Zespół Budowlanych Łódź na własnym parkiecie pokonał AZS Białystok. W te breaku przyjezdne prowadziły już czterema punktami, ale dzięki dobrej zagrywce Eweliny Mikołajewskiej gospodynie odrobiły straty. - Ten mecz był, jak taka jedna wielka sinusoida. Raz jeden zespół grał lepiej, raz drugi. Wydaje mi się, że tylko własne błędy zadecydowały o tym, że wygrałyśmy tego tie breaka. Psułyśmy dużo mniej niż AZS, miałyśmy chłodniejsze głowy. Cieszymy się, że wygrałyśmy, dwa punkty nam były potrzebne, chociaż było ciężko - przyznała po meczu Agata Durajczyk.
Libero łódzkiej drużyny w poprzednim sezonie występowała właśnie w barwach AZS-u Białystok. - Już kilka razy grałam przeciwko swoim byłym zespołom, dlatego aż tak się tego nie odczuwa. Na pewno towarzyszy temu większa motywacja, żeby wygrać mecz. Natomiast co roku praktycznie gra się przeciwko jakiemuś poprzedniemu zespołowi - powiedziała Durajczyk.
Postawa Budowlanych Łódź w tym sezonie nie zachwyca. Przed pierwszą kolejką eksperci typowali zespół do walki o miejsca 5-8. Łodzianki grają raz lepiej, raz gorzej: potrafią masowo tracić punkty, a następnie szaleńczo je odrabiać. - Niestety, tak właśnie to wygląda, dlatego mamy dopiero osiem punktów, a nie więcej. Bardzo nam żal tego ostatniego meczu (przegranego z Legionovią - przyp. red.) - stwierdziła libero Budowlanych.
W spotkaniu z AZS-em nieprzyjemnej kontuzji nabawiła się Aleksandra Kruk, zawodniczka zderzyła się z łokciem Sorai Dos Santos i przedwcześnie musiała opuścić boisko. - Jest ważną zawodniczką dla zespołu, ale dałyśmy radę - zakończyła z uśmiechem Durajczyk.