Miniony sezon Grzegorz Bociek może zaliczyć do udanych. 22-latek, który do Wkręt-metu AZS Częstochowa trafił na zasadzie wypożyczenia z PGE Skry Bełchatów był wyróżniającą się postacią w szeregach częstochowskiej ekipy. Po zakończeniu sezonu postanowił jednak skorzystać z oferty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i parafował dwuletni kontrakt z aktualnym wicemistrzem kraju. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że działacze z Częstochowy są zdania, że zawodnik ma wciąż ważny kontrakt z AZS-em. Częstochowscy działacze chcieli sprawę załatwić polubownie, ale napotkali na pewne przeszkody.
- Nie chcieliśmy, aby ta sprawa zakończyła się w sądzie. Chcieliśmy to załatwić polubownie. Klub twierdzi i wszystkie osoby działające przy tej sprawie, że Bociek ma ważny kontrakt. Wprawdzie niepodpisany, ale ci którzy znają się na prawie mówią, że kontrakt zawarty na umowę jest kontraktem ważnym. Chcieliśmy, aby klub z Kędzierzyna zapłacił za wyszkolenie zawodnika. Kędzierzyn nie chcę tego zrobić i pewnie wszystko skończy w sądzie. Klub uważa, że kontrakt umówiony i podpisany to jest to samo. Jeśli ZAKSA zapłaci za wyszkolenie, to Bociek może tam iść. Jeśli jednak nie chcą się na to zgodzić, to na pewno skończy się to w sytuacji rozjemczej. Bociek przed rozwiązaniem tego problemu podpisał drugi kontrakt i teraz ma w zasadzie dwie umowy. Myślę, że prawnicy wiedzą co to znaczy - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl, Ryszard Bosek, dyrektor sportowy częstochowskiego klubu.
Wszystko wskazuje zatem na to, że jeśli oba kluby nie dojdą do porozumienia, to sprawa trafi w ręce wyższych instancji. Kto wie zatem, czy o przyszłości Grzegorza Boćka nie rozstrzygną prawnicy.