WGP grupa E: Amerykanki idą jak burza, efektowna wygrana Niemek

W starciu dwóch niepokonanych do tej pory ekip World Grand Prix lepsza okazała się reprezentacja USA. Thaisa Menezes zdobyła 20 punktów dla swojej drużyny, ale tyle samo zapisała na swoim koncie Jordan Larson, a 19 "oczek" dodała Destinee Hooker.

Jaqueline miała spory udział w objęciu prowadzenia 6:3 w premierowej odsłonie. Następnie gra była nieco "szarpana" - raz jedna, raz druga drużyna osiągała nieznaczną przewagę. Otwarcie pojedynku ostatecznie padło łupem gospodyń.

Amerykanki przebudziły się z niemocy już na początku drugiej części. Jose Roberto Guimaraes prosił o czas przy stanie 5:2, a na pierwszej przerwie technicznej wynik wynosił 8:3. Podopieczne Hugh McCutcheona wykorzystały słabość rywalek w ataku. To wystarczyło do tego, aby doprowadzić do remisu 1:1.

Ekipa z Ameryki Północnej, dowodzona przez Jordan Larson, kontrolowała przebieg wydarzeń na parkiecie. W zmianie losów czwartego seta nie pomogły zmiany przeprowadzone po brazylijskiej stronie.

- Amerykanki popełniły mało błędów. My zrobiłyśmy ich zdecydowanie więcej i to był nasz problem podczas tego weekendu - podkreśliła na konferencji Fabiana Claudino, kapitan Brazylii. - Bardzo ważne było dla nas to, aby zagrać mecz tutaj, przy fanach bardzo żywiołowo dopingujących rywalki. Nie jesteśmy przywyczajone do gry przy tak dużej publiczności - zaznaczyła Lindsey Berg, rozgrywająca USA. - Przeciwnik mocno serwował, wobec czego nie mogliśmy grać tak szybko, jak zazwyczaj. USA to teraz najlepszy zespół na świecie, który dał nam dobrą lekcję przed igrzyskami w Londynie - dodał Roberto Guimaraes.

Brazylia - USA 1:3 (25:20, 18:25, 18:25, 23:25)

Brazylia: Fabiana, Paula, Thaisa, Jaqueline, Sheilla, Fabiola, Oliveira (libero) oraz Adenizia, Marianne, Fernanda, Camila (libero), Priscila

USA: Berg, Larson, Harmotto, Tom, Akinradewo, Hooker, Davis (libero) oraz Haneef-Park, Miyashiro, Thompson

***

Pomimo teoretycznie bardzo łatwego zwycięstwa nad Włoszkami, pierwsza i trzecia partia przyniosły dużo emocji. Kluczem do sukcesu reprezentacji Niemiec okazała się zespołowość - wśród naszych zachodnich sąsiadek ciężar zdobywania punktów rozkładał się bardziej równomiernie.

Początek meczu przebiegł po myśli Niemek, jednakże później rywalki niemal doprowadziły do remisu. Po bloku Coriny Ssuschke-Voigt wynik wynosił 19:15. W końcówce kibice zgromadzeni w hali w Sao Bernardo byli świadkami dramatycznej gry na przewagi, która padła łupem Niemiec.

Druga partia była już bardziej jednostronna. W następnej obie drużyny zaprezentowały poziom sprzed kilkunastu wcześniejszych minut. Więcej "zimnej krwi" zachowały podopieczne Giovanniego Guidettiego.

- Rywalki zagrały bardzo dobrze w ataku i bloku - zauważyła Serena Ortolani, kapitan Italii. - Kluczowe było wygranie pierwszego i trzeciego seta. Byłyśmy głodne zwycięstwa - nie ukrywała Małgorzata Kożuch. - Żałuję tej porażki, zagraliśmy źle zwłaszcza w drugiej partii. W pozostałych mieliśmy przewagę, ale nie potrafiliśmy jej utrzymać. Zawodniczki mogły czuć się zmęczone po długim i wyczerpującym starciu z Brazylią - zaznaczył Marco Bracci, szkoleniowiec zespołu z Półwyspu Apenińskiego.

Niemcy - Włochy 3:0 (30:28, 25:13, 26:24)

Niemcy: Hanke, Ssuschke-Voigt, Furst, Beier, Kożuch, Brinker, Durr (libero) oraz Burchardt

Włochy: Anzanello, Rondon, Barazza, Ortolani, Piccinini, Bosetti, De Gennaro (libero) oraz Barcellini