Maciej Szeniawski: Co powie pan o postawie Resovii w meczu z Treflem?
Krzysztof Ignaczak: Było dla nas ważne, żeby wygrać to spotkanie. Ten cel został zrealizowany. Po wygranych pierwszych dwóch setach, w trzecim straciliśmy trochę kontroli i w nasze szeregi wkradło się niepotrzebne rozluźnienie. Cieszymy się jednak z wywiezionego z Gdańska kompletu punktów.
Jaki element zadecydował pana zdaniem o waszym zwycięstwie?
- Dość dobrze radziliśmy sobie w ataku i myślę, że właśnie w tym elemencie zdominowaliśmy zespół Trefla. Blok i obrona również nie funkcjonowały źle. Muszę przyznać, że spotkanie ogólnie mogło się podobać, było sporo dłuższych akcji, efektownych wymian, dużo dobrej siatkówki.
W minionym tygodniu wyszliście zwycięsko z dwumeczu z Fenerbahce Stambuł i dalej gracie w Pucharze CEV. Ciężko było wykonać to zadanie?
- Tak. Wiedzieliśmy, że jest to klasowy zespół, mający w swoich szeregach naprawdę znakomitych zawodników. Zdawaliśmy sobie sprawę, że poradzić sobie z nimi nie będzie łatwo. Ale udało się, jesteśmy w półfinale i będziemy chcieli wykonać to, co nie udało nam się w zeszłym sezonie – awansować do finału.
Hala "Podpromie" po ostatnim gwizdku sędziego niemal odleciała. Wielki hałas, jeszcze większa radość. Piękna chwila, prawda?
- Tak. To dzięki temu, że mamy wspaniałych kibiców, którzy zawsze nas wspierają, są z nami na dobre i na złe. Było to także widać przy okazji spotkania z Treflem, na które przyjechali z drugiego końca Polski tylko po to, aby nas dopingować. Bardzo serdecznie im za to dziękujemy.
Przy okazji dwumeczu z tureckim zespołem miał pan okazję spotkać się ponownie z Danielem Castellanim. Jak wspomina pan lata współpracy z tym szkoleniowcem?
- Na pewno pozytywnie. Daniel to trener, który bardzo pomógł mi w rozwoju kariery siatkarskiej. Dobrze ukształtował mnie jako zawodnika, zarówno pod względem charakteru, jak i indywidualnych umiejętności. Fajnie, że mieliśmy ostatnio okazję do rozmowy. Wymieniliśmy swoje poglądy, porozmawialiśmy o życiu codziennym. Było bardzo sympatycznie.
W połowie marca Resovię czeka półfinałowa rywalizacja z zespołem ACH Volley Lublana. Daniel Pliński wypowiedział się niedawno, że jest to zespół o klasę gorszy od Resovii w tym najlepszym wydaniu. A co pan sądzi na ten temat?
- Myślę, że mecz meczowi nie jest równy i każde zespoły grają odmienną siatkówkę. Kiedy do półfinału będzie już coraz bliżej, to będziemy chcieli zdobyć o zespole z Lublany jak najwięcej informacji. Sądzę jednak, że jest to zespół w naszym zasięgu. Wiadomo, będzie ciężko, ale miejmy nadzieję, że to właśnie Resovia awansuje do finału. W tym momencie jednak koncentrujemy się na pilnowaniu ligowej tabeli, gdyż terminarz jest bardzo napięty. Zależy nam, by nie stracić gdzieś głupio punktów, bo w czołówce jest bardzo ciasno i można łatwo stracić dystans. Chcemy uplasować się na jak najlepszej pozycji przed fazą play-off.
Co pana zdaniem będzie największym atutem Resovii w walce o sukcesy zarówno w europejskich pucharach, jak i na krajowym podwórku?
- Mamy bardzo wyrównany zespół składający się z 14 zawodników. Umożliwia to nam skuteczną rywalizację na dwóch frontach. Nasz trener ma z kogo wybierać. Myślę, że właśnie w tym tkwi nasza siła.
Myśli pan już czasami o zbliżających się coraz większymi krokami igrzyskach olimpijskich, czy na razie koncentruje się tylko i wyłącznie na sprawach bieżących?
- Póki co staram się udowodnić trenerowi swoją przydatność do reprezentacji. Jeżeli dostanę powołanie, to będę powoli myśleć o tym, co nas czeka w Londynie. Na razie nie wybiegam jeszcze tak daleko myślami. Wiem jedno – każdy z nas będzie chciał się do igrzysk przygotować jak najlepiej.