Marcin Frączak: Pana Jastrzębski Węgiel wygrał w pięciu setach w Warszawie z drużyną AZS Politechnika Warszawska. Jak pan ocenia to spotkanie?
Paweł Rusek: Obawialiśmy się tego meczu, bo AZS wcześniej, w ostatnich siedmiu spotkaniach tylko raz przegrał za trzy punkty. Wyraźnie lepsza od AZS okazała się ZAKSA. Natomiast w innych meczach zespół z Warszawy inkasował przynajmniej punkt. AZS jest bardzo groźną, a także nieobliczalną drużyną. Cieszymy się z tego zwycięstwa, choć przez cały mecz nie zachwycaliśmy. Mieliśmy bardzo dobre momenty, a wygrać na wyjeździe nawet za dwa punkty, to fajna sprawa.
Jastrzębski Węgiel był zdecydowanym faworytem tego meczu. Typowany był przez środowisko siatkarskie do zwycięstwa za trzy punkty. Dlaczego tak się nie stało? Co było największym problemem dla pana zespołu w tym meczu?
- Wszyscy popełniliśmy za dużo niewymuszonych błędów. Kilka piłek gdzieś nam uciekło. Mieliśmy je po bloku już na rękach, ale bez wymiernych efektów. Wtedy zespół z Warszawy dochodził do głosu. Myśleliśmy, że wygramy 3:0, później liczyliśmy na 3:1. Fajnie, że po przegranym, czwartym secie pozbieraliśmy się w tie-breaku. Nie chcę zapeszać na przyszłość, ale w tym sezonie jeszcze nie przegraliśmy tie-breaka.
Zanim zespół z Warszawy zmierzył się z Jastrzębskim Węglem przegrał u siebie po 2:3 z Resovią i ze Skrą Bełchatów. To było ostrzeżenie dla pana i kolegów, że po drugiej stronie siatki nie stoją amatorzy!
- Oczywiście, dlatego spodziewaliśmy się ciężkiego meczu. To, że AZS zajmuje miejsce w drugiej połowie tabeli nie miało dla nas znaczenia. Wiedzieliśmy, że ten mecz, to nie będzie spacerek. Jeśli drużyna przegrywa ledwie 2:3 ze Skrą, to na pewno nie jest słaba. Zresztą liga jest tak ciężka, że trzeba na każdego uważać. W pierwszej części sezonu przegraliśmy z Częstochową, a także z Kielcami i ledwo co wylądowaliśmy na czwartym miejscu. W rundzie rewanżowej chcemy wygrywać każdy mecz.
Wcześniej barwy drużyny AZS Politechnika reprezentowali Michał Kubiak i Zbigniew Bartman, którzy obecnie grają w Jastrzębskim Węglu. Czy duże to było ułatwienie w kontekście rozpracowania rywala?
- Na pewno. Zbyszek i Michał wiele nam powiedzieli o zespole AZS. Mówili o tym jaką taktykę przejąć przeciwko drużynie z Warszawy. Wszystko to wzięliśmy pod uwagę, i to się sprawdziło.
Na co przede wszystkim uczulali?
- To pozostanie tajemnicą. Kto wie, może jeszcze będziemy w tym sezonie grali w Warszawie.
Do zakończenia sezonu zasadniczego jeszcze trochę zostało. Jastrzębski Węgiel najprawdopodobniej zakończy go na trzeciej bądź na czwartej pozycji. Jak panu się wydaje, które miejsce bardziej opłaca się zająć? Lepiej grać wcześniej w play-off z ZAKSĄ czy ze Skrą? Kto Jastrzębskiemu Węglowi bardziej odpowiada?
- Naprawdę nie wiem. Zupełnie jeszcze o tym nie myślimy. Przed nami jest teraz Puchar Polski, i to obecnie jest dla nas cel numer jeden. Poza tym jak się chce być mistrzem, to trzeba wygrywać z każdym.
Jak pan ocenia szansę Jastrzębskiego Węgla na mistrzostwo Polski w tym sezonie?
- My się koncentrujemy na każdym najbliższym meczu. Będziemy grać też o Puchar Polski. Murowanym faworytem do wygrania ligi jest Bełchatów, ale pozostałe zespoły też potrafią grać. W dobrej formie jest ZAKSA. Przecież jej prowadzenie w lidze nie wzięło się z przypadku. My też potrafimy rozgrywać mecze na wysokim poziomie i je wygrywać.
Kibice Jastrzębskiego Węgla, po tym jak zespół dotarł do finału klubowych mistrzostw świata, bardziej uwierzyli w drużynę. Już w Warszawie, po meczu z AZS krzyczeli, mistrz, mistrz, Jastrzębie mistrz!
- Ligą rządzą trochę inne prawa, niż klubowymi mistrzostwami świata. Tam było tylko kilka spotkań, a w lidze gramy sezon zasadniczy, a także play-off. Do tego dochodzi jeszcze Puchar Polski. Trzeba to wszystko pogodzić, umiejętnie rozłożyć siły w długim okresie. Na pewno chcielibyśmy wywalczyć mistrzostwo, ale do tego jeszcze długa droga.
Jastrzębski Węgiel w tym sezonie nie gra w europejskich pucharach. To w kontekście gry o mistrzostwo Polski pomaga czy przeszkadza?
- Trudno powiedzieć. Puchary, to duży splendor dla klubu. Skoro jednak zajęliśmy na zakończenie poprzedniego sezonu siódme miejsce w lidze, to naturalne, że nas tam zabrakło. Czy przez to, że nas nie ma w europejskich pucharach, będzie więcej sił na ligę? Takie myślenie czasami może być złudne. Nieraz to, że gra się dużo, a przez to mniej trenuje, lepiej wpływa na zespół. Drużyna może się bardziej ograć. Jakbyśmy grali w Lidze Mistrzów, to na pewno byśmy nie narzekali, że zabraknie nam sił na występy w PlusLidze.
Niedawno pana zespół wzmocnił Thiago Violas, rozgrywający reprezentacji Portugalii. Jak pan ocenia tego siatkarza?
- To młody chłopak, który nawet jeśli będzie grał mniej, to na samych treningach z Jastrzębskim Węglem może się wiele nauczyć. Jest utalentowanym siatkarzem, ale chyba bardziej należy go traktować, jako inwestycję klubu na przyszłość.
Violas powiedział, że PlusLiga mu się bardziej podoba od Serie A! Czy jest pan tym zaskoczony?
- Absolutnie mu się nie dziwię. Nasza liga jest na bardzo wysokim poziomie organizacyjnym. Na mecze przychodzi wielu kibiców. To wszystko ma duży wpływ na to, że coraz większe gwiazdy przyjeżdżają do Polski.