Cud nad Wisłą - relacja ze spotkania AZS Politechnika Warszawska - Dynamo Krasnodar

W czwartek odbyło się rewanżowe spotkanie Politechniki z rosyjskim Dynamem Krasnodar. Inżynierowie faworytem nie byli, zwłaszcza że w pierwszym spotkaniu przegrali wyraźnie. I to aż 0:3. Jak się okazało, zdarzył się jednak cud.

Na rozgrzewkę zawodnicy warszawskiego klubu wyszli w narzutkach z wiele mówiącym napisie „S.O.S.”, mającym sygnalizować, jak wielkie są problemy finansowe klubu. Siatkarze od dłuższego czasu nie otrzymują bowiem pensji, a coraz głośniej mówi się o upadku klubu. Tuż przed spotkaniem narzutki założyli natomiast członkowie klubu kibica Politechniki.

Z trybun mecz obserwowało około 2,5 tysiąca widzów. Jednym z nich był Robert Prygiel, w poprzednim sezonie podstawowy atakujący Politechniki, a w poprzednich latach zawodnik rosyjskiego Gazpromu Surgut.

Początek bez historii

Inżynierowie faworytem nie byli, zwłaszcza że w pierwszym spotkaniu przegrali wyraźnie aż 0:3. Trener Radosław Panas nieco zaskoczył stawiając od pierwszych minut na Grzegorza Szymańskiego na pozycji atakującego, bo wydawało się, że 24-letni Paweł Mikołajczak wygrał rywalizację z doświadczonym Gelem. Początek należał do gości, prezentujących typowo rosyjską fizyczną siatkówkę. Mocno zagrywali, odrzucili rywali od siatki, a największa gwiazda zespołu i najbardziej doświadczony siatkarz, czyli Roman Jakowlew co i rusz punktował, będąc nie do zatrzymania. Ambitni gospodarze doprowadzili jednak do wyrównania, a potem wyszli na prowadzenie (Marcin Nowak kapitalnie zatrzymał na środku Sergieja Horoszewa), ale na krótko. Zawodnicy Dyanama w polu zagrywki byli nie do zatrzymania. A błędy popełniali wszyscy, od słabo spisującego się również w ataku, Krzysztofa Wierzbowskiego po skutecznego zwykle w przyjęciu Damiana Wojtaszka. Sześć punktów straconych z rzędu pokazało dobitnie, że pierwszego seta Politechnika nie wygra.

Obraz gry w pierwszej części drugiej partii nie zmienił się. Podopieczni Jurija Mariczewa przepis na wygraną mieli prosty. Zagrywali mocno i precyzyjnie, a potem Jakowlew z Nikołajem Lenionienko dopełniali dzieła zniszczenia. To do nich rozgrywający Simon Tischer posyłał najwięcej piłek. Niemiec prezentował się znacznie lepiej niż jego vis a vis Patrick Steuerwald, któremu trzeba przyznać, że miał jednak mniejsze możliwości ze względu na kiepskie przyjęcie warszawian.

Potem niespodziewanie nastąpił szybki zwrot akcji. Rosjanie nagle zaczęli tracić punkty, ale nie dlatego, że świetnie bronili Inżynierowie. Co i rusz podopieczni Mariczewa wybijali piłki w aut. Swoje dołożył blokiem Nowak, a ozdobą seta był pojedynczy blok punktowy niskiego Steuerwalda na wyższym o 15 centymetrów Stanislawie Jereminie. Politechnika mimo że przegrywała kilkoma oczkami nagle wypracowała sobie pięciopunktową przewagę. I nie oddała jej aż do końca.

Nowak znaczy kapitan

Inżynierowie poszli za ciosem w trzeciej partii. Grali skutecznie i nie popełniali błędów. Świetnie w ich szeregach spisywał się kapitan Nowak. Blokował, atakował, a i swoje dołożył zagrywką. Najwyższy polski był zdecydowanie najjaśniejszym punktem warszawskiej ekipy. Pomimo problemów w pierwszej partii dobrze spisywał się również Szymański. Rywali regularnie blokował także Ardo Kreek (zaliczył też kilka efektownych ataków), który zmienił słabego w czwartek Macieja Zajdera. I chyba nikt się nie spodziewał, że w pewnym momencie przewaga Politechniki będzie wynosiła aż dziesięć punktów. Zawodził świetny Jakowlew, gubił się Tischer, problemy z przyjmowaniem zagrywek miał Leonienko. W trzecim secie Dynamo zostało zdeklasowane przez biedną polską drużynę.

A czwarta partia? Początek kolejnego seta obfitował w świetne obrony, skuteczne bloki, ataki rozgrywających z drugiej piłki i genialne zbicia z trudnych piłek. Gdy wszyscy czekali aż Wierzbowski odda za darmo Rosjanom wysoką piłkę, ten nagle zaatakował, umieszczając elegancko piłkę w samym narożniku boiska. Kibice co chwilę oglądali piękne akcji ze strony obu drużyn. Wkrótce gra się ustabilizowała, a im bliżej końcówki, tym bardziej nerwowo się robiło. Na minimalne prowadzenie gospodarzy świetnie dysponowany Nowak, który wykorzystał kontrę. Po zmieniających się co chwilę przewagach set zakończyły dwa asy popularnego Wierzby.

Podopieczni Panasa wygrali spotkanie 3:1, a zgodnie z przepisami o wygranej miał zadecydować złoty set, rozgrywany do 15 punktów. I już w pierwszej akcji skutecznym blokiem popisali się gospodarze, którzy grali jak natchnieni, co chwilę powiększając przewagę. Po kilku minutach po akcji Wierzbowskiego, Szymańskiego, Żalińskiego i obronach Damiana Wojtaszka prowadzili pięcioma punktami. Potem przewaga jeszcze wzrosła. W złotym secie królowała Politechnika, która nie miał ku radości kibiców problemów z wygraną.

AZS Politechnika Warszawska – Dynamo Krasnodar 3:1 (18:25, 25:22, 25:15, 29:27). Złoty set: 15:7

AZS:
Steuerwald, Szymański, Żaliński, Wierzbowski, Zajder, Nowak, Wojtaszek (libero) oraz Mikołajczak, Kreek, Gałązka

Dynamo:
Tischer, Jakowlew, Jeremin, Leonienko, Hilczenko, Horoszew, Janutow (libero) oraz Żloba, Zinko, Kuzniecow

Źródło artykułu: