Tureckiego hegemona nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi siatkówki; mowa o zespole, który 26-krotnie zdobywał medale w swojej lidze, z czego aż 23 razy były to złote krążki. Eczacibasi może pochwalić się także 8 Pucharami Turcji i jednym Superpucharem tego kraju. Jedyne, na co mogą narzekać władze i kibice powstałego w 1968 roku klubu, to brak poważnego sukcesu na arenie międzynarodowej; tak uznanego w swoim kraju zespołu z pewnością nie zadowala zwycięstwo w Top Teams Cup z 1999 roku czy drugie lokaty w Pucharze CEV sprzed ponad trzydziestu i dwudziestu lat. Stołeczny klub w ostatnich latach regularnie kończy swoją przygodę w europejskimi pucharami w fazie play-off turnieju, czasem tylko sięgając okolic podium jak w sezonie 2008/9, kiedy zawodniczki Eczacibasi wywalczyły 4. pozycję (wcześniej eliminując z gry o końcowy triumf Muszyniankę).
W tym roku cel drużyny jest jasny: przełamanie europejskiej niemocy i awans do Final Four oraz zdominowanie w LM swoich rywali z krajowego podwórka, Galatasaray i Vakifbank Stambuł. W Eczacibasi od początku istnienia klubu grały najlepsze zawodniczki z kadry Turcji, ale także uznane stranieri (z ich bogatego grona wymienić można choćby Antonellę del Core, Ivanę Djerisilo czy Barbarę Jelić) i nie inaczej jest w tym roku: o sile ataku stanowić będzie Neslihan Darnel, której w sukurs przychodzić będzie weteranka siatkarskich parkietów Lubow Sokołowa, a także Senna Usić i Maja Poljak. Wizyta takich siatkarskich tuzów w dąbrowskiej hali Centrum będzie znaczącym wydarzeniem.
Drużyna Eczacibasi zdążyła już pokazać się polskim kibicom w tym roku; zawodniczki Lorenzo Micellego wzięły udział w towarzyskim turnieju w Pile, gdzie zaprezentowały swoją siłę, wygrywając we wszystkich trzech spotkaniach. Wtedy turecki zespół był dopiero w fazie przygotowań, należy spodziewać się, że podczas najbliższego starcia z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza siła ognia Eczacibasi będzie znacznie bardziej okazała.
Widzowie ostatniego Memoriału Agaty Mróz-Olszewskiej przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na poczynania biorącego udział w turnieju azerskiego zespołu: zawodniczki Alessandro Chiappiniego zaprezentowały się w Katowicach fatalnie, widoczny był brak zgrania i odpowiedniego rytmu meczowego. Mało kto dowierzał, że Azerrail jest jedną z najbardziej obiecujących drużyn w Europie. Jednak z każdym kolejnym rozegranym sparingiem azerski klub prezentował się coraz lepiej, o czym świadczą wyniki międzysezonowych zmagań we Wrocławiu i Pile, w których Azerrail pewnie zwyciężył. Do serii sukcesów w kraju nad Wisłą drużyna Chiappiniego dołożyła dobrą postawę w kilku sparingach rozegranych na terenie Azerbejdżanu.
Co prawda inauguracja ligi nie poszła po myśli stołecznych siatkarek (1:3 z Igtisadchi Baku), ale nie można na podstawie jednej ligowej kolejki oczekiwać podobnych wyników Azerrailu w elitarnej LM. Zwycięzca Pucharu Challenge z 2011 roku ma chrapkę na sprawienie małej sensacji w najbardziej prestiżowych rozgrywkach na Starym Kontynencie. Pomóc w tym mają poczynione przez klub transfery, w których częstym wspólnym mianownikiem jest polska liga. Z niej do Azerrail przeszło aż 6 siatkarek: Milena Radecka, Megan Hodge, Caroline Wensink, Debby Stam-Pilon, Ana Grbac i Arielle Wilson. Gdy do tak silnej ekipy dołączyć Manon Flier i Sarę Anzazello, staje się jasne, że drużyna z Baku nie zamierza walczyć w LM tylko o godny występ w sześciu meczach. Podobnie jak w przypadku Eczacibasi, i tu w grę wchodzi przeniesienie rywalizacji krajowej na nowy poziom: przebudowany Azerrail zechce utrzeć nosa dominującej w ostatnich latach Rabicie Baku, dlatego każdy mecz będzie dla zespołu Chiappinego na wagę złota.
Niemiecki zespół to najmniej znana i rozpoznawalna ekipa z grupy D, jednak i w jej przypadku można doszukać się śladu polskiego. Z tym zespołem niemal rok w rok w towarzyskich potyczkach mierzyła się wrocławska Gwardia (obecnie Impel), tak było również po sezonie 2011/12, kiedy to drużyna z Drezna wzięła udział w organizowany przez klub z Dolnego Śląska Gwardia Cup 2012. Niemki zajęły wtedy czwartą, ostatnią pozycję.
Wielu kibiców po spojrzeniu na skład grupy LM, w której znalazł się dąbrowski zespół, zgodnie umieszczało SC Dresden właśnie na samym końcu tabeli, uznając drużynę Alexandra Waibla za najsłabszego rywala. Przypomnijmy, że ten teoretycznie najsłabszy zespół ma w swoim dorobku brąz (2008) i triumf w Pucharze Challenge (2010) oraz trzy krajowe puchary; od 2007 roku drezdeński klub regularnie plasuje się w pierwszej trójce siatkarskiej Bundesligi i może poszczycić się dwoma krajowymi triumfami (1999 i 2007). Także aktualny skład wicemistrzyń Niemiec zasługuje na dłuższą chwilę uwagi, ponieważ znajdziemy w nim znane w naszym kraju reprezentantki Niemiec (Mareen Apitz, Kerstin Tzscherlich), Holandii (Robin De Kruijf, Myrte Schoot) i Czech (Martina Utla). Co prawda niemiecki zespół nie jest wymieniany nawet wśród kandydatów do awansu do fazy play-off Ligi Mistrzyń, jednak z całą pewnością nie należy go lekceważyć.