Po krótkim, lecz intensywnym sezonie PlusLigi Kobiet nad głową Mariusza Wiktorowicza zawisły czarne chmury: szkoleniowiec, który zdobywał z bielszczankami złoty i brązowy medal ligi, jest teraz obwiniany przez kibiców BKS-u o złe decyzje transferowe, przez które klub z Podbeskidzia zakończył sezon poza czołową trójką ligi. - Przed sezonem określiliśmy cele i, co oczywiste, chcieliśmy walczyć o mistrzostwo oraz Puchar Polski oraz jak najdalej zawędrować w Pucharze CEV. Z tych trzech celów zrealizowaliśmy tak do końca tylko jeden, bo przecież wyeliminowaliśmy Urałoczkę Jekaterynburg, zaś z późniejszym zdobywcą Pucharu CEV, Yamamay Busto Arsizio, toczyliśmy twardy bój. Czwarte miejsce w lidze nikogo nie może zadowolić, bo przecież w roku jubileuszu 90-lecia klubu chcieliśmy stanąć na podium - przyznał Wiktorowicz.
Na przyczyny słabszej postawy trzeba spojrzeć nieco szerzej: spory wpływ na poczynania bialskiego BKS-u miału kontuzje czołowych zawodniczek. Całe ligowe rozgrywki przez uraz straciła libero Agata Sawicka, problemy z wejściem w meczowy rytm po operacji miała Natalia Bamber-Laskowska. Nie można też zapominać o absencji czołowej środkowej zespołu, Alexis Crimes. Dla trenera te okoliczności nie powinny jednak usprawiedliwiać słabszej formy drużyny: - Gdyby w zespole od początku występowała Natalia Bamber-Laskowska czy Agata Sawicka wówczas gra wyglądała by inaczej. Natalia weszła do zespołu po pięciu kolejkach, zaś Agata dopingowała nas z boku. Szkoda... Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale wcale się nie zamierzam tłumaczyć czy bronić. Jeszcze raz powtórzę mam czyste sumienie, wstaję rano i spokojnie spoglądam w lustro. Starałem się jak najlepiej przygotować i prowadzić zespół. Po prostu ekipy rywalek tym razem były silniejsze. Nie czuję się przegrany i będę się upierał, że ten sezon na pewno nie był dla nas stracony - uznał szkoleniowiec.
Źródło: Przegląd Sportowy