Czwarta obecnie ekipa francuskiej PRO A tylko w pierwszej partii potrafiła napsuć krwi częstochowianom. Przedmeczowe prognozy mówiące o znakomitej grze ekipy Borisa Grebennikova w defensywie sprawdziły się, a w tym elemencie klasą dla siebie był szczególnie libero, Jenia Grebennikov, jedna z największych nadziei francuskiej siatkówki. - W pierwszym secie zwłaszcza w takich rozgrywkach, jak Challenge Cup obie drużyny poznają się wzajemnie. Pierwszy set, co prawda przegraliśmy, ale wyciągnęliśmy z niego wnioski - podkreśla atakujący Akademików, Michał Kamiński. - Później nasza gra wyglądała już spokojniej i pewniej. Wykorzystywaliśmy wielokrotnie wybloki, co przekładało się na punkty z kontrataków.
Udział w półfinale jest zatem dla Akademików dosłownie na wyciągnięcie ręki, ale dzieła muszą dopełnić w rewanżu w Rennes, gdzie ekipę Marka Kardosa czeka trudne, choć z pewnością nie niewykonalne zadanie. Środowy pojedynek pokazał bowiem, że nie taki diabeł straszny, jak go malują. - Liczę na wygraną na wyjeździe, bo tak na prawdę inicjatywa należała w tym meczu do naszego zespołu. Dyktowaliśmy warunki gry i na to samo liczę we Francji - dodaje bez cienia wątpliwości Kamiński, który ma za sobą dwuletnią przygodę z francuską PRO B.
Do naszego kraju drużyna Borisa Grebennikova przyleciała w dziewięcioosobowym składzie. Rosyjski szkoleniowiec nie mógł skorzystać z usług przyjmującego, Oliviera Ragondet i przede wszystkim największej gwiazdy drużyny, Romaina Vadeleux, zmagającego się z kontuzją. Niewykluczone, że do spotkania rewanżowego środkowy reprezentacji Francji zdąży się jednak wykurować. - Z tego, co nam wiadomo, to jest jednym z głównych postaci w tym zespole. Dostaje wiele piłek w ataku i jeśli zagra, to będziemy bardzo zmobilizowani, by go powstrzymać - zapowiada 24-letni atakujący.
Pojedynek w stolicy Bretanii będzie dla Akademików kolejnym przystankiem na drodze do wielkiego finału pucharowych rozgrywek. Częstochowianie zdają sobie sprawę z wielkiej szansy, która zarysowała się przed nimi. - Odbierać medal, to niesamowicie miłe uczucie. Pojedziemy do Francji po to, aby wygrać i znaleźć się w finale tych rozgrywek. A co będzie później, to zobaczymy - kończy Michał Kamiński.