Fart Kielce w piątkowym meczu wyszedł z Michałem Kozłowskim i Sławomirem
Jungiewiczem w wyjściowej szóstce. Dla większości taka decyzja trenera Grzegorza Wagnera była zaskoczeniem. Czy kielczanie chcieli tym uśpić czujność przeciwnika? - Rozpoczęliśmy to spotkanie składem, którym zakończyliśmy mecz w Warszawie. Trener podjął taką decyzję. Akurat uważał, że ten skład powalczy tak jak w stolicy, no i dużo się nie pomylił, bo podjęliśmy tutaj walkę, ale tylko w dwóch pierwszych setach. Myślę, że można się było spodziewać z naszej strony takiej wyjściowej szóstki. Niestety przegraliśmy i można teraz sobie gdybać, czy jakby ktoś inny zaczął mecz w szóstce to by to wszystko wyglądało inaczej - mówił po tym spotkaniu środkowy kieleckiego zespołu.
Siatkarze Grzegorza Wagnera w poprzedniej kolejce udowodnili, że potrafią walczyć. Świadczy o tym fakt, iż doprowadzili do remisu spotkanie z warszawską Politechniką, w którym przegrywali już 0:2. W tym meczu ten scenariusz się nie powtórzył. Po dwóch setach walki siatkarze z Kielc nie byli już w stanie podjąć rękawicy. - Dwa pierwsze sety przegraliśmy dwoma oczkami, ale ile razy można przegrywać partie takim stosunkiem? - zastanawia się Grzegorz Kokociński. - Jednak przy takiej liczbie błędów nie da się wygrać. Walka była w dwóch pierwszych setach, a w trzecim to już opadło morale. Mecz po prostu został oddany. Bardzo tego żałuję, bo nie potrafiliśmy się podnieść tak jak w Warszawie, gdzie również przegrywaliśmy 0:2 i udało nam się zmobilizować i wygrać dwie kolejne partie. Niestety stąd wyjeżdżamy z zerowym kontem - dodał zasmucony siatkarz.
Siedem porażek z rzędu stawia klub w trudnej sytuacji i nie napawa optymizmem przed kolejnymi spotkaniami. Do końca rundy zostały tylko cztery spotkania i jeśli kielecki zespół chce się odbić od dna musi w końcu zacząć wygrywać, tym bardziej że przed nim dwa mecze z teoretycznie słabszymi rywalami. - Już chyba gorzej być nie może. Jedziemy teraz do Jastrzębia, gdzie również czeka nas ciężki pojedynek. To, że wygraliśmy z nimi u siebie 3:1 wcale nie znaczy, że tam pojedziemy i że będzie łatwo. Będzie jeszcze ciężej niż tutaj. Walczymy do końca. Co prawda sprawa szóstego miejsca jeszcze nie jest zamknięta, jednak skupiamy się już bardziej na tym, by znaleźć się w ósemce. Gramy z Indykpolem oraz Treflem u siebie i te mecze na pewno musimy wygrać, aby w niej pozostać - kończy zawodnik Farta.