Pierwszy krok w kierunku finału częstochowianie wykonali w środowy wieczór, pokonując zespół trenera Alaina Dardenne 3:1. Belgowie na tle Akademików pozostawili przyzwoite wrażenie i pokazali, że w rewanżu we własnej specyficznej hali mogą pokusić się o niespodziankę. - Musimy pamiętać, że to był dopiero pierwszy mecz. Przed nami rewanż i to u gości z Menen. Musimy pojechać tam maksymalnie skoncentrowani, bo do finału pozostał nam niby tylko jeden, aczkolwiek aż jeden mecz - tonował nastroje atakujący częstochowskiej ekipy, Michał Kamiński. - Belgowie pokazali, że nie będzie łatwo. Stawili nam solidny opór. Myślę, że o naszej wygranej zadecydowała "zimna krew" w końcówkach.
Prefaxis zagrażał Akademikom zwłaszcza, gdy czeski rozgrywający, Ondrej Kust miał perfekcyjne przyjęcie do siatki, co pozwalało mu swobodnie uruchamiać bardzo groźnych Dragana Radovicia oraz holenderskiego atakującego, Briana Schourena. Pierwszą partię Belgowie przegrali natomiast na własne życzenie po całej masie własnych błędów. - Pierwszy set tym bardziej w pierwszym meczu jest pewnego rodzaju grą nerwów. Żaden z zespołów nie zna swoich możliwości i to wychodzi na jaw. W drugim secie popełniliśmy zbyt wiele prostych błędów, co przyczyniło się do porażki. Szybko się jednak pozbieraliśmy i doprowadziliśmy do wygranej 3:1 – cieszył się Kamiński, który w obliczu kontuzji Bartosza Janeczka jest na razie podstawowym atakującym w talii trenera Marka Kardosa.
O awansie do finału rozstrzygnie sobotni rewanż w Menen. Obok nieobliczalnej drużyny z Belgii kolejną przeszkodą przed Akademikami może być hala rywali, w której panują specyficzne warunki do gry. - Sala jest może specyficzna, ale skoro oni tam grają, to da się tam grać w siatkówkę. Nie można się bać i patrzeć na takie rzeczy. Trzeba sobie powiedzieć, że hala jest świetna i wyjść na boisko. Takie jest moje zdanie - dodaje z uśmiechem Kamiński.
Po wygranej na własnym parkiecie Akademicy znacznie zbliżyli się do udziału w wielkim finale. Milowy krok w tą stronę wykonali także siatkarze warszawskiej Politechniki, którzy na wyjeździe pokonali Tomis Constantę 3:2. Finał marzeń, w którym naprzeciw siebie stanęliby dwaj przedstawiciele PlusLigi jest zatem na wyciągnięcie ręki! - Wierzę, że będzie to miało miejsce. To byłaby fantastyczna sprawa dla polskich kibiców, jeśli w walce o złoto spotkałyby się dwie polskie drużyny. Przed nami jeszcze jeden mecz, ale wierzę, że odniesiemy kolejne zwycięstwo i znajdziemy się w finale - kończy Michał Kamiński.
Już nie mogę się doczekać jutra, zaczynam nerwowo tupać nogami:)