Była reprezentantka Polski zagrała bardzo dobre zawody i w ważnych momentach zdobywała kluczowe punkty. Zespołowi Atomu Trefla Sopot bardzo potrzebne było doświadczenie, zimna krew i rutyna siatkarki. Zagrał odmieniony. - Wygrałyśmy ten drugi mecz, ale to nie znaczy, że akurat ja coś zmieniłam szczególnie – zauważa skromnie środkowa Atomu. - Po prosu poprawiła się gra całego zespołu. Zaczęłyśmy zdecydowanie lepiej spisywać się w obronie i przede wszystkim w bardzo trudnych momentach kończyłyśmy ataki.
Postawa Banku BPS Muszynianki Fakro w drugim finałowym meczu nie zaskoczyła Eleonory Dziękiewicz in minus. - To my zagrałyśmy bardzo dobrze, a nie rywalki słabo, bo powiedzmy sobie szczerze obydwa zespoły są na zbliżonym poziomie i ten trochę wyświechtany termin - dyspozycja dnia - rzeczywiście zaważył. Nie było też częstego w siatkówce tzw. falowania gry, a to oznacza, że finał stoi na wysokim poziomie sportowym - dodaje siatkarka.
Brązowa medalistka mistrzostw Europy sprzed trzech lat ostrożnie podchodzi do dwóch meczów w Sopocie. - Bardzo chciałybyśmy wygrać dwa spotkania przed swoją publicznością, ale to będzie bardzo trudne. Na pewno lepiej się przygotujemy i będziemy tak skoncentrowane jak we wtorek - obiecuje.
Głównym czynnikiem, który zadecydował o zwycięstwie Atomu w drugim meczu była gra na pełnym ryzyku. Sopocianki postawiły wszystko na jedną kartę i raz trafiały, a raz nie, a największym grzechem ekipy Bogdana Serwińskiego było oczekiwanie, kiedy ta jazda po krawędzi się skończy. Atom to wahanie wykorzystał. - W takich meczach trzeba znaleźć moment, kiedy przeciwnik ma słabsze chwile i wtedy przycisnąć. Nam się to udało – podsumowuje Eleonora Dziękiewicz.