Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn-Koźle przystępując do meczu z tureckim zespołem pomni byli porażki, jaką przed kilkoma tygodniami poniósł w starciu z Arkasem Izmir zespół PGE Skry Bełchatów. O lekceważeniu rywala nie mogło więc być mowy. Tym bardziej, że goście do Kędzierzyna-Koźla przyjechali wzmocnieni Joao Paulo Bravo. Brazylijczyk rozpoczął jednak mecz na ławce rezerwowych.
Początek meczu zwiastował, że o punkty gospodarzom będzie bardzo ciężko. Przyjezdni grali czujnie na siatce wyblokowując ataki Łukasza Wiśniewskiego i skutecznie kontratakując. Taka sytuacja miała jednak miejsce tylko do pierwszej przerwy technicznej, na którą obie ekipy zeszły przy prowadzeniu gospodarzy 8:7. Z biegiem czasu podopieczni Daniela Castellaniego przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Po serii pomyłek w ataku Libermana Agameza i dobrych zagrywkach Jurija Gladyra, polski zespół zdołał odskoczyć przeciwnikom na pięć oczek (12:7). Po stronie gości dwoił się i troił w ataku Burutai Subasi, jednak to nie wystarczyło na zmniejszenie dystansu dzielącego obie ekipy. Drużyna ZAKSY do końca partii kontrolowała sytuację, pod koniec seta powiększając jeszcze przewagę po atakach Luiza Felipe Fonteles, który zakończył pierwszą partię efektownym atakiem.
Drugą odsłonę ponownie lepiej rozpoczął polski zespół, który dzięki skutecznej grze Felipe Fontelesa szybko odskoczył na dwa punkty. Rywale mieli jednak w swoich szeregach Libermana Agameza, który błyszczał zarówno w ataku jak i w grze blokiem, dzięki czemu dystans szybko udało się odrobić i doprowadzić do remisu 4:4. Na pierwsza przerwę techniczną to jednak gospodarze zeszli w lepszych humorach (8:6), choć kilka minut później, kiedy przebudził się John Gordon Perrin na tablicy ponownie pojawił się rezultat remisowy (9:9). Wynik oscylujący w okolicach remisu utrzymywał się przez dłuższy czas. Momentami podopieczni Daniela Castellaniego odskakiwali co prawda na dwa oczka, ale odpowiedź Turków była błyskawiczna. Konsekwentna gra rywali z biegiem czasu zaczęła przynosić efekty, co zaniepokoiło szkoleniowca gospodarzy. Argentyński szkoleniowiec po ataku Adama Simaca i bloku na Łukaszu Wiśniewskim, które wyprowadziły Arkas na prowadzenie 19:17 poprosił o drugą przerwę. Narada w ekipie gospodarzy nie przyniosła jednak oczekiwanych efektów. Goście nie pozwolili jednak odebrać sobie niewielkiego prowadzenia już do końca seta i po skutecznym bloku na Antoninie Rouzier mogli cieszyć się z meczowego remisu.
Po inauguracyjnej partii, którą bez większych kłopotów wygrali gospodarze, mecz się wyrównał. Na pierwszą przerwę techniczna w trzecim secie, obie ekipy zeszły przy jednopunktowym prowadzeniu gospodarzy. Po powrocie do gry zarysowała się jednak wyraźna przewaga polskiej ekipy. ZAKSA znacznie poprawiła grę w bloku, skutecznymi atakami popisywał się Fonteles, asa serwisowego posłał Wiśniewski, a grający nerwowo goście zaczęli popełniać kolejne błędy. W efekcie przewaga gospodarzy wzrosła do 5 oczek (15:10). Podopieczni Glenna Hoaga próbowali jeszcze odrabiać straty, jednak wobec bardzo dobrej gry polskiej ekipy w polu serwisowym oraz bloku, przyjezdni okazali się bezradni.
Korzystne rozstrzygnięcie trzeciego seta i prowadzenie w meczu najwyraźniej podziałały mobilizująco na ekipę ZAKSY, która po atakach Rouziera i Fontelesa oraz błędzie Perrina objęła prowadzenie 3:0. Przyjezdni szybko jednak odpowiedzieli, niwelując dystans i doprowadzając do remisu, a chwilę później obejmując nawet prowadzenie dzięki serii dobrych zagrywek Kevina Hansena (7:5). Niemoc gospodarzy w ataku przerwał dopiero Rouzier, który skutecznie zakończył atak z lewego skrzydła, jednak to przyjezdni zeszli na przerwę techniczną przy prowadzeniu 8:7. Po powrocie na plac gry mieliśmy dość nieprzyjemną sytuację na parkiecie, bowiem urazów doznali Liberman Agamez i Paweł Zagumny. O ile Kolumbijczyk po krótkich zabiegach masażystów powrócił do gry, to "Guma" pozostał w kwadracie dla rezerwowych. Ta sytuacja najwyraźniej niekorzystnie wpłynęła na miejscowych, którzy pozwolili rywalom odskoczyć na cztery oczka i wydawało się, że zespół z Izmiru do końca partii będzie kontrolował sytuację. Przy stanie 19:15 dla gości trzy kolejne błędy popełnił Liberman Agamez i strata ZAKSY zmalała do jednego oczka. Podopieczni Glenna Hoaga po chwili zdołali jeszcze uciec na 3 oczka (21:18), ale wejście na parkiet Marcina Możdżonka dało sympatykom gospodarzy nadzieję na odrobienie strat i korzystne rozstrzygnięcie seta. Niestety, okazały się one płonne.
Tiebreak od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze. Wygrana, wobec konieczności rozegrania meczu rewanżowego w Turcji, była bowiem niezbędna do pozostania w walce o awans do Final Four. Nerwowo grający goście zaczęli co raz częściej popełniać błędy, natomiast mający w swoich szeregach dobrze dysponowanego Łukasza Wiśniewskiego odskoczyli swoim przeciwnikom na 5 oczek (7:2) i już do końca seta utrzymywali bezpieczny dystans. Goście starali się jeszcze walczyć, licząc na skuteczną grę Libermana Agameza. W zespole ZAKSY na wyżyny swoich umiejętności wspiął się jednak Antonin Rouzier, który w decydującym momencie nie zawiódł i poprowadził swój zespół do wygranej.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Arkas Izmir 3:2 (25:19, 22:25, 25:20, 22:25, 15:9)
ZAKSA: Rouzier, Zagumny, Gladyr, Wiśniewski, Fonteles, Ruciak, Gacek (libero) oraz Możdżonek, Pilarz, Mineiro
Arkas: Perrin, Duff, Agamez, Simac, Hansen, Subasic, Yesilbudak (libero) oraz Bravo, Ramazanoglu, Capkinoglu