Do Spały wyjechało 12 zawodniczek. Wśród nich brakuje Eleny Hendzel, Białorusinki, która nie chce już występować, pomimo obowiązującego kontraktu w białostockim zespole. - Nie wiem, co się z nią dzieje - dziwi się Antoni Prokop, prezes klubu. - Nie rozmawiała z nikim, nic do nas nie napisała. Po prostu nie mamy od niej żadnych wieści. Trener Dariusz Luks nie chce martwić się sprawą zawodniczki, bo jak wyjaśnia, leży to w gestii działaczy. On sam chce się skoncentrować na przygotowaniach do nadchodzącego sezonu.
- Dla mnie najważniejsze jest to, że mam 12 zawodniczek i widziałem u nich duże zaangażowanie na pierwszych zajęciach. Ćwiczyliśmy na siłowni oraz hali i było widać, że piłka na razie nie słucha dziewcząt. Teraz jesteśmy na etapie ładowania akumulatorów - mówi szkoleniowiec, którzy ma nadzieję, że po dokonanych wzmocnieniach drużyna spokojnie powalczy o wyższe lokaty w lidze, a nie jak w poprzednich sezonach, tylko o utrzymanie. - Wzmocnienia musiały być, bo ten zespół dwa razy z rzędu bronił się przed spadkiem z ekstraklasy - wyjaśnia Luks.
Z optymizmem do nadchodzącego sezonu podchodzą również same siatkarki. - Już po pierwszych treningach mogę powiedzieć, że to może być dobry sezon - uważa Anna Manikowska, rozgrywająca, która o miejsce na boisku rywalizować będzie z Lucie Muhlstein. - Będziemy się starały obie, a trener zadecyduje, kto będzie prowadził naszą grę - dodaje.
Również Marlena Mieszała, która przyszła z Muszynianki Muszyna na pozycję Hendzel jest zdania, że zespół z Białegostoku stać na coś więcej, niż tylko na walkę o utrzymanie. - Po pierwszych zajęciach widać, że treningi będą ciężkie - twierdzi Mieszała. - Ale nie pozostaje nic innego jak zaufać trenerowi i pracować. Wywalczenie miejsc 5-8 na pewno jest do wykonania - mówi.