Przed sezonem w rozmowie ze SportoweFakty.pl młody libero Akademików Kacper Piechocki powiedział: - Z takimi zespołami, jak AZS Olsztyn, Effector Kielce, czy Politechnika Warszawska chcemy punktować. Mecze z wyżej notowanymi rywalami będą dla nas dobrym sprawdzianem, jak prezentujemy się na ich tle. Nie patrzymy, czy będziemy grali o utrzymanie, czy o coś więcej. Chcemy walczyć w każdym meczu.
Już dzisiaj wiemy, że podopieczni Marka Kardosa z żadnym z wyżej wymienionych rywali w początkowych kolejkach PlusLigi, nie ugrali choćby seta. Zrobili to dopiero w meczu z Lotosem Treflem Gdańsk, który ostatecznie przegrali 1:3. Obecnie Wkręt-met AZS Częstochowa ma na swoim koncie 0 zwycięstw, 5 porażek, a ich stosunek setów wynosi 1:15. Okazuje się, że przed częstochowską ekipą najgorsze może dopiero nadejść, gdyż w najbliższych pięciu kolejkach zagrają z Asseco Resovią Rzeszów, PGE Skrą Bełchatów, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, Jastrzębskim Węgielem oraz Delectą Bydgoszcz. Skoro z o wiele słabszymi zespołami Akademicy spod Jasnej Góry nie byli w stanie ugrać choćby seta, ciężko zakładać, że zrobią to z drużynami z czołówki tabeli. Bardzo prawdopodobne wydaje się, że po X kolejce PlusLigi częstochowianie będą mieć na koncie 0 punktów, zaś bilans setów w najgorszym wypadku będzie wynosił 1 do 30. Czegoś takiego w historii polskiej, a nawet światowej siatkówki ciężko się doszukiwać.
Od roku 1990, kiedy to AZS Częstochowa zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Polski (w sumie zdobył ich 6), zespół ten nie zajął w lidze miejsca gorszego niż szóste. Teraz wydaje się, że częstochowianie będą toczyć bój co najwyżej o miejsca 9-10.
We wcześniejszych latach Akademicy, pomimo pewnych problemów finansowych, zawsze potrafili wyjść z tego obronną ręką i ostatecznie odpłacić swoim fanom za zaufanie jakim ich obdarzyli. Szczególnie w zeszłym sezonie częstochowianie mogli być zadowoleni z wyników swojego ulubionego klubu, gdy ten wygrywał europejskie rozgrywki Challenge Cup, a w PlusLidze zajął szóstą pozycję. Obecnie, mimo wybudowania nowego obiektu w Częstochowie, już nie jest tak różowo, a najmłodsza drużyna w polskiej lidze (średnia wieku zawodników AZS-u Częstochowa to 23,4 lata) przegrywa mecz za meczem.
Ciężko mieć pretensje do samych bardzo młodych i jeszcze niedoświadczonych zawodników. Zostali oni rzuceni od razu na głęboką wodę, gdyż wcześniej praktycznie nie dostali szansy występów w jednej z najlepszych lig w Europie. 18-letni Marcin Janusz z marszu został pierwszym rozgrywającym zespołu PlusLigi, 20-letni Grzegorz Bociek pierwszym atakującym, a mający zaledwie siedemnaście lat Kacper Piechocki ma za sobą debiut na pozycji libero. Z podstawowych zawodników AZS-u w poprzednim sezonie, pozostał tylko Dawid Murek (odeszli Drzyzga, Sobala, Janeczek, Wiśniewski, Gierczyński, Stańczak), który na nieszczęście Akademików zmaga się z poważną kontuzją kolana i do gry wróci być może w styczniu 2013 roku.
Po odejściu rutynowanych zawodników, we Wkręt-mecie AZS-ie Częstochowa pozostała tylko pustka. Do ekipy dołączył wprawdzie 40-letni Andrzej Stelmach, który najlepsze czasy gry ma już za sobą i raczej sportowo nie wiele może wnieść do nowej-starej drużyny. W częstochowskim zespole nie została zachowana pewna równowaga pomiędzy doświadczeniem, a młodzieńczą fantazją, co nieźle funkcjonowało w zeszłym sezonie.
Najbardziej cierpią kibice wielokrotnego mistrza Polski, którzy kupując bilety na mecz swojej ukochanej drużyny, muszą raz za razem przełykać gorycz porażki. Owszem, Akademicy nie spadną z PlusLigi, która została zamknięta, lecz polityka transferowa klubu dla większości fanów spod Jasnej Góry jest rozczarowująca. Sprzedany został praktycznie cały podstawowy skład częstochowskiej ekipy, a w miejsce tych siatkarzy nie sprowadzono żadnego doświadczonego zawodnika, który mógłby wnieść jakość do tego zespołu.
Czy młodzi polscy zawodnicy wspierani przez 20-letniego Serba Srecko Lisinaca są skazani na porażkę w tym sezonie? A może nastąpi niespodziewane przełamanie, które podniesie morale i da większą wiarę we własne umiejętności siatkarzom AZS-u Częstochowa?