Przepustkę do gry w ćwierćfinale częstochowianie w nieprawdopodobnych okolicznościach uzyskali w hiszpańskiej Almerii. Losy awansu ważyły się w dodatkowym "złotym secie", w którym ekipie Marka Kardosa długo wiodło się jak po grudzie. Miejscowi siatkarze Unicaji prowadzili już 7:2 i wydawało się, że kwestią czasu jest ich wygrana. Wtedy doszło do nieprawdopodobnego zwrotu wydarzeń i po morderczym i dramatycznym boju Akademicy wygrali 16:14. - Siedziałem akurat na ławce i patrzyłem na to wszystko z boku. Tak się złożyło, że jeden z zawodników z Almerii wszedł na zagrywkę i huknął potężnie dwa razy. Na to nie ma siły. Pamiętam, że rok temu w meczu z zespołem z Izraela było podobnie. Też na zagrywkę wszedł zawodnik, zdobył dwa asy po taśmie i było praktycznie po secie. Na szczęście w Almerii Dawid Murek zdobył dwa asy serwisowe, podnieśliśmy się i uwierzyliśmy w to, że można wygrać. Na szczęście udało się i jak można było zobaczyć w internecie radość była przednia po meczu (śmiech) - wspomina rozgrywający częstochowskiej ekipy, Fabian Drzyzga.
Analizując pozostałe zespoły, które pozostały jeszcze na placu boju w Challenge Cup ekipa z Rennes wydaje się najsilniejsza. Barw drużyny znad Sekwany bronią m.in. środkowy reprezentacji Francji, Romain Vadeleux oraz bardzo utalentowany libero, Jenia Grebennikov. Pokonanie Francuzów może zatem znacznie utorować Akademikom drogę do wielkiego finału. - Teoretycznie można tak powiedzieć, ale nie chce mi się wierzyć, że te pozostałe siedem zespołów w tym pucharze są słabe. Sami nie znamy za bardzo tych drużyn, które nadal są w grze. Nie wiem za bardzo, jak te drużyny grają. Może rywale także myślą o nas, że jesteśmy słabi. Nie można tak do tego podchodzić. Musimy się skupić i na boisku wywalczyć awans do finału - dodaje Drzyzga.
Pierwsza odsłona walki o półfinał już w najbliższą środę w Częstochowie. Rewanż tydzień później we Francji.