Maciej Szeniawski: Po rocznym odpoczynku od siatkówki wróciła pani na parkiety Orlen Ligi. Ciężko jest po takiej przerwie ponownie przyzwyczaić się do siatkarskiego życia?
Aleksandra Jagieło: Oj, bardzo ciężko, szczególnie przez pierwszy miesiąc po powrocie. Przez ostatni rok prowadziłam nieco inne życie. Ale nie ukrywam, że już mi brakowało siatkówki. Cieszę się więc, że wróciłam.
Tuż przed tym, jak zawiesiła pani karierę, zdobyła pani z Muszynianką mistrzostwo Polski. W następnym sezonie, pod pani nieobecność, drużynie nie udało się obronić tytułu. Podejrzewam, że wraca pani z jasno określonym celem - odzyskania dla Muszynianki prymatu na krajowym podwórku?
- Taki mamy postawiony cel w klubie i nie ukrywam, że bardzo bym się cieszyła, gdybyśmy go osiągnęły.
Od sezonu 2002/2003 niemal każda pani przygoda z polską ligą kończy się dla pani zdobyciem złotego medalu. W lidze mężczyzn zwykło się niegdyś mówić, że ten, kto ma w składzie Mariusza Wlazłego, zdobywa mistrzostwo Polski. Można powiedzieć, że w pani przypadku jest bardzo podobnie.
- (śmiech) No nie wiem, miło mi, że tak ktoś może pomyśleć. Fajnie by było, gdyby udało nam się odzyskać mistrzostwo. Muszynianka to bardzo dobry klub i od kilku lat zawsze gra w finale. Wierzę, że w tym roku wygramy zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski. Takie są nasze cele. Mamy bardzo fajny zespół, który jest dość dobrze zgrany. Wiadomo, czeka nas jeszcze wiele pracy, ciągle musimy sporo rzeczy poprawić. Wszystko jednak idzie w dobrym kierunku.
Muszynianka, podobnie zresztą jak większość drużyn Orlen Ligi, przeszła tego lata prawdziwą rewolucję kadrową. W klubie pojawiło się aż 7 nowych zawodniczek. Wydaje się jednak, że bardzo szybko udało wam się znaleźć wspólny język.
- Tak, to prawda. Jeśli chodzi o rewolucje, to w najlepszej sytuacji wydaje się być zespół z Dąbrowy, bo tam tych zmian zaszło najmniej. U nas, tak jak pan powiedział, pojawiło się 7 nowych zawodniczek. Dobrze jednak się dogadujemy i przez to łatwiej jest nam się zgrać. Dysponujemy bardzo walecznym zespołem i myślę, że to jest nasz wielki plus.
Jedną z nowych zawodniczek w zespole jest Valentina Serena. Dobrze się pani gra z tą włoską rozgrywającą?
- Na razie bardzo dobrze. Dla Valentiny pierwsze mecze mogą być bardzo stresujące, stanowić pewne przetarcie. Nigdy wcześniej nie grała przecież w lidze polskiej. Dwa pierwsze mecze pokazały, że wszystkie mamy momenty nerwowości i robimy głupie błędy, przez co tracimy wówczas zbyt wiele punktów. To są rzeczy, nad którymi musimy pracować. Jeśli chodzi o Valentine, to na pewno nie będzie miała z tym problemów, bo jest bardzo pracowitą dziewczyną. Poza tym jest sympatyczna i można się z nią łatwo dogadać. Dysponuje także sporym atutem w postaci pokaźnego jak na rozgrywającą wzrostu.
Już w 2. kolejce ligowej Muszyniance przyszło rozgrywać mecz na szczycie Orlen Ligi. Jak oceni pani postawę swojego zespołu w meczu przeciwko Atomowi?
- Gdy spisywałyśmy się dobrze na zagrywce, to potrafiłyśmy prowadzić bardzo wysoko. W niektórych momentach zdarzały nam się jednak przestoje i popełniałyśmy sporo własnych błędów. Wówczas niepotrzebnie traciłyśmy budowaną wcześniej przewagę. Musimy mocno pracować, by w przyszłości unikać podobnych sytuacji.
Wydaje mi się, że mecz z Atomem mógł wzbudzić w pani dodatkowe emocje. Nadarzyła się bowiem dla pani okazja do spotkania z trenerem Matlakiem. Jak wspomina pani swoją reprezentacyjną współpracę z tym szkoleniowcem?
- Trener Matlak jest bardzo sympatyczną osobą i zawsze miałam z nim dobry kontakt. Jeśli jest okazja się spotkać, to zawsze miło się nam rozmawia. A jeśli chodzi o wspomnienia, to mistrzostwa Europy w 2009 to jeden z piękniejszych momentów, jakie przeżyłam w swojej karierze. Wszystko, co się dobrze kończy, zawsze się później miło wspomina.
Już 24 października Muszyniankę czeka inauguracyjny mecz w Lidze Mistrzyń. Macie postawiony jakiś cel na te rozgrywki?
- Muszynianka co roku walczy o to, by zagrać w turnieju finałowym. Wierzę, że w końcu się to uda. Naszym pierwszym celem jest oczywiście wyjście z grupy, która jest bardzo wyrównana. Kiedy osiągniemy ten cel, to systematycznie będziemy stawiać sobie kolejne. Chcemy spełnić oczekiwania i zajść naprawdę daleko.