Paweł Sala: Jak się czuje zawodniczka, która jest już w jakimś stopniu ikoną pilskiego PTPS-u? To już twój nieprzerwanie czternasty sezon w barwach tego klubu.
Agnieszka Kosmatka: Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak zostać ikoną klubu. Z biegiem lat moje "zasiedzenie się" tutaj w Pile oraz wiele zdarzeń z życia osobistego zadecydowały o tym, że pozostaje w tym klubie od 1997 roku do dzisiaj. Rok za rokiem mijał i dopiero po tych czternastu latach człowiek zdaje sobie sprawę, iż przywiązał się do Piły. Dziewczyny różne przychodziły, inne odchodziły, a ja pozostawałam za każdym razem na kolejny sezon. Nigdy głębiej nad tym się nie zastanawiałam. Los tak sprawił, że jestem tu tak długo.
Były jednak momenty zawahania, kiedy chciałaś zmienić otoczenie?
- To jest życie, stąd były lepsze i gorsze chwile. Oczywiście, były propozycje z innych klubów. Nie było tak, że tylko w Pile widziano mnie w składzie. Po sezonie 2009/2010 klub pożegnał się z PlusLigą Kobiet ze względów finansowych i odstąpił swoje miejsce innej drużynie. Nie ukrywam, że ciężka to była dla mnie chwila, ale znając tych ludzi, którzy są w tym klubie, mogę powiedzieć z perspektywy czasu, że była to słuszna decyzja. Klub nadal funkcjonował tak jak powinien i dzięki temu udało się szybko wrócić z powrotem do PlusLigi Kobiet. Pewne moje zaufanie do ludzi w tym klubie zadecydowało, że byłam i jestem dalej w zespole.
Czujesz się w jakimś stopniu spełniona w zawodowej siatkówce? W końcu masz w dorobku aż cztery mistrzostwa Polski.
- Jeśli chodzi o siatkówkę klubową to mam medale każdego koloru, Puchary Polski i Superpuchary, więc wszystko z tym klubem zdobyłam, co mogłam. Na pewno mówiąc o rozgrywkach klubowych to mogę powiedzieć, że jestem spełniona. Natomiast jeśli chodzi o reprezentację to nie do końca.
No właśnie, w reprezentacji Polski nie zagrzałaś długo miejsca, choć dwa razy wystąpiłaś w turnieju finałowym mistrzostw Europy. Ale już od 2000 roku trenerzy nie widzieli cię w swoich kadrach, poza krótkim epizodem w 2007 roku u Marco Bonitty.
- Były młodsze dziewczyny na mojej pozycji, które miały już okazję grać za granicą i były bardziej obyte w siatkówce międzynarodowej. Nie ma się więc czemu dziwić i mieć do kogoś pretensji. Tak jak powiedziałam, najwidoczniej moja kariera miała być związana z klubowymi rozgrywkami, dlatego jestem mimo wszystko zadowolona.
Jaka jest dzisiaj twoja rola w PTPS-ie? Bo przed sezonem do zespołu doszło wiele nowych, młodych zawodniczek, a ty nie jesteś już podstawową siatkarką drużyny.
- Moja rola w tym zespole od tego sezonu trochę się zmienia. Mniej widać mnie na boisku, a trener różnie ustawia skład na poszczególne mecze. Co do mojej przyszłości? Na pewno jeszcze jest ten sezon do dogrania. Musimy się utrzymać w tej lidze, a co dalej z moją osobą to zobaczymy. Na pewno chcę być związana z tym zespołem, z tym klubem. Za co będę odpowiedzialna, to trzeba to zostawić na posezonowe rozmowy. Z pewnością bardzo bym chciała być przy drużynie, ale jak to się wszystko potoczy, to jeszcze trzeba poczekać do lata. Być może jest to mój ostatni sezon jako zawodniczki.
Twojej drużynie w ostatnim czasie nie wiedzie się w lidze. Przegraliście pięć spotkań z rzędu, na usprawiedliwienie pozostaje jedynie fakt, iż trzy ostatnie mecze graliście na wyjeździe. Jaka jest twoim zdaniem tego przyczyna?
- My mamy też specyficznie ułożony terminarz PlusLigi Kobiet. Tak jak pan mówi, mieliśmy kilka spotkań z rzędu na wyjeździe, co na pewno nie sprzyja. Rywale są bardzo wymagający, a po pierwszej rundzie dopiero można tak naprawdę powiedzieć, na co stać przeciwnika. W pierwszych meczach tej rundy nie byliśmy jeszcze takim zespołem, z którym inni się liczyli, który znali. Mamy nowy zespół, z wieloma nowymi zawodniczkami i tak naprawdę przez tą nieprzewidywalną grę mogliśmy doskoczyć choćby Muszyniankę. Na pewno jesteśmy w jakimś dołku, nie ma co ukrywać. Przegrać pięć meczy z rzędu to jest żadna przyjemność. Nastroje nie są zbyt ciekawe, ale każdy zdaje sobie sprawę, jakimi zawodniczkami dysponujemy. Patrząc na wzmocnienia innych zespołów, to nikt nie upatruje w nas drużyny, która będzie walczyć o medale. W tym sezonie chcemy się utrzymać, a teraz wyjść z tego dołka. Mamy przed sobą kilka spotkań na swoim parkiecie. Na pewno ten mecz z Atomem Trefl nie będzie jakimś wielkim przełomem, ale liczę, że na własnej hali jesteśmy w stanie sprostać wysokim wymaganiom sopocianek. Wierzę, że możemy wyznaczyć sobie wysokie cele na ten mecz, nawet urwanie seta rywalkom. Małymi krokami musimy wychodzić z dołka i nie załamywać się, bo inne zespoły też przegrywają.
Trener Jerzy Matlak powiedział niedawno, że ze spotkań PlusLigi Kobiet w tym sezonie wieje nudą. Co ty o tym sądzisz?
- Nie wiem, jakie spotkania oglądał trener Matlak. Gdyby spojrzeć na ostatnie starcia AZS-u Białystok z Atomem czy Tauronu MKS ze Stalą Mielec, to mamy przecież także spore niespodzianki. Nasza liga zawsze taka była, faworyci raczej nie zawodzili. Gdzieś tam wiadomo wpadki się zdarzały, a zespoły z dołów tabeli przez to pięły się do góry. Na pewno jeśli chodzi o przypływ nowych zawodniczek jest ona bardziej atrakcyjna. Wystarczy popatrzeć na nazwiska, które pojawiły się w tym roku w Muszynie czy w Sopocie. Nawet i Dąbrowa Górnicza jest takim zespołem, który by sobie w pucharach nieźle poradził. Ta liga myślę że robi się atrakcyjniejsza, a poziom będzie się podnosił. Zespoły na play-off będą grały fajną siatkówkę.
Choć trzeba przyznać, że liga trochę się podzieliła na dwie grupy - pierwsza czwórka i reszta. Między Tauronem MKS a Organiką jest już osiem punktów różnicy.
- Dokładnie. Ale wystarczy popatrzeć na zakupy, jakie zostały dokonane przed sezonem przez poszczególne drużyny. Wiadomo jakimi finansami kluby dysponują. To odbija się na składach, a później na tym, jak tabela później wygląda. Nie mówię tutaj, że trzeba mieć wygórowane ambicje, ale trzeba twardo stąpać po ziemi.
Twoim zdaniem, jako doświadczonej zawodniczki PTPS-u Piła, w obecnym zespole jest potencjał do osiągania w przyszłości dobrych wyników. Czy drużyna i klub mają szansę niedługo nawiązać do obfitych lat z czasów Nafty czy Farmutilu Piła?
- Ciężko jest mi oceniać koleżanki, z którymi gram. Na pewno jest kilka młodych, perspektywicznych zawodniczek. Ale żeby one się rozwijały, to muszą grać w takich zespołach, w których mają szansę do kogoś dorównywać. U nas jest w miarę równy skład. Tutaj w Pile aby nawiązać do dawnych lat budżet musiałby być dwa albo nawet trzy razy większy od obecnego. To wszystko rozbija się o finanse, takie są realia. One pozwalają kupować dobre zawodniczki i wtedy jest wynik. Inaczej jest to co jest, a i wyniki są jakie są. Trzeba sobie po prostu jakoś w tej lidze radzić.
Jakie są twoje życzenia na Nowy Rok? Jakie wiążesz oczekiwania i nadzieje z przyszłym rokiem siatkarskim?
- Dla sportowców to przede wszystkim zdrowie jest ważne. Ale także jak najwięcej zwycięstw i radości, również na twarzach kibiców, którzy przychodzą i nas dopingują. Tym bardziej tutaj w Pile, gdzie nasi fani na każdym kroku nas wspierają, są z nami. Tego i koleżankom, i kibicom życzę, abyśmy się utrzymały w PlusLidze Kobiet.