze sety brakowało u nas walki, potem role się odwróciły i uciekliśmy z głębokiej… ciemności. Ale całe szczęście, że udało się i graliśmy coraz lepiej, żeby wywalczyć te punkty - dodał wyróżniony zawodnik.
Przed ligowym pojedynkiem drużyny z Częstochowy i Warszawy zmierzyły się w towarzyskim turnieju w Luboniu. Tam, podobnie jak w PlusLidze, triumfowała Politechnika. - Każde rozegrane spotkanie pomaga. Już wtedy czuliśmy, że jesteśmy w dobrej formie i dyspozycji. Na początku tego spotkania trochę nam tego zabrakło, na treningach prezentowaliśmy się bardzo dobrze, tutaj się zablokowaliśmy. Jednak pojawił się pewien impuls i gra wyglądała już zupełnie inaczej - tłumaczył Mikołajczak w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
- Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz, ale te dwa punkty są dobre i z tego się cieszymy - nie ukrywał atakujący Politechniki. - Po pierwszych dwóch setach wygranie tego trzeciego - to już było coś, ale konsekwentnie dołożyliśmy do tego więcej i udało się. Teraz mogę powiedzieć, że naprawdę się cieszymy, co zresztą było widać po zakończeniu meczu.
Stołeczni siatkarze w tie-breaku niezwykle radośnie reagowali na każdy zdobyty punkt, co zdawało się robić wrażenie nie tylko na gospodarzach, ale i kibicach – w hali Polonia okrzyki dopingu ucichły. - Myślę, że nasza radość bardziej pomagała nam, niż dekoncentrowała rywali, bo to nie było tak, że oni nagle się przestraszyli tego, że my krzyczymy. My się w ten sposób nakręciliśmy i zaczęliśmy grać swoje. A jak zaczęliśmy grać swoje, to rywal zaczął psuć zagrywki i częściej się mylić - analizował Paweł Mikołajczak.
Atakujący AZS-u Politechniki Warszawskiej nie tak dawno reprezentował barwy częstochowskich Akademików. Przed meczem włodarze klubu wręczyli mu pamiątkę z tego okresu. - Na pewno to było bardzo miła, taka pamiątka, która mnie ucieszyła. A czy była to taka dodatkowa motywacja? Przed każdym meczem ona jest, żeby zagrać jak najlepiej. Spotkaliśmy się po drugiej stronie siatki, ale taki jest sport - nie ma litości, czy sentymentów. Jak kiedyś będę grał przeciwko Politechnice lub innym zespołom, to będzie tak samo - zakończył siatkarz.