Gospodynie, dla których zwycięstwo w tym meczu oznaczało historyczny awans, przystąpiły do meczu w optymalnym zestawieniu z Helene Rousseaux na przyjęciu. Niestety, po dobrym początku pierwszego seta w wykonaniu podopiecznych Bogdana Serwińskiego na zagrywce pojawiła się rozgrywająca reprezentacji Serbii Bojana Żivković, która swoim serwisem kompletnie rozbiła gospodynie, dzięki czemu przyjezdne odskoczyły na cztery oczka (8:4). Widząc słabszą dyspozycję swojego zespołu w tym elemencie, szkoleniowiec Mineralnych zdecydował się desygnować do gry Aleksandrę Jagieło, co pozwoliło miejscowym nie tylko odrobić straty, ale objąć prowadzenie (15:13). Wejście na boisko brązowej medalistki mistrzostw Europy z 2009 roku okazało się zresztą strzałem w dziesiątkę, bowiem absolwentka SMS-u Sosnowiec poprawiła w znacznym stopniu nie tylko przyjęcie, ale również atak ekipy z Małopolski. To kompletnie wytrąciło z rytmu Rosjanki, które od tego momentu oddały inicjatywę w ręce rywalek. Mineralne natomiast zbudowały bezpieczną przewagę, którą mimo kłopotów z odbiorem zagrywki Natalii Mammadowej w końcówce seta, dowiozły do końca pieczętując wygraną atakiem Sanji Popović.
Podenerwowane początkowym niepowodzeniem siatkarki z Rosji w drugiej partii zaczęły popełniać błędy w zagrywce i w ataku, co skrupulatnie wykorzystały Mineralne. W efekcie podopieczne trenera Serwińskiego na pierwszą przerwę techniczna po autowym ataku przyjezdnych oraz skutecznym zbiciu Eleonory Dziękiewicz zeszły przy prowadzeniu 8:6. Niestety, po powrocie na parkiet, przyjezdne odzyskały rezon i zaczęły grać dużo lepiej, czego efektem było odrobienie strat i objęcie prowadzenia 11:10. Niewielka przewaga podopiecznych Zorana Terzicia utrzymała się do stanu 16:15. Druga przerwa techniczna najwyraźniej zmobilizowała muszynianki, które zdobyły cztery kolejne punkty. Rywalki starały się przełamać niemoc kierując piłki do Natalii Mammadowej, jednak gwiazda reprezentacji Azerbejdżanu nie potrafiła poradzić sobie z doskonale dysponowanym blokiem gospodyń. W efekcie Bank BPS Muszyna odskoczyła na trzy oczka (19:16). Drużyna Omiczki starała się jeszcze odrabiać straty, ale bezskutecznie. Mineralne były bowiem poza zasięgiem rywalek, pieczętując zwycięstwo w drugiej partii po autowym ataku przyjezdnych.
Wejście na parkiet Aleksandry Jagieło w połowie pierwszego seta najwyraźniej odebrało zawodniczkom z Omska ochotę do gry. Przyjmująca ekipy z Muszyny również na początku trzeciej odsłony kilkukrotnie pognębiła swoje rywalki skutecznymi atakami, dzięki czemu gospodynie wyszły na prowadzenie 5:2. Rywalki chwilę później zdołały odrobić dystans po atakach Natalii Mammadowej, ale miejscowe nie pozwoliły się wybić z rytmu odskakując przeciwniczkom na dwa punkty tuż przed przerwą techniczną. Po niej, na parkiecie ponownie dominowała polska ekipa. Podopieczne Zorana Terzicia, które jeszcze kilka chwil wcześniej mogły realnie myśleć o odrabianiu strat, z każdą kolejną piłką traciły ochotę do gry. Niesione dopingiem kompletu publiczności gospodynie z biegiem czasu powiększały dystans i na kolejną przerwę techniczna zeszły przy stanie 16:9. Po niej na parkiecie istniał już tylko jeden zespół. Podopieczne Bogdana Serwińskiego w pięknym stylu udowodniły, kto w tym dwumeczu był zespołem lepszym i tym samym stały się pierwszym polskim zespołem żeńskim, który po 50 latach awansował do finału europejskiego pucharu!
Bank BPS Fakro Muszyna - Omiczka Omsk 3:0 (25:22, 25:19, 25:17)
Bank BPS: Werblińksa Dziękiewicz, Serena, Popovic, Bednarek-Kasza, Rousseaux, Maj (libero) oraz Jagieło.
Omiczka: Aliszewa, Podskalnaja, Żivković, Orłowa, Fatiejewa, Mammadowa, Kuzjakina (libero) oraz Terkina, Bełkowa.