Wynik sobotniego spotkania w hali Centrum może szokować tych, którzy liczyli na nieco bardziej wyrównany bój miedzy zdobywcą Pucharu Polski i wicemistrzem ligi. Jednak same cyfry nie oddają emocji, jakie towarzyszyły temu meczowi i zaangażowania, jakie oba zespoły włożyły w każdą z akcji. Ostatecznie zwyciężył Tauron MKS, a nagrodę dla MVP spotkania mogła otrzymać tylko jedna zawodniczka. - Zagrałyśmy dzisiaj bardzo dobre spotkanie, ale myślę, że "Żeberko" (Izabela Żebrowska - przyp.red.) była najlepsza z nas wszystkich i zasłużenie została zawodniczką meczu. Siatkówka to sport zespołowy i wiadomo, że do dobrego ataku trzeba dołożyć dobre przyjęcie, ale faktycznie, ona była niesamowita! - przyjmująca Charlotte Leys była pełna podziwu dla swojej koleżanki, która zdobyła w sobotnim meczu aż 25 punktów.
Trzeci set spotkania był koncertem gry MKS-u, jednak dwie wcześniejsze partie były dużo bardziej zacięte. Szczególnie dramatyczna dla gospodyń sytuacja miała miejsce w drugim secie, gdy wydawało się, że nic już nie jest w stanie powstrzymać Atom Trefl Sopot przed wyrównaniem stanu meczu. - Niezwykle ważny był drugi wygrany przez nas set. Było już 17:11 dla drużyny z Sopotu, ale udało nam się doprowadzić do remisu, a później wygrać. Dlatego tym bardziej cieszę się z tej wygranej - oceniła tę część spotkania siatkarka zespołu z Dąbrowy Górniczej.
W sezonie 2010/11, gdy zespoły z Dąbrowy Górniczej i Sopotu zmierzyły się w półfinale, spotkania rozgrywane w dąbrowskiej hali zakończyły się bolesnymi porażkami gospodyń, po których dąbrowianki nie potrafiły nawiązać walki w spotkaniach o trzecią lokatę z bialskim BKS-em. Obecnie sytuacja jest zupełnie inna: to zdobywczynie Pucharu Polski rozdają karty i są blisko upragnionego finału. - Teraz walczymy o tytuł mistrza Polski i doskonale wiemy, że rywalizacja nie jest jeszcze zakończona. Na każdym zespole ciąży presja i zdaję sobie sprawę z tego, że nie zobaczyliśmy w tym meczu siatkówki na wyjątkowo dobrym poziomie, ale walczyłyśmy o każdą piłkę i stanowiłyśmy prawdziwy zespół - tak oceniła obecną dyspozycję swojej drużyny Leys.
Po pierwszym meczu w hali Centrum sopocianki są bogatsze o wiedzę na temat aktualnej formy i taktyki rywala z Zagłębia. Dlatego niedzielne spotkanie z pewnością będzie dużo bardziej zacięte, tym bardziej, że postawiona pod ścianą ekipa Alessandro Chiappiniego prawdopodobnie postawi wszystko na jedną kartę, by zachować szansę na grę w finale ligi. - Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, ale jutro po prostu musimy wygrać. Udowodniłyśmy, że jesteśmy bardzo dobrym zespołem i już nie zamierzamy ponownie wybierać się w długą podróż do Sopotu... chociaż teraz jest ładna pogoda i w sumie nic nie stoi temu na przeszkodzie! (śmiech) Nie, musimy skończyć ten półfinał jak najszybciej, skupiamy się tylko na tym i musimy wykonać naszą pracę jak najlepiej - podsumowała zadowolona przyjmująca.