Młodzi "gryzą" nas po kostkach - rozmowa z Grzegorzem Szymańskim z AZS PW

Grzegorz Szymański to jeden z niewielu graczy, którzy pozostali w składzie AZS Politechniki Warszawskiej na kolejny sezon. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl mówił o perspektywach na przyszłość.

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Joanna Seliga: Nowy sezon za pasem, a ostatnie mecze sparingowe nie zachwycają. Daleko wam jeszcze do optymalnej formy?

Grzegorz Szymański: Dosyć ciężko przygotowywaliśmy się do tych rozgrywek. Wciąż jednak nie jestem do końca zadowolony z osiągniętej przeze mnie dyspozycji. Przede mną wiele do poprawienia, zarówno w ataku, jak i zagrywce.

Drużyna z pewnością wciąż się dociera. Z podstawowego w zeszłym sezonie zestawienia pozostali nieliczni...

- Mamy w drużynie wielu nowych zawodników. Może tego tak do końca nie widać z boku, ale w dalszym ciągu musimy się zgrywać. To, co pokazaliśmy na memoriale Zdzisława Ambroziaka, to na pewno nie jest jeszcze to, co chcielibyśmy grać.

Czuje pan oddech Pawła Adamajtisa na swoich plecach? W memoriale Ambroziaka pokazał się w krótkim wymiarze czasowym, lecz mimo to wyszło mu kilka ciekawych zagrań.

- Można powiedzieć, że już od kilku lat młodzi "gryzą" nas, starszych i bardziej doświadczonych, po kostkach. Ja osobiście mogę się jedynie cieszyć z tego, że potrafię jeszcze w wieku 34 lat rywalizować z tak młodymi chłopcami i walczyć o miejsce w podstawowym składzie. Cieszę się też, że mogę im coś pokazać, czegoś może nauczyć. Dla mnie to wielki plus. Oby tylko zdrowie wciąż dopisywało.

Myślał pan o odejściu z Warszawy? Nie wszystko jest tu kolorowe.

- W moim przypadku nie było w ogóle mowy o odejściu z Politechniki, ponieważ miałem z klubem podpisaną umowę. Na siłę nie szukałem więc innych opcji, bo wiedziałem, że tu zostanę. Nie wiem, być może gdybym się tym zainteresował, pojawiłyby się jakieś inne oferty. Drużyna miała być jednak zgłoszona do PlusLigi, więc nie miałem powodów, by próbować zmienić otoczenie.

A problemy finansowe klubu? Odchodzą powoli do przeszłości, sytuacja jakoś się stabilizuje?

- Cały czas są obawy o stan finansowy klubu. Pani prezes nadal walczy, rozmawia z różnymi sponsorami. Nie przekłada się to jednak na płatności. Wciąż mamy mniejsze lub większe problemy, zaległości z poprzedniego sezonu. Trochę się to za nami ciągnie. Staramy się na tym nie skupiać, trenujemy, gramy, a jak to się będzie rozwijało, zobaczymy za jakiś czas. Na pewno nie chcielibyśmy, aby doszło do takiej sytuacji, jak w zeszłym sezonie, kiedy już na przełomie roku 2011 i 2012 finanse całkowicie się skończyły i było bardzo ciężko.

O jakich kwotach mówimy?

- Nie chciałbym na forum publicznym mówić o konkretnych liczbach ani innych szczegółach. Faktem jednak jest, że takowe zaległości istnieją - nie ukrywam.

Nie pieniądz, a gra jest więc priorytetem. Co chciałby pan w tym roku osiągnąć z drużyną?

- Będziemy walczyć o jak najwyższą lokatę pewnie w okolicach drugiej piątki. Wiadomo, że takie ekipy, jak Skra, ZAKSA, Resovia, Jastrzębie, czy nawet już teraz Delecta Bydgoszcz, to zespoły, z którymi o wygraną będzie bardzo trudno. Mecze z nimi będą dla nas jednak wisienką na torcie. Będziemy w nich dawać z siebie 150 procent i zobaczymy, może uda nam się urwać faworytom jakieś punkty.

Nowy sezon, nowa kadra, również nowy szkoleniowiec. Skaczecie do siatkarskiej wody na główkę czy kontynuujecie rozpoczętą pracę?

- Można powiedzieć, że to jest kontynuacja tego, co zapoczątkował Radek Panas. On i Kuba Bednaruk współpracowali już od jakiegoś czasu i rzeczywiście nasz obecny szkoleniowiec w pewnym sensie podąża śladami swojego poprzednika. Sami wiemy, jak to wszystko wyglądało wcześniej, praca w zeszłym roku szła nam bardzo fajnie. Kuba ma też swoją wizję, która po części wynika z tego, czego nauczył się od Radka. Jak na razie wychodzi mu to dobrze. Powoli się docieramy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×