Sebastian Pęcherz: Szukam swojej szansy

Dwa razy półtora seta - to bilans występów Sebastiana Pęcherza w IX Memoriale Leszka Kuśmierczyka w Zdzieszowicach. Zawodnik zdaje sobie sprawę, że trener Roberto Santilli na razie nie widzi go w wyjściowej szóstce, ale zamierza walczyć o lepszą pozycję, pracując więcej i intensywniej niż jego bardziej doświadczeni koledzy.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Każdy siatkarz trenuje po to, by znaleźć uznanie w oczach trenera i zagrać w podstawowym składzie. Każdy trener z kolei ma swoją koncepcję drużyny i zmienia ją tylko wtedy, gdy zajdzie jakaś wymuszona konieczność. Szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla, Roberto Santilli na razie stawia na zagraniczną parę przyjmujących Samica - Hardy. Jeśli pierwszy ustrzeże się problemów zdrowotnych, a drugi będzie grał tak jak w miniony weekend w Zdzieszowicach, to pozostali gracze na tej pozycji mogą mieć spore problemy z przebiciem się do żelaznej szóstki. - Nie jestem tym zaskoczony - mówi 23-letni Sebastian Pęcherz, który po trzech sezonach spędzonych w Radomiu wrócił na rodzinny Śląsk.

- Przyszedłem do Jastrzębia, żeby nauczyć się czegoś więcej niż do tej pory. Jestem młodym zawodnikiem, chcę się rozwijać i podnosić swoje umiejętności – argumentuje swoją decyzję dodając, że możliwość trenowania z tak dobrym sztabem szkoleniowym i w tak doborowej grupie zawodników na pewno mu pomoże.

Turniej w Zdzieszowicach był dla zespołów biorących w nim udział małym poligonem doświadczalnym. Każdy trener podszedł do niego z innym nastawieniem. Jedni potraktowali rywalizację szkoleniowo, inni chcieli wygrać, by mieć przewagę psychologiczną przed startem ligi. - Nam zależało na wyniku. Jastrzębski Węgiel wygrał turniej rok temu i tym razem nie chcieliśmy być gorsi - wyznaje przyjmujący jastrzębian.

Przede wszystkim jednak trener Santilli postawił na zgrywanie zawodników, którzy będą wychodzili w wyjściowym składzie. Zespół grał swoją siatkówkę, taką jak na poprzednich turniejach, spokojnie realizując założenia sztabu szkoleniowego. - Wcześniej w Krośnie nie mieliśmy szczęścia, tym razem się udało i jesteśmy bardzo zadowoleni - cieszy się nowy nabytej zespołu z Szerokiej.

Sebastian Pęcherz z zasady nie podejmuje się oceny pracy szkoleniowców. Uważa bowiem, że od tego są eksperci i działacze klubowi, którzy wykładają pieniądze. Przyznaje jednak, że włoski system pracy bardzo mu odpowiada, a przenosiny do Jastrzębia były udanym posunięciem. - Miałem okazję pracować z kadrą B, gdzie treningi są podobne jak te w Jastrzębskim Węglu. Jesteśmy przygotowywani trochę inaczej niż w niektórych klubach. Nie biegamy po górach, za to mamy więcej treningu siłowego i wytrzymałościowego. Kontuzje nas omijają, a to najważniejsze. Zobaczymy jakie będą efekty po sezonie.

Pęcherz pochodzi z Rybnika. Karierę zawodniczą rozpoczynał w Górniku Radlin. Dlatego też w naturalny sposób czuje się związany ze Śląskiem i Jastrzębskim Węglem, szczególnie wspominając, budzące swego czasu olbrzymie emocje, śląskie derby. - Jednym z moich juniorskich marzeń było, żeby zagrać w Jastrzębiu i udało się. Cóż, nie ważne jakim się jest zawodnikiem, ważne jakiego ma się menadżera - żartuje sympatyczny siatkarz.

Atmosfera w górniczym klubie jest bardzo dobra. Jeśli nie zepsuje się w trakcie rozgrywek, to jak mówi Sebastian, będzie kapitalnie. Jastrzębski Węgiel stworzył w tym sezonie swoistą mieszankę narodowościową - jest Francuz, Holender, Brazylijczyk, dwóch Australijczyków, a do tego włoski selekcjoner. Jest kilku doświadczonych graczy i także spora grupa młodych wilków. To wszystko tworzy fajną grupę, połączoną pasją i ogromnym duchem walki. - Mamy wewnętrzny spokój Benjamina Hardego, sporą dawkę temperamentu Rafy i wreszcie zwariowanego Samicę - uzupełnia obraz drużyny.

Zawodnik szczególny nacisk kładzie na osobę swojego francuskiego rywala na przyjęciu. - Stawiam sporą sumę, że to on będzie wodzirejem tej drużyny i jej dobrym duchem - śmieje się, dodając że Samica ma wszelkie zadatki, by nie tylko być czołowym "rozbawiaczem" w śląskiej ekipie, ale również jej liderem.

Czego zatem, poza świetną atmosferą i wojowniczym nastawieniem, możemy spodziewać się po Jastrzębskim Węglu w nadchodzącym sezonie? Jakie szanse, zwłaszcza w kontekście wzmocnień dokonanych przez Skrę Bełchatów, ZAK S.A. Kędzierzyn Koźle czy Asseco Resovię Rzeszów, mają podopieczni włoskiego szkoleniowca w walce o najważniejsze laury PlusLigi?

- Nazwiska nie grają, to po pierwsze - odpowiada stanowczo zawodnik. -Po drugie uważam, że o obliczu kilku zespołów, również naszego będą decydowali zagraniczni gracze. Większość z nich zagra po raz pierwszy w polskiej lidze i od tego jak szybko się zaaklimatyzują, oraz czy utrzymają poziom prezentowany w poprzednich klubach, będzie zależała postawa ich drużyn.

Patrząc pod tym kątem, zdaniem Sebastiana Pęcherza Jastrzębie może wskoczyć na podium. Wszystko leży w rękach zawodników, a przede wszystkim w ich głowach. - Jeżeli dobrze zaczniemy, będziemy wygrywać, to atmosfera będzie sprzyjająca. Wierzę, że tak się stanie, bo bardzo chciałbym zakończyć sezon z medalem na szyi.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×