W poniedziałek Impel Wrocław zakończył współpracę z rozgrywającą Kim Staelens. Holenderka, która miała być gwiazdą drużyny, okazała się transferowym niewypałem. - Kontrakt rozwiązaliśmy za porozumieniem stron, z powodów osobistych zawodniczki - wyjaśnia jednak Jacek Grabowski, prezes Impel Volleyball S.A.
W ostatnim meczu ligowym wrocławianki na własnym parkiecie przegrały 0:3 z Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza. Było to już kolejne spotkanie, które zawodniczkom Impela nie wyszło tak, jak wszyscy oczekiwali. - Co do fatalnego meczu, to bym się nie zgodził. Spotkanie było w dwóch setach bardzo wyrównane. Myślę, że przeciwnik miał największą przewagę w jednym elemencie - mianowicie w rozegraniu. Nasze rozgrywające nie są - niestety - w stanie sprostać w konfrontacji przeciwko Magdzie Śliwie, która - jak wiemy - nie gra wszystkich spotkań, ale jak już występuje, to robi to znakomicie. Myślę, że to jest największa słabość naszego zespołu i tutaj szukamy przyczyn - mówił w sobotę Grabowski.
To właśnie rozgrywającym - Kim Staelens i Marcie Haładyn - oberwało się najbardziej. Tej pierwszej we Wrocławiu już nie ma. - Na tę chwilę największym problemem naszego zespołu jest rozegranie. Ani Kim Staelens, ani Marta Haładyn nie są w stanie w żaden sposób tak naprawdę nawiązać jakiejkolwiek rywalizacji. Jeżeli ktokolwiek trochę się zna na siatkówce, to w tym meczu po raz kolejny to było widać. W poprzednich spotkaniach było dużo, dużo gorzej. Często nie mieliśmy nawet wystawy, a to już po prostu nie da się na żadnym poziomie wygrać, a już na pewno nie w tej tak silnej lidze - zaznaczył prezes. - Taka prosta gra jaką my prowadzimy w tej chwili niestety nie wystarcza. Wielokrotnie nasze środkowe nie wiedziały, gdzie ta piłka będzie podana. Tak powinno wyglądać rozegranie w takiej lidze. Magda to pokazała dobitnie, czarno na białym. Tak wygląda rozgrywająca w najwyższej klasie rozgrywkowej - dodał komplementując rozgrywającą dąbrowianek, Magdalenę Śliwę.
Haładyn jest jednak nieco usprawiedliwiona, bowiem z powodu kontuzji do drużyny dołączyła z opóźnieniem. - Problem polegał też na tym, że Marta była kontuzjowana i nie mogła wejść w ten sezon od początku do końca na swoim normalnym poziomie - stwierdził Grabowski.
Trzeci set w sobotnim spotkaniu wrocławianki oddały jednak praktycznie bez walki. W stolicy Dolnego Śląska cały czas wierzą jednak, że Impelki w końcu się przebudzą i zaczną odnosić zwycięstwa. - Brakuje wewnętrznej siły temu zespołowi. To jest niestety powiązane z tym, że drużyna nie grała dobrze. Głęboko wierzę jednak w to, że ten zespół się podniesie. To jest najważniejsza myśl. Wierzę, że jest w stanie wygrać ze wszystkimi. Mamy jeszcze trochę czasu. Oczywiście jest go coraz mniej, kurczy się, mecze niestety uciekają. Myślę, że ta drużyna w play-offach jest w stanie wygrać z każdym. Kwestia teraz tylko, żeby się do nich zakwalifikować może nie na ósmym miejscu, bo to może być trudne, gdyż trafimy na najlepszy zespół. Myślę, że każde inne miejsce daje temu zespołowi szansę awansu do czwórki - podkreślił Jacek Grabowski.
Już po sobotnim meczu stało się jasne, że najbliższe dni w Impelu Wrocław nie będą najłatwiejsze. - To jest kolejny bardzo gorący tydzień. Kolejny tydzień, w którym nie ma tak naprawdę ani godziny spokoju, bo cała doba wypełniona jest pracą nad tym, co zrobić, aby było lepiej. Myślę, że było widać, że trochę drgnęło. Trener postawił na Martę Haładyn. Była to niewątpliwie dobra decyzja - zaznaczył prezes Impel Volleyball S.A.
- Cały czas nam czegoś brakuje. Wierzę, że przyjdzie moment, że i szczęście się uśmiechnie do nas i po prostu zaczniemy wygrywać. Nam jest po prostu potrzebne zwycięstwo jak tlen do życia. Jeżeli wygramy mecz, myślę że później będzie dużo łatwiej. Mniej rzeczy będzie przeszkadzało, a po prostu będzie większe zaufanie do wszystkich i do wszystkiego - podsumował Grabowski.
Czy więc lekiem na całe zło będzie nowa rozgrywająca, która ma dołączyć do drużyny w miejsce Staelens? Czy też Impelowi Wrocław potrzeba jeszcze większych zmian? To już czas pokaże.