Awantura po finale w Bełchatowie!

Ogromną awanturą zakończył się drugi finałowy mecz PlusLigi pomiędzy PGE Skrą Bełchatów a Asseco Resovią Rzeszów. Gospodarze jeszcze długo po meczu nie mogli pogodzić się z krzywdzącą, ich zdaniem, decyzją sędziego.

Wszystko zaczęło się w secie czwartym. Resovia prowadziła w meczu 2:1 i 14:13, kiedy po ataku Paula Lotmana piłka spadła poza boiskiem. Po wideoweryfikacji sędziowie zdecydowali jednak, że piłka otarła się o blok Bartosza Kurka i przyznali punkt rzeszowianom. Z tym nie mogli pogodzić się siatkarze PGE Skry, a po burzliwych protestach zarobili jeszcze żółtą kartę. W efekcie, schodząc na drugą przerwę techniczną przegrywali już 13:16. Po dużej awanturze gospodarze już do końca meczu nie mogli się pozbierać, stracili serię punktów i przegrali cały mecz 1:3.

Prawdziwa afera zaczęła się jednak dopiero po meczu. Do stolika sędziowskiego przyskoczyła cała drużyna Skry, z trenerem Jackiem Nawrockim na czele. Szkoleniowiec bełchatowian jeszcze raz oglądał całą sytuację z odtworzenia, nie szczędząc przy tym niecenzuralnych słów. - Gdzie jest blok? Ja się pytam, gdzie jest blok? My tu od rana harujemy, a wy pozbawiacie nas zwycięstwa! - wykrzykiwał do sędziów. Wtórował mu Kurek. - Śmiejesz mi się w żywą twarz i podejmujesz taką decyzję? - pytał.

W pewnym momencie drużynę Skry od stolika sędziowskiego musiała nawet odciągać ochrona. Jedynie Mariusz Wlazły zachował spokój. - Resovia byłą zdecydowanie lepsza i dlatego wygrała. Być może, gdyby punkt został przyznany nam, gra potoczyła by się inaczej, ale tego nie wiemy. Warto się jednak zastanowić, czy jest sens systemu challenge, skoro decyzje podejmuje się na podstawie niewyraźnego obrazu - mówił. 

Dopiero zwolnienia na kamerze w systemie super slow motion pokazały, że najprawdopodobniej Kurek piłki nie dotknął. O ile siatkarzy Skry mogły ponieść nerwy, mając na uwadze stawkę pojedynku, to zachowania, które ocierało się o chamstwo, nic nie usprawiedliwia. Ponadto, to raczej niepotrzebne dyskusje z sędziami, a nie stracony punkt, w środkowej fazie seta, przyczyniły się do końcowej porażki.

Szkoda, że emocje pozasportowe przesłoniły naprawdę ciekawy mecz i dużą niespodziankę, jaką były dwie wygrane Resovii. A szkoda tym bardziej, że to wszystko odbywało się na oczach Andre Meyera, szefa CEV, który przyleciał do Polski w związku z przygotowaniami do MŚ 2014. Nieskalana do tej pory opinia polskiej siatkówki w Europie mogła zostać porządnie nadszarpnięta.

Źródło artykułu: