Bożek show - relacja z meczu MKS Kalisz - AZS UŁ PŁ Łódź

Kaliscy szczypiorniści nie schodzą ze zwycięskiej ścieżki. Mimo problemów w pierwszej połowie zawodnicy MKS Kalisz dopisali do swojego dorobku kolejne dwa oczka.

Miłosz Marek
Miłosz Marek

W Kaliszu doszło do starcia dwóch beniaminków. Zdecydowanym faworytem sobotniego starcia byli gospodarze, którzy doskonale radzą sobie na pierwszoligowych parkietach i zajmują bardzo wysokie, czwarte miejsce. Seria słabszych występów sprawiła, że Akademicy z Łodzi do samego końca będą walczyć o pozostanie na zapleczu ekstraklasy. W tygodniu poprzedzającym konfrontację zespół przejął Adam Jędraszczyk, dotychczasowy asystent zwolnionego Stanisława Mijasa.

Po zwycięstwie w derbowym spotkaniu, kibice w najstarszym mieści w Polsce oczekiwali przekonywującego zwycięstwa i pełnej dominacji od samego początku meczu. Pierwsza połowa nie była jednak dobra w wykonaniu podopiecznych Bruno Budrewicza. W początkowych akcjach gospodarze mieli inicjatywę i prowadzili jedną bramką, jednak od 18. minuty starcia to łodzianie przejęli inicjatywę. Przyjezdni doskonale wykorzystywali kolejne nieporozumienia w kaliskiej obronie, która spisywała się wyjątkowo źle. - Nie pamiętam, kiedy straciliśmy 18 bramek do przerwy we własnej hali. Nawet Gwardia Opole rzuciła tylko 14 - przyznał Artur Bożek, który był kluczową postacią w szeregach MKS.

Bohaterem został nieco z przypadku. Trener Budrewicz dał mu więcej szans na grę, bowiem w kolejnym spotkaniu nie mógł skorzystać z usług Patryka Stańka oraz Konrada Krupy. Zawodnik pokazał, że drzemie w nim ogromny potencjał. Tylko przed przerwą trafił do bramki rywali sześciokrotnie. To pomogło utrzymywać kontakt gospodarzom, którzy nie potrafili narzucić swojego stylu gry. Oporów przed karceniem przeciwnika nie miał Tomasz Wawrzyniak. Jego trafienia wyprowadziły AZS na trzybramkowe prowadzenie. Swoją cegiełkę dołożył również Damian Chmurski, który świetnie spisywał się miedzy słupkami łódzkiej bramki.

Do tej pory trener Budrewicz miał pretensje do swoich zawodników, kiedy nie potrafili utrzymywać koncentracji po wysoko wygranych pierwszych połowach. Tym razem mógł być zadowolony, bowiem drużyna dobrze zareagowała po przerwie. Na odrobienie strat potrzebowali jedynie 8 minut, a po trafieniu Łukasza Kobusińskiego MKS prowadził 21:20.

Z minuty na minutę przewaga kaliszan powiększała się, a goście tracili siły i nie mieli koncepcji na finalizację swoich akcji. - Gospodarze mieli dużą przewagę, jeśli chodzi o warunki fizyczne. Dopóki mieliśmy siły, to potrafiliśmy odpierać ich ataki. Gdy ich zabrakło, nasza przewaga zanikła - przyznał po spotkaniu trener Jędraszczyk. Katem jego zespołu został Bożek, który zakończył spotkanie z 12 bramkami na koncie.

MKS kontrolował przebieg spotkania. Przewaga wzrosła do pięciu trafień. - W drugiej połowie zagraliśmy dużo lepiej w obronie. Nasza defensywa nie wyglądała już jak szwajcarski ser - mówił po meczu Mikołaj Krekora, bramkarz kaliszan. Ostateczny wynik to 32:27. - Walczymy dalej. Celem na ten rok jest odniesienie jednego zwycięstwa, które pozwoli nam utrzymać się w lidze - przyznał Jędraszczyk.

MKS Szczypiorno Kalisz - AZS UŁ PŁ Łódź 32:27 (15:18)

MKS: Potocki, Krekora - Bożek 12, Kuśmierczyk 5, Niedzielski 4, Kobusiński 3, Nowakowski 3, Sieg 2, Adamski 2, Krygowski 1, Klara, Salamon.

AZS: Chmurski, Łuczyński - Wawrzyniak 9, Kiełbasiński 5, Dankowski 3, Kucharski 3, Pieczyński 2, Trojanowski 2, Walczak 2, Morąg 1, Dybcio, Gościłowicz, Urbański, Witkowski, Żuk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×