Krzysztof Gierczyński: W pierwszym secie badaliśmy się wzajemnie

Siatkarze Tytanu AZS Częstochowa wykonali pierwszy krok w kierunku awansu do grona ćwierćfinalistów Challenge Cup, pokonując w czwartkowy wieczór hiszpańską Unicaję Almeria 3:1. Częstochowianie awans muszą jednak przypieczętować w rewanżu na Półwyspie Iberyjskim, co nie będzie łatwą sztuką.

Ekipa z Almerii szczególnie w pierwszej partii pokazała się bowiem z niezłej strony. Ośmiokrotni mistrzowie Hiszpanii skrzętnie korzystali z wielu błędów popełnionych przez Akademików i długo dyktowali warunki. W emocjonującej końcówce, gdy Akademicy w błyskawicznym tempie odrobili straty, to również do nich należało ostatnie słowo. - W pierwszym secie badaliśmy się wzajemnie i widać było dużo nerwowości. Ostatnio zresztą te pierwsze sety są dosyć nerwowe w naszym wykonaniu. Pierwszy raz graliśmy przeciwko sobie. Wcześniej oglądaliśmy grę rywali tylko na zapisach DVD. Staraliśmy się wyłapać, co lubią najbardziej grać i czy to się sprawdzi w rzeczywistości - podkreśla Krzysztof Gierczyński, przyjmujący częstochowskiej ekipy. - W końcówce tego seta udało się dogonić rywali i można było wygrać ten mecz 3:0. Wygraliśmy w czterech setach. W zasadzie od drugiej połowy pierwszego seta złapaliśmy swój rytm i to wystarczyło. Mam nadzieję, że nie zagrają lepiej w rewanżu i spokojnie awansujemy dalej. Choć to spokojnie można raczej wziąć w cudzysłów, bo na pewno na swojej hali przy swoich kibicach będą groźniejsi. Zapewne warunki atmosferyczne również im nie sprzyjały. Ochłodziło się na hali i dla nas to już były trudne warunki, a dla nich podejrzewam jeszcze bardziej.

Przed spotkaniem sztab szkoleniowy częstochowskiej ekipy uczulał swoich zawodników przede wszystkim na Jeffreya Menzela oraz Ibana Pereza. Amerykański przyjmujący okazał się rzeczywiście najjaśniejszym punktem drużyny z Almerii, zwłaszcza w działaniach ofensywnych. Skuteczna zagrywka Akademików wyeliminowała natomiast z ataku Pereza. - Dokładnie, ale trzeba przyznać, że kończyli te piłki. Spore problemy wyrządziła im nasza zagrywka. Konsekwentnie stosowaliśmy naszego flota i to zdało egzamin - dodaje Gierczyński.

Wygrana na własnym parkiecie, to jednak póki co dopiero połowa drogi do awansu do najlepszej "ósemki" Challenge Cup. Kropkę nad "i" częstochowianie muszą postawić w rewanżu w Almerii, który zapowiada się bardzo interesująco. - Na pewno rywale będą groźni, ale to my wygraliśmy i jedziemy tam ze zwycięstwem. To oni muszą teraz zrobić wszystko, by doprowadzić do złotego seta. My będziemy spokojnie grali swoje. Mam nadzieję, że ta spokojna gra, którą pokazaliśmy od końcówki pierwszego seta okaże się wystarczająca - podkreśla doświadczony przyjmujący.

Przerywnikiem w pucharowym dwumeczu z Unicają będzie dla podopiecznych Marka Kardosa niedzielny pojedynek o ligowe punkty z PGE Skrą Bełchatów. Częstochowianie zdają sobie sprawę ze swojego miejsca w szeregu, ale jednocześnie zapewniają, że zrobią wszystko, by stawić jak największy opór liderowi PlusLigi. Pojedynek z bełchatowską ekipą zapoczątkuje dla Akademików serię spotkań z rywalami z najwyższej ligowej półki. - Nastroje na pewno w zespole są bojowe. Najważniejsze, że wygraliśmy ostatnie dwa spotkania ligowe z Olsztynem i Kielcami, bo to drużyny z naszego sąsiedztwa w tabeli. Na nich zdobyliśmy punkty i to dla nas bardzo ważne. Kolejne trzy kolejki będą bardzo trudne, ale mam nadzieję, że uda nam się komuś odebrać punkty. To będzie jednak trudne zadanie, bo zarówno Bełchatów, jak i Resovia grają bardzo dobrze. Drużyna z Kędzierzyna ma problemy zdrowotne, ale do meczu z nami pewnie się wykurują. W poprzedniej rundzie wygraliśmy z Resovią, więc być może teraz uda nam się pokonać innny zespół z czołówki - kończy Krzysztof Gierczyński.

Krzysztof Gierczyński uważa, że rewanż w Almerii nie będzie spacerkem
Krzysztof Gierczyński uważa, że rewanż w Almerii nie będzie spacerkem
Komentarze (0)