Francuzi przed ostatnią kolejką wciąż mieli szanse na awans. Musieli pokonać za trzy punkty Koreańczyków i liczyć na potknięcie Amerykanów. Pierwszą cześć planu wykonali perfekcyjnie. Nie pozwolili rywalom w żadnym secie przekroczyć granicy 20 punktów.
Pierwsza partia zaczęła się po myśli Azjatów, którzy w pewnym momencie prowadzili 15:12. Wtedy jednak zaczęli popełniać niewymuszone błędy i inicjatywa przeszła na stronę Francuzów. Już przy stanie 22:18 los seta wydawał się przesądzony. Blok Trójkolorowych dopełnił dzieła. Kolejna odsłona pojedynku była popisem Mariena Moreau, który poprowadził kolegów do bardzo wysokiego zwycięstwa (25:15). Koreańczycy próbowali pozbierać się po tym ciosie. Przy stanie 7:5 zmusili nawet trenera rywali do wzięcia czasu. Był to jednak ich ostatni zryw. Później nie nawiązali już walki i przegrali 17:25. Francja dominowała w każdym elemencie. Najlepiej Europejczycy zagrali blokiem, w którym osiągnęli przewagę 11:3. Na nieoficjalną nagrodę MVP zapracował Moreau, który zdobył 17 punktów.
- To był świetny mecz. Przystąpiliśmy do niego bardzo skupieni i mam nadzieję, że nie jest naszym ostatnim w tegorocznej Lidze Światowej. Jestem dumny z tego co zrobiliśmy przez ostatnie dni, bo odkąd nie wywalczyliśmy olimpijskiej kwalifikacji gra się nam bardzo trudno - komentował Pierre Pujol.
Francja - Korea 3:0 (25:19, 25:15, 25:17)
Francja: Trefle, Hardy-Dessources, Toniutti, Moreau, Samica, Tillie, Grebennikov (libero) oraz Rouzier, Pujol, Tuia.
Korea: Jeon, Han, H.S. Choi, Kim, Ha, M.H. Choi, Yeo (libero) oraz Kwon, S.K. Lee, Bu, K.J. Lee.
Nadzieje Francuzów okazały się płonne. Amerykanie również odnieśli zwycięstwo i potwierdzili swój awans do turnieju finałowego. Potrzebowali jednak do tego aż pięciu setów, bo przyszło im się zmierzyć z podstawowym składem Włochów, co w tegorocznej światówce nie zdarzało się często.
W pierwszym secie zespoły bardzo długo walczyły punkt za punkt. Wreszcie w końcówce Amerykanie wypracowali sobie przewagę 24:21, ale nie potrafili jej wykorzystać. Włosi, głównie dzięki świetnej grze blokiem, obronili piłki setowe, a Michał Łasko zakończył partię. Jankesi wyciągnęli wnioski z tego rozstrzygnięcia. W drugiej odsłonie pojedynku to oni kontrolowali boiskowe wydarzenia i wygrali 25:20. W trzecim secie do gry wrócili Azzuri. Po ataku Alessandro Feia prowadzili już 12:9. Choć gospodarze turnieju w Dallas odrobili straty, końcówka padła łupem Europejczyków. Groźba porażki i utraty pierwszego miejsca w grupie coraz bardziej ciążyła na podopiecznych Alana Knipe'a. Zdołali jednak opanować nerwy. Sean Rooney poprowadził ich do przekonującego zwycięstwa w czwartej partii i przypieczętował swoim atakiem awans USA do Final Six Ligi Światowej. Tie-break był już popisem miejscowych, którzy nie pozostawili Włochom złudzeń, co do tego, kto był najlepszą drużyną w grupie C. Najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania okazał się Clayton Stanley (25 punktów). Przez cały mecz wspierał go Matthew Anderson (20 oczek). Dla Italii 21 punktów zdobył Ivan Zajcew, a 17 Michał Łasko.
- Amerykanie zasłużyli dziś na zwycięstwo. To był nasz najlepszy mecz w tym tygodniu. Jestem zadowolony, że przez trzy sety graliśmy na naprawdę wysokim poziomie, nawet jeśli mieliśmy jakieś problemy. Nie jesteśmy jeszcze w odpowiedniej kondycji fizycznej i dlatego USA wygrało - wyjaśnił trener Mauro Berruto.
USA - Włochy 3:2 (26:28, 25:20, 24:26, 25:17, 15:10)
USA: Anderson, Lee, Suxho, Priddy, Holmes, Stanley, Lambourne (libero) oraz Rooney, Lotman, Smith.
Włochy: Parodi, Łasko, Zajcew, Travica, Fei, Birarelli, Giovi (libero), Bari (libero) oraz De Togni, Papi, Boninfante.
Tabela grupy C: